Kraj: USA
Czas trwania: 1h 38 min.
Występują: Allen Holubar, Jane Gail, Matt Moore, William Welsh
Piątka amerykańskich żołnierzy rozbija się balonem na bezludnej wyspie, stając się obiektem zainteresowania tajemniczego kapitana Nemo dowodzącego niezwykłym okrętem podwodnym. Jak wskazuje powyższy opis, film Stuarta Patona nie jest właściwie adaptacją słynnej powieści Juliusza Verne'a, tylko historią na motywach dwóch książek tego pisarza - 20 000 mil podmorskiej żeglugi oraz Tajemniczej wyspy. Oprócz ukrywającego się przed światem dowódcy futurystycznej łodzi podwodnej, śledzimy także losy rozbitków próbujących urządzić sobie życie na nienaniesionym na mapy skrawku lądu. Reżyser połączył i zmodyfikował te historie, dodając jeszcze elementy niewystępujące w książkach, i w rezultacie otrzymaliśmy zupełnie nową jakość. Niestety jest ona niezbyt wysoka. Fabuła 20 000 mil podmorskiej żeglugi jest zawiła, chaotyczna, niespójna i opowiedziana zdawkowo. Główna intryga dotyczy zemsty Nemo na człowieku, za sprawą którego musiał udać się na wygnanie. Niestety widzowi trudno zrozumieć dylematy Nemo. Chociaż jest on postacią napędzającą fabułę, cała otaczająca go tajemnica robi wrażenie dodanej na siłę. I ginie w nawale wątków związanych z rozbitkami z wyspy, wewnętrznymi konfliktami pomiędzy nimi, odnalezioną na wyspie dziką dziewczyną, poszukującymi jej podróżnikami, przyrodnikiem i marynarzem uwięzionymi przez Nemo na jego okręcie... Naprawdę masa historii. Problem w tym, że liczni poboczni bohaterowie filmu, z wyjątkiem wspomnianej dzikiej dziewczyny, są trudni do odróżnienia. Ich motywacje i charaktery są ledwie zarysowane, a niechęć kamerzysty do zbliżeń na twarze kogokolwiek poza kapitanem i wspomnianą żeńską postacią sprawia, że nie zapamiętałem nawet, jak wyglądali. Twarz Nemo natomiast kojarzyć mi się będzie głównie z okropną charakteryzacją, wskutek której postać ta przypomina karykaturę. Aktorstwo również pozostawia wiele do życzenia, będąc albo przerysowane (Nemo, dzika dziewczyna) albo mdłe (cała reszta).
Mam wrażenie, że wszystkie dotyczące fabuły elementy filmu twórcy potraktowali po macoszemu, skupiając się na nowinkach technicznych. Przyjrzyjmy się im zatem. 20 000 mil podmorskiej żeglugi to pierwszy film wykorzystujący zdjęcia podwodne. Odpowiedzialni za kinematografię braci George i Ernest Williamsonowie zastosowali w nim stworzony przez siebie sprzęt do filmowania pod wodą. Wykorzystywał on skomplikowany system rurek, lusterek i innych rozwiązań, które nie wymagały zanurzenia samej kamery. Zdjęcia kręcono na Bahamach. Na potrzeby filmu zaangażowano również prawdziwe statki i zbudowano wielką makietę Nautiliusa, okrętu podwodnego Nemo. Podobno budżet 20 000 mil podmorskiej żeglugi był jak na ówczesne realia astronomiczny. Jaki jest efekt? Niestety od technicznej strony film się mocno zestarzał. O ile nie mam nic do zarzucenia scenografii i kostiumom, zdjęcia podwodne nie są najlepszej jakości. To rzeczywiście pionierska technika i do pięknych filmów przyrodniczych Jacquesa Cousteau jeszcze daleka droga. W dodatku reżyser, zachłyśnięty nowymi możliwościami, korzysta z nich bez umiaru, serwując nam długie minuty obserwacji podwodnego życia i marszu odzianych w podwodne kombinezony marynarzy. Być może sto lat temu robiło to wrażenie, ale ja przy tych fragmentach przysypiałem. Jedynym wyjątkiem jest zaczerpnięta z książki scena podwodnego pogrzebu, ładnie zaaranżowana i właśnie nie przydługa.
Podsumowując, film 20 000 mil podmorskiej żeglugi stanowi przykład przerostu formy nad treścią. Gdyby twórcy z większym umiarem korzystali z nowinek technicznych, skupili się natomiast na dopracowaniu scenariusza i lepszym aktorstwie, efekt mógłby być niezły. A tak niestety obraz otrzymuje liche 5 gwiazdek. Jeżeli ktoś jest ciekawy twórczości Verne'a, ten film nie jest
odpowiednim medium, żeby ją sobie przybliżyć. Lepiej sięgnąć po książki.
źródło grafiki - www.imdb.com
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz