Kraj: Dania
Czas trwania: 1h 21 min.
Występują: Gunnar Tolnæs, Zanny Petersen, Nicolai Neiiendam, Alf Blütecher, Svend Kornbeck, Philip Bech, Lilly Jacobson, Frederik Jacobsen
Dzisiaj przyjrzymy się wczesnemu science fiction produkcji duńskiej. Film Statek niebiański opowiada o zorganizowanej jako prywatna inicjatywa pewnego astronoma ekspedycji na Marsa. Mamy do czynienia zdecydowanie bardziej z fiction niż science, gdyż elementy naukowe występują w filmie jedynie w formie symbolicznej. Historia jest prosta jak drut. Młody i dzielny marynarz Avanti Planetaros kończy służbę wojskową i poszukuje nowych wyzwań. Jego ojciec, wybitny astronom, proponuje mu objęcie dowództwa nad wyprawą na Marsa. Młodzieniec zgadza się ochoczo, mężczyźni budują statek (raczej samolot) kosmiczny i ekspedycja pod dowództwem Avantiego wyrusza w kosmos. Jeżeli czytelnik odnosi wrażenie, że wygląda to wszystko niezwykle prosto, to ma rację - żadne trudności w przygotowaniu nie występują. Film nie podejmuje próby opisania jakichkolwiek szczegółów technicznych, ograniczając się jedynie do podkreślania co rusz sceptycyzmu opinii publicznej wobec wyprawy. Sama podróż również nie przebiega zbyt ciekawie - astronauci kręcą się po statku, kłócą między sobą, o włos nie dochodzi do buntu, jednak wszystko to jest tylko przedsmakiem głównego wątku filmu.
Intencje reżysera stają się jasne w momencie (bezproblemowego rzecz jasna) lądowania na Marsie i spotkania z jego mieszkańcami. Marsjanie wyglądem niczym się nie różnią od ludzi, zupełnie inaczej wygląda jednak ich kultura. Statek niebiański to film pod pretekstem spotkania z inną cywilizacją krytykujący agresję, egoizm i niski poziom moralny ludzkości. Ja rozumiem, I Wojna Światowa była dobrym powodem, żeby zwątpić w przyszłość gatunku ludzkiego. Tylko że znowu, tak jak w filmie Cywilizacja, autorzy wbijają dam swoje światłe idee do głowy za pomocą młotka. Okazuje się bowiem, że wszyscy Marsjanie to frutarianie, że na Marsie od tysięcy lat nie ma żadnych wojen, a mieszkańcy planety toczą beztroskie i oświecone życie, stąpając dostojnie w białych, powłóczystych szatach. Jakże niegodnie wygląda przy nich załoga Statku niebiańskiego, odziana w parawojskowe mundury, nieokrzesana i porywcza. Tak, Holgerze-Madsenie, wiemy, że ludzie potrafią robić okropne rzeczy. Wiemy, że byłoby lepiej, gdyby wszyscy stali się dobrzy i mili. Szkoda tylko, że jako nasze przeciwieństwo ukazałeś cywilizację totalnych nudziarzy, którym w głowie głównie spacery po łące.
Przebieg fabuły od momentu pierwszego kontaktu nie jest szczególnie zaskakujący. Mamy do czynienia z konfrontacją odmiennych kultur. Poznajemy marsjański wymiar sprawiedliwości, tamtejsze obyczaje damsko-męskie, a także stosunek Marsjan do śmierci. Później mądrzejsza o nowe doświadczenia załoga wyrusza w podróż powrotną. Trzeba mimo wszystko przyznać, że scenariusz jest spójny i pozbawiony zbędnych kombinacji.
Od strony technicznej Statek niebiański zrealizowany jest przyzwoicie, ale też nic nie zwróciło mojej szczególnej uwagi. Efekty specjalne są na takim poziomie, jakiego można się było spodziewać po produkcji sprzed stu lat, jednocześnie wyraźnie gorsze od tego, co można było obserwować w Cabirii lub też u D.W. Griffitha. Aktorstwo jest raczej na słabym poziomie. Zarówno nikczemność ludzka, jak i górnolotność i dostojeństwo Marsjan przedstawione są w sposób przerysowany, momentami komiczny. Mam wrażenie, że nie był to efekt zamierzony.
Przejdźmy do podsumowania. Muszę autorom przyznać, że mieli oryginalny pomysł na przedstawienie swojego pacyfistycznego przesłania. Statek niebiański nie dryfuje w oparach absurdu w taki stopniu, w jakim pogrążona w nich była Cywilizacja. Niestety Duńczykom zabrakło subtelności i chyba umiejętności aktorskich. Chociaż filmu nie nazwałbym nudnym, z czystym sumieniem mogę go polecić jedynie miłośnikom fantastycznonaukowego campu. Otrzymuje ode mnie 5 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz