piątek, 30 marca 2018

Skarb rodu Arne/Herr Arnes pengar (1919)


Film o ludzkiej chciwości, wyrzutach sumienia i wspaniałomyślności. W kostiumach.

Reżyser: Mauritz Stiller
Kraj: Szwecja
Czas trwania: 1h 46 min.
Występują: Richard Lund, Mary Johnson, Axel Nilsson, Erik Stocklassa, Bror Berger


Ten piękny film sprawił, że coraz bardziej przekonuję się do kina szwedzkiego. Skarb rodu Arne to tragedia w stylu szekspirowskim. Akcja rozgrywa się w szesnastowiecznej Szwecji. Nie znam zbyt dobrze historii tego kraju, ale najwyraźniej król Jan III Waza korzystał wówczas z usług szkockich kompanii najemniczych, które w pewnym momencie zaczął podejrzewać o spisek. Najemnicy zostali zatrzymani pod strażą wojska w jednym z portów i nakazano im wrócić do Szkocji, natomiast dowódców uwięziono. Film rozpoczyna się od brawurowej ucieczki z więzienia trzech szkockich szlachciców, którzy następnie w przebraniu wagabundów błąkają się po kraju. Wokół panuje mroźna skandynawska zima. Pewnego wieczora wygłodzeni mężczyźni nachodzą chatę wieśniaka, bezceremonialnie zaspokajają głód i pragnienie jego zapasami, po czym zasypiają. Gospodarz wraz z kompanem wyrzuca śpiących Szkotów na mróz. Pijani i wściekli napadają na pobliski dom pastora, mordują go wraz z całą jego rodziną i kradną znalezioną skrzynię ze złotem. Napaść przeżywa tylko Elsalill, jedna z córek gospodarza, której udało się ukryć. Dziewczynę przygarnia rybak z portowego miasteczka Marstrand. Wkrótce do miasta przybywa trzech bogato odzianych, gładko ogolonych szlachciców, którzy oczekują roztopów, aby statkiem powrócić do Szkocji. Elsalill początkowo nie rozpoznaje w nich brodatych, odzianych w łachmany morderców swej rodziny. Sama jednak zostaje rozpoznana przez najmłodszego ze Szkotów, sir Archiego. Mężczyzna zakochuje się w niej i zaczynają go dręczyć wyrzuty sumienia. On również nie pozostaje dziewczynie obojętny. W ten sposób fabuła zmierza do tragicznego finału.

Omawiam scenariusz tak obszernie, żeby zwrócić uwagę na pewne jego elementy typowe dla klasycznych dramatów. Skarb rodu Arne jest adaptacją powieści, ale z powodzeniem sprawdziłby się jako sztuka teatralna. Teatralne jest zacięcie aktorów Richarda Lunda i Mary Johnson, odtwarzających role sir Archiego i Elsalill. Lund i Johnson obficie (choć nie nadmiernie) gestykulują, chętnie korzystają też z mimiki. Ich postacie są bogate wewnętrznie, rozdarte konfliktami i chętnie dzielą się z widzem swymi dylematami. Archie pragnie odpokutować swoje czyny, Elsalill jest rozdarta pomiędzy uczuciem do Szkota a pragnieniem zemsty. Wspomaga ich bogata paleta bohaterów drugoplanowych, od towarzyszy Archiego poczynając, poprzez zamordowaną rodzinę Arne, aż po mieszkańców miasteczka portowego i przesądnego kapitana statku. Z motywów szekspirowskich mamy w filmie także elementy ludowej fantastyki w postaci proroczych wizji żony pastora oraz przyrody pragnącej zemsty za niewinnie pomordowanych (dlatego morze przy Marstrand jest zamarznięte, kiedy mordercy czekają na wypłynięcie do Szkocji). Rozwiązania typowe dla teatralnej tragedii zostały przez reżysera Maurice'a Stillera i współautora scenariusza Gustafa Molandera wykorzystane nader efektywnie.

Teatralny patos znakomicie uzupełnia w Skarbie rodu Arne efektywnie wykorzystana technika filmowa. Rozpoczynająca film scena ucieczki z więzienia niczym nie ustępuje w budowaniu napięcia filmom współczesnym. Aktywniej niż we wczesnych obrazach amerykańskich pracuje kamera, która nie boi się ruchu, a ujęcia są bogato montowane, prezentując nam akcję z różnych punktów widzenia. Nie wszystko pokazane jest wprost. O pewnych wydarzeniach dowiadujemy się od osób trzecich lub wyjaśniane są w późniejszych partiach filmu, co stymuluje wyobraźnię widza. Chyba najlepszą tego typu sceną jest ostrzenie noży przez wyrzuconych z wieśniaczej chaty uciekinierów. Wieśniak i jego towarzysz z przerażeniem obserwują złowieszczo wyszczerzone gęby antagonistów, oddychając z ulgą, kiedy ci się oddalają. A jakiś czas później na niebie pojawia się łuna ognia z płonącej plebanii. Przyjemnie za to ogląda się śnieżne pejzaże mroźnej Szwecji, zamarznięte jeziora i zatoki, okryte śniegiem dachy domów. Po prostu oklaski.

Skarb rodu Arne nie jest wśród recenzowanych pozycji filmem przełomowym. Każda z wykorzystywanych technik pojawiała się już wcześniej w innych obrazach. Tutaj jednak zostały zastosowane chyba w sposób najbardziej przemyślany. Fabuła, aktorstwo, zdjęcia, wszystko tworzy spójną całość, którą ogląda się z wielką przyjemnością. Film otrzymuje ode mnie 9 gwiazdek. Zdecydowanie polecam.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz