sobota, 28 lipca 2018

Marsz weselny/The Wedding March (1928)

Film o miłości i mamonie.

Reżyseria: Erich von Stroheim
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 49 min.

Występują: Erich von Stroheim, Fay Wray, Matthew Betz, ZaSu Pitts, George Fawcett, Maude George

Kariera Ericha von Stroheima, okropnego dziecka Hollywood, pod koniec lat dwudziestych znalazła się na zakręcie. Po burzliwym rozstaniu z MGM reżyser w monoklu otrzymał szansę od wytwórni Paramount, gdzie szybko zademonstrował, że potrafi kilkakrotnie przekroczyć budżet dowolnego filmu i zamęczyć aktorów setkami dubli. Trapiony problemami produkcyjnymi Marsz weselny wykazuje sceptyczne podejście do miłości i wykpiwa obłudę arystokracji, jest więc typowym stroheimowskim dziełem w każdym calu. Podobnie jak inne jego produkcje, doceniony został dopiero po latach.

Akcja filmu rozgrywa się w Wiedniu w przededniu Wojny Światowej. Już na początku filmu od strony alkowy zapoznajemy się z rodzinką austriackich książąt Wildeliebe-Rauffenbergów. Senior i seniorka rodu są nie przepadającymi za sobą, leniwymi hedonistami i na własne podobieństwo wychowali swojego jedynego syna Nickolasa (w tej roli Erich von Stroheim). Młode książątko jest dowódcą cesarskiego pułku huzarów i ma poważne problemy finansowe spowodowane zamiłowaniem do kobiet i hazardu. Rodzice radzą mu, aby jak najszybciej poślubił jakąś bogatą kobietę. Podczas uroczystej procesji Bożego Ciała Nickolas poznaje Mitzi, uroczą córkę karczmarza, której również on wpada w oko. Dziewczynę przypadkowo potrąca koń arystokraty. Książę odwiedza ją w szpitalu i w efekcie para zakochuje się w sobie. Na drodze ich miłości staje jednak wulgarny rzeźnik Schani, będący niedoszłym narzeczonym Mitzi, oraz rodzice księcia, którzy planują dla niego ożenek z chromą córką obrzydliwie bogatego przemysłowca.

Marsz weselny cechuje się powolnym rozwojem akcji, co było pewnie jednym z powodów mało entuzjastycznego przyjęcia tego filmu przez publikę. Poszczególne sceny są bardzo rozbudowane koncepcyjnie, a jednocześnie wymagają dużej uwagi, by wyłapać istotne niuanse. Dotyczy to szczególnie sekwencji romantycznych, takich jak uroczystość Bożego Ciała, podczas której bohaterowie przesyłają sobie spojrzenia, oczka, gesty, udają, pozują, rozmyślają - wszystko to niezwykle subtelnie oddane gestami i sprawnym montażem. Po dwudziestu minutach może jednak znudzić. Von Stroheim jako aktor jest znakomity w roli kobieciarza, który powoli odkrywa w sobie ludzkie uczucia. Świetnie sekunduje mu Fay Wray jako sympatyczna mieszczanka, wcale nie tak niewinna jak by się z pozoru wydawało. Obsada drugoplanowa także została dobrana wyjątkowo dobrze. Niemal każda z postaci zapada w pamięć jakaś ciekawą bądź zabawną sceną. Wyróżnię zwłaszcza obleśnego rzeźnika Schaniego, który wyładowuje wściekłość, sztukując świńskie tusze. 

Von Stroheim zadbał także o scenografię. Na potrzeby filmu stworzono obszerne makiety wnętrz wiedeńskiej katedry, a huzarów wyposażono w piękne cesarskie mundury. Podczas mszy pojawia się nawet cesarz Franciszek Józef, co przyjemnie ubarwia seans. Najbardziej jednak przyciągają oko elementy planu uczestniczące w budowie historii. Jabłoniowy zagajnik, w którym romansujący bohaterowie, wprost ocieka delikatnymi płatkami kwiatów. Po rzeźniczej ruderze Schaniego swobodnie biegają świnie odzwierciedlające charakter gospodarza, natomiast rezydencja książąt jest pełna pustego przepychu. Dawno nie widziałem tak dobrego budowania nastroju poprzez rekwizyty.

Marsz weselny jest filmem o gorzkiej i cynicznej wymowie. Wiele jest w nim otwartych kpin z przesłodzonych rozwiązań fabularnych. Nie brak czarnego humoru, który pojawia się zwłaszcza w obrazkach z życia państwa Wildeliebe-Rauffenberg. Najsilniejsze wrażenie robi jednak zakończenie. Ostatnie minuty są niesamowicie przygnębiające, gdyż budowana przez prawie dwie godziny idylla prowadzi do rezultatów... powiedzmy ze odmiennych od przyjętych w przemyśle filmowym standardów. Nie wszystkim się to spodoba, choć ja osobiście uważam takie rozwiązanie za bardzo sensowne.

Podsumowując, muszę stwierdzić, że Stroheim nieco przesadził z powolnym tempem rozwoju akcji. Przez pierwszą połowę Marszu weselnego trudno mi było przebrnąć. Druga w pełni to wynagrodziła, ale nie każdy widz znajdzie w sobie cierpliwość, żeby do niej dotrwać. Dlatego wystawiam 7 gwiazdek, mimo wszystko polecając ten film jako nad wyraz oryginalne dzieło oryginalnego twórcy.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz