środa, 14 marca 2018

The Italian (1915)


Film o złudnych nadziejach i okrutnym losie.


Reżyser: Reginald Barker
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 19 min.
Występują: George Beban, Clara Williams, J. Frank Burke, Leo Willis


The Italian to film, który z pozoru zdaje się zawierać wszystko, co potrzebne do znakomitości. Historia klepiących biedę włoskich imigrantów zmagających się z trudami życia w Nowym Jorku to świetna podstawa dla ciekawego scenariusza. Beppo, główny bohater, z beztroskiego gondoliera staje się zmęczonym życiem amerykańskim pucybutem. Udaje mu się zbudować dom i sprowadza z Włoch tęsknie czekającą na ten moment narzeczoną. Pobierają się, wkrótce rodzi im się dziecko, jednak bieda i trudne warunki życia sprawiają, że spotyka ich tragedia. Ciekawy to zarys fabuły, a na dokładkę w roli głównego bohatera obsadzono specjalizującego się w kreacjach imigrantów broadwayowskiego aktora George'a Bebana. A jednak film nie przypadł mi do gustu. Powodem jest niedopracowany scenariusz i nieudolność reżysera. Żeby to uzasadnić, w dalszej części tekstu zdradzę całą fabułę, głównie dlatego, że filmu nie polecam i sądzę, że nie warto go oglądać.

Zacznijmy od scenariusza. Rozumiem, że film jako medium wizualne nieraz potrzebuje uproszczeń, ale twórcy The Italian przesadzili. Synek głównego bohatera choruje z powodu straszliwych nowojorskich upałów (?) i jako lekarstwa potrzebuje pasteryzowanego mleka (??). Pucujący przechodniom buty Beppo otrzymuje wiadomość od żony, że jeśli natychmiast (???) nie dostarczy nowej porcji mleka, słabujące dziecko umrze. Akurat wtedy zostaje napadnięty, pobity, okradziony, wpływowy polityk odmawia mu pomocy, wreszcie zdesperowany Beppo w wyniku nieporozumienia spuszcza manto policjantowi i zostaje wtrącony do więzienia. Żona nie ma pojęcia, co się z nim stało, a pozbawione pasteryzowanego mleka dziecko umiera. Hę? Ja rozumiem, że mieszkańcy Lower East Side żyli w nędzy, a niedożywienie i brak lekarstw skutkowało wysoką śmiertelnością noworodków, ale na Boga, można było ten problem przybliżyć w mniej naiwny sposób. Walka z chorobą to metaforyczny wyścig z czasem, twórcy filmu natomiast próbują ją przedstawić jako wyścig w sensie dosłownym. Czy widz ma uwierzyć, że Beppo i jego żona nie mają żadnych znajomych (wcześniej film sugeruje co innego), że nieszczęsna kobieta nie próbowała u nikogo innego szukać pomocy, wreszcie że Beppo został skazany i zamknięty w wyniku jakiegoś tajnego procesie, o którym nikt nie miał prawa się dowiedzieć? Przecież akcja filmu nie toczy się w Rosji Sowieckiej.

Punkt kulminacyjny The Italian jest jeszcze bardziej nieudany. Otóż Beppo po wyjściu z więzienia zastaje żonę opłakującą zmarłego synka. Pogrążony w rozpaczy pucybut dowiaduje się, że ciężko zachorowała również córka polityka, który wcześniej odmówił mu pomocy. (Tu kolejny absurd medyczny - zgodnie z zaleceniami lekarza dziecko zostaje odcięte od wszelkich dźwięków, gdyż każdy hałas może doprowadzić do śmierci). Cóż więc zamierza targany żalem Beppo? Przebrany za komiwojażera (?!) wkrada się do posiadłości polityka, zakrada się do sypialni chorej dziewczynki i zamierza ją zatłuc na śmierć (?!!), jednak w ostatniej chwili powstrzymuje się, ponieważ dziecko śpi w pozycji podobnej do tej, którą przyjmował jego zmarły syn. Oklaski. Nie wiem, co scenarzysta brał, gdy pisał tę scenę, ale takie rozwiązanie fabularne jest tanie, niesmaczne i zwyczajnie głupie. Gdyby jeszcze bohater próbował szukać zemsty na człowieku, który odmówił mu pomocy, można by zachować dla niego jakąś sympatię. Ale człowiek, który bohatersko nie wyładował swojej rozpaczy na przypadkowej, bezbronnej ofierze, stoi dla mnie na poziomie moralnym zaraz obok damskiego boksera, który uratował życie swojej żonie, przestając ją bić.

Oprócz nagromadzenia absurdów film cierpi również na tym, że nie skorzystano z licznych okazji fabularnych, by przedstawić widzowi bohaterów w bardziej interesujący sposób. Ukazana w pierwszych kilkunastu minutach filmu miłość dwojga zakochanych, kiedy mieszkają jeszcze we Włoszech, polega wyłącznie na spacerowaniu i trzymaniu się za ręce. Pierwsze miesiące Beppo w Ameryce, kiedy z trudem dorabia się, by sprowadzić do siebie narzeczoną, są załatwione jedną sceną i jedną planszą tekstową. Tymczasem te dwa epizody dawały możliwość pokazania głównych bohaterów w ciekawych sytuacjach, nadania im osobowości. Nic z tego. Podczas gdy druga połowa filmu przedstawia jeden tragikomiczny absurd za drugim, pierwsza jest zwyczajnie nudna. Sytuacji nie poprawia gra aktorska Bebana, który co prawda zręcznie oddaje przemianę beztroskiego gondoliera w steranego życiem pucybuta, jednak jego gra emocjami jest przesadna i momentami zahacza o parodię. Nie pasuje to do ponurego w zamierzeniu nastroju filmu.

Właściwie jedynym plusem The Italian jest kilka ładnie nakręconych obrazków z życia Nowojorczyków - statek z imigrantami wpływający do manhattańskiego portu czy dzieci bawiące się w strumieniach sikawki podczas upału. Nie powiem, urokliwe, ale to za mało, żeby pozytywnie ocenić ten kiepski film. Zgodnie z moją skalą zasłużył tylko na 3 gwiazdki.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz