wtorek, 2 lipca 2019

Romeo i Julia/Romeo and Juliet (1936)

Film o paskudnej waśni

Reżyseria: George Cukor
Kraj: USA
Czas trwania: 2 h 4 min.

Występują: Leslie Howard, Norma Shearer, John Barrymore, Edna May Oliver, Basil Rathbone, Robert Warwick, C. Aubrey Smith, Andy Devine

Trudno w to uwierzyć, ale film Romeo i Julia z 1936 roku był pierwszą poważną próbą ekranizacji tragedii Szekspira od dwudziestu lat. Hollywoodzcy decydenci, produkujący dla masowej widowni, obawiali się dramatów pisanych trudną, starodawną angielszczyzną. Drugą przeszkodą były koszty - umiejscowiony w renesansowych Włoszech obraz powinien przyciągać uwagę efektowną scenografią i strojami. Wobec braku gwarancji sukcesu wyłożenie znacznych środków przez nękane Wielkim Kryzysem wytwórnie wydawało się decyzją ryzykowną. A jednak przebojowy producent MGM-u, legendarny Irving Thalberg dopiął swego. Mimo oporu szefa wytwórni, Louisa B. Mayera, wywalczył środki i rozpoczął produkcję. Jako reżysera dobrał specjalistę od "filmów dla kobiet" George'a Cukora, w rolach głównych obsadził natomiast śmietankę gwiazd: Lesliego Howarda, Johna Barrymore'a, Basila Rathbone'a i swoją żonę Normę Shearer jako Julię. Decyzje co do obsady wzbudziły kolejne wątpliwości. W sztuce Szekspira główni bohaterowie to ludzie na progu dorosłości, tymczasem w roku premiery filmu Howard skończył 43 lata, Barrymore - 54, Rathbone - 44 a najmłodsza z tego grona Shearer - 34. Wszystkie te elementy sprawiły, że do filmu podchodziłem z dużą rezerwą. Hermetyczny język Szekspira, afektowany styl reżyserski Cukora, podstarzali aktorzy, w tym wymoczkowaty Howard, do tego jeszcze niezbyt wysokie noty na serwisach filmowych. Spodziewałem się kolejnego zawodu. Tym milej mi napisać, że się pomyliłem. Romeo i Julia to obraz monumentalny, wysmakowany i, mimo pewnych niedostatków, udany.

Fabuła jest zapewne nieobca każdej osobie obznajomionej jako tako z kulturą. Dwa skłócone ze sobą szlacheckie rody z Werony toczą waśń, niejednokrotnie doprowadzając do rozlewu krwi. Najmłodsi przedstawiciele rodzin - Romeo i Julia - poznają się przypadkiem podczas balu maskowego i  zakochują w sobie. Później wypadki toczą się szybko - nocne schadzki, potajemny ślub u zaufanego zakonnika, później felerny pojedynek, w rezultacie którego Romeo zostaje skazany na banicję i w końcu tragiczny finał. Scenarzysta Talbot Jennings nie wykorzystał całego tekstu dramatu, wycinając około połowy. Była to słuszna decyzja. Historia jest spójna, nie nazbyt rozwleczona i pozbawiona zbędnych wypełniaczy. W rezultacie dwie godziny filmu upływają szybko i bezboleśnie.

Inną udaną decyzją był przyjęty przez George'a Cukora styl reżyserski. Słusznie obawiając się przesadnego patosu, w kluczowych scenach zminimalizował on dialogi, zastępując je tym, co stanowi główny atut kina - obrazami. Dzięki temu mamy w filmie sekwencje tak świetne jak uroczysty marsz dwóch wrogich sobie orszaków do katedry, podczas którego żołnierze i członkowie rodów wymieniają prowokacyjne spojrzenia i z rzadka tylko obsypują się złośliwościami. Godny uwagi jest także bal maskowy, podczas którego Romeo, Julia, Tybolt i Parys imponują przepysznymi strojami i skomplikowanymi układami tanecznymi. Wygląda to niemal jak zaloty pawi, do których ci wystrojeni włoscy arystokraci wykazują duże podobieństwo. Dalej jest równie ciekawie. Umizgi pod balkonem Julii, pojedynek Tybolta z Merkucjem i Romeem na rynku oraz finał rozgrywający się w rodzinnych katakumbach to sekwencje niezwykle sugestywne, korzystające w wielkiej obfitości ze scenografii, ruchu kamery i możliwości aktorów. Dzięki temu nie ma konieczności zbyt uważnego wsłuchiwania się w hermetyczne szekspirowskie dialogi, które pięknie wyglądają na papierze, ale w ustach aktorów są trudne do zrozumienia. Dzięki narracji wizualnej treść dramatu została sprowadzona do podstawowych emocji, o których przecież Szekspir chciał opowiadać.

Wielką zaletą Romea i Julii jest brak irytującego patosu. Obawiałem się go zwłaszcza ze strony nieznośnego czasem Lesliego Howarda. Tymczasem Anglik spisał się w roli Romea nadzwyczaj dobrze, łącząc romantyczną delikatność z niezłą zadziornością w wymagających tego scenach. Dobrze partneruje mu nadęty i pompatyczny Basil Rathbone jako Tybolt, główny czarny charakter. Norma Shearer w roli Julii jest najbardziej z tego grona egzaltowana, ale udało się jej pozostać za cienką linią dzielącą górnolotność od kiczu. Nie jest to może jej najwybitniejsza kreacja, ale nie zepsuła filmu i nie próbowała przytłoczyć swą obecnością pozostałych aktorów. Na drugim planie możemy podziwiać zawsze znakomitych Ednę May Oliver jako "niańkę" Julii i C. Aubreya Smitha w roli lorda Capuleti. Cukor i Thalberg zaangażowali także do filmu duże grono statystów i zadbali o porządnie przygotowane sceny grupowe, obejmujące klasyczne ceremonie kulturowe - procesję, bal i pogrzeb.

Na wielkie pochwały zasługuje techniczna strona filmu. Scenograf Cedric Gibbons i odpowiedzialni za kostiumy Adrian oraz Oliver Messel otrzymali pomoc konsultantów historycznych, a dla inspiracji sprowadzono dla nich obrazy włoskich mistrzów i zdjęcia oryginalnych zabytków Werony. Wysiłek włożony w przygotowania jest widoczny. Dekoracje i kostiumy zostały dopracowane do najdrobniejszych szczegółów i zachwycają rozmachem oraz przepychem. Dobrym przykładem będzie wspominany już bal maskowy. Efektu dopełniają wysmakowane zdjęcia Williama H. Danielsa, który odważnie eksperymentuje z nietypowymi ujęciami (na przykład w dialogu kochanków pod balkonem) oraz pomysłowym wykorzystaniem scenografii (świetna scena, kiedy Romeo idzie ogrodową ścieżką, w tle natomiast możemy podziwiać równocześnie dwa szpalery krzewów - prawdziwy i odbity w tafli stawu).

Romeo i Julia to film udany wbrew wszelkim oczekiwaniom. Historia, co prawda dość już ograna, została przedstawiona w sposób przystępny i atrakcyjny dla widza. Aktorzy stanęli na wysokości zadania, pokonując przy tym największą z przeszkód - wiekową. Nie udało się odnieść sukcesu kasowego, ale na polu artystycznym obraz doceniono kilkoma nominacjami do Oscarów. Niestety Irving Thalberg, który był głównym motorem napędowym produkcji, nie dożył tych wyróżnień. Zmarł przedwcześnie w dniu premiery Romea i Julii, pozostawiając po sobie w świecie kina pustkę, którą trudno było zapełnić. Romeo i Julia to nadzwyczaj godne epitafium dla jego kreatywności i zdolności organizacyjnych. Wystawiam mocne 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz