Film o prostej dziewczynie o wielkim sercu. Trochę zbyt wielkim.
Reżyser: D.W. Griffith
Reżyser: D.W. Griffith
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 27 min.
Występują: Lillian Gish, Robert Harron, Clarine Seymour
Jest takie powiedzenie, że za każdym sukcesem wielkiego mężczyzny stoi wyjątkowa, mądra kobieta. Tak też przedstawia się sytuacja bohaterów filmu D.W. Griffitha Prawdziwe serce Susie. No, może mężczyzna nie jest aż taki wielki, ale poza tym wszystko się zgadza. Susie i William znają się "od podstawówki", mieszkają obok siebie i łączy ich w sumie niewinne młodzieńcze uczucie. Po skończeniu szkoły William chce wyjechać do college'u, jednak nie ma na to środków. By pomóc mu zrealizować marzenia, Susie sprzedaje swoją ulubioną krowę i przesyła Williamowi pieniądze jako anonimowy dobroczyńca. Uszczęśliwiony chłopak wyjeżdża na nauki, z których po kilku latach powraca jako młody pastor. Susie marzy się ślub, okazuje się jednak, że William traktuje ją jako przyjaciółkę, na żonę wybierając frywolną i leniwą Bettinę. Wiele się musi wydarzyć, aby zrozumiał swój błąd.
Prawdziwe serce Susie to ckliwy melodramat, który sto lat temu przekazywał pewne znaczące prawdy, dzisiaj jednak nieco się zdezaktualizował. Główną nauką płynącą z filmu (przynajmniej według wprowadzających plansz tekstowych) jest potrzeba dania kobietom możliwości swobodnego wyboru męża, tak aby małżeństwa zawierane były z miłości. Wszystko w porządku, tylko że ani Susie, ani Bettina nie są bohaterkami wpędzanymi w związki wbrew ich woli. Bettina wychodzi za Williama "bo za kogoś wyjść trzeba", od początku nim pogardzając i nie przywiązując specjalnej wagi do wierności. Historia Susie to natomiast jakaś apoteoza niedbania o własne interesy. Sprzedaje krowę, żeby jej wymarzony przyszły mąż mógł zdobyć wykształcenie, ale przez długie lata ukrywa przed nim, że to ona wysłała mu pieniądze. Kiedy jest świadkiem skoku w bok Bettiny, również zachowuje to dla siebie, działając na szkodę swoją i swego ukochanego. Dziewczyna jest nieszczęśliwa na własne życzenie i jakoś nie bardzo wzbudza to mój podziw.
Kiepską fabułę filmu ratują w pewnym stopniu aktorzy. Lillian Gish wyciąga ze swej postaci co może, kolejny raz znakomicie operując mową ciała i mimiką. Susie w jej wykonaniu jest w sumie bardzo sympatyczną dziewczyną, pracowitą i szlachetną. Robi też śmieszne miny i ma charakterystyczny, zabawny chód. To chyba najlepsza rola Lillian, jaką dane mi było dotychczas oglądać. Sekunduje jej równie dobry Robert Harron w roli Williama. W jego kreacji szczególnie podoba mi się to, że jest oszczędna, odmiennie od wielu przesadzonych ról męskich, które już niejednokrotnie krytykowałem. Do tego Harron przekonująco (z mała pomocą wąsów) ukazuje przemianę młodego chłopaka w dojrzałego mężczyznę. Była to niestety jedna z ostatnich ról tego przedwcześnie, tragicznie zmarłego aktora. Również Clarine Seymour jako Bettina zasługuje na wyróżnienie. Jest dwulicowa i irytująca, ale taka właśnie miała być jej (anty)bohaterka.
Kinematografia Prawdziwego serca Susie to te same wysokie standardy techniczne, do których już nas przyzwyczaił pan Griffith. Film jednak jest stonowany, akcja rozgrywa się w kameralnym otoczeniu, więc tym razem nie ma okazji podziwiania jakichś zapierających dech w piersiach efektów czy scenografii. Siłą Prawdziwego serca miała być fabuła, co sam reżyser podkreśla w planszach tekstowych wprowadzających do filmu. Moim zdanie udało się to raczej średnio, ale być może w czasach premiery film był odbierany inaczej.
Prawdziwe serce Susie oceniam na 7 gwiazdek. Scenariusz jest bardzo przeciętny, ale film pociągnęli do góry znakomici aktorzy. Mimo wszystko na tle innych filmów epoki wypada tylko nieco powyżej średniej.
źródło grafiki - www.imdb.com
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz