Film o złośliwości rzeczy martwych
Reżyseria: Norman Z. McLeod
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 8 min.
Występują: W.C. Fields, Jean Rouverol, Kathleen Howard, Tom Bupp, Baby LeRoy
W.C. Fields to kolejny z grupy filmowych komików, którzy zdobyli sobie dużą popularność w latach trzydziestych. Zaczynał od występów w przedstawieniach wodewilowych, później pojawił się na scenach Broadwayu. Pierwsze role filmowe zaliczył jeszcze w filmach niemych, a gwiazdą komedii stał się po podpisaniu kontraktu z wytwórnią Paramount w roku 1932. Cechami rozpoznawczymi jego komediowego alter ego był charakterystyczny czerwony nos i mizantropijny stosunek do życia. It's a Gift jest jednym z najpopularniejszych filmów w dorobku Fieldsa i podobno stanowi dobrą próbkę jego komediowego stylu.
Bohaterami It's a Gift są członkowie mieszkającej w New Jersey rodziny Bissonette. Pan domu Harold (w tej roli W.C. Fields) prowadzi sklep z artykułami gospodarstwa domowego, skrycie marzy jednak o przeprowadzce do Kalifornii i założeniu tam plantacji pomarańczy. Jego żona Amelia ma wysokie aspiracje (przejawiają się w wymawianiu rodzinnego nazwiska z francuskim akcentem), a poza tym zajmuje się głównie gderaniem i strofowaniem wszystkich wokoło. Jest jeszcze dwójka dzieci - córka zainteresowana spędzaniem czasu ze swoim chłopakiem i syn jeżdżący wszędzie na wrotkach. Film przedstawia ich codzienne perypetie oraz starania w kierunku przeprowadzki do Kalifornii.
Humor It's a Gift ma dwa źródła - rodzinne sprzeczki Bissonettów oraz slapstickowe gagi. Ten pierwszy aspekt obejmuje przede wszystkim popisy Amelii, która nieustannie poucza męża i ustawia do pionu dzieci. Nie jest to szczególnie śmieszne, ale przynajmniej nie zrobiono z tej postaci karykatury. Jest marudna, surowa i dokuczliwa, ale mimo wszystko w granicach rozsądku - sfrustrowana gospodyni domowa, a nie tyran z wałkiem. A może właśnie dlatego, że nie poszła a całość, nie jest zabawna? W każdym razie do atutów filmu tej postaci nie zaliczam. Kilka gderliwych scen zalicza także Fields, między innymi stawiający do pionu swojego pracownika, ale w jego wypadku są to sprawy poboczne. Ważne jest zupełnie co innego.
Slapstick Fieldsa jest bardzo dobry, śmiem nawet twierdzić, że porównywalny z mistrzami tego nurtu z lat dwudziestych. Groteskowe potyczki głównego bohatera i jego znajomych z przedmiotami martwymi są bardzo rozbudowane i pomysłowe. Jest więc golenie się Fieldsa brzytwą przy użyciu dyndającego na sznurku lusterka. Jest niewidomy, któremu protagonista bezskutecznie usiłuje przeszkodzić w zdemolowaniu stosu żarówek. Później Fields odbywa pościg po swoim sklepie za niesfornym bobasem, który sprowadza nań prawdziwy kataklizm. Jest wreszcie długa scena, w której główny bohater próbuje zdrzemnąć się na balkonie, ale nieustannie coś mu w tym przeszkadza. Wszystkie te sekwencje są przemyślane, ciekawe technicznie i choć balansują momentami na granicy dobrego smaku, nie przekraczają jej. Zdecydowanie wysoka klasa humoru. A jak na tle tego wszystkiego wypada główna gwiazda filmu? Fields prezentuje typ flegmatycznego marudy nieustannie przyciągającego różne przeciwności losu. Na wzór mistrzów slapsticku znosi je z ledwie widocznym grymasem znużenia, trwając niczym brzuchaty heros w obliczu niedoskonałości świata. Polubiłem go.
It's a Gift to klasyk w filmografii W.C. Fieldsa, ale nie klasyk filmowy w ogóle. O ile dopracowane slapstickowe gagi są wysokiej próby, otoczka fabularna nie jest tak dobra. Film jako całość nie stanowi spójnej opowieści i nie ma niczego szczególnego do przekazania. To niestety częsta cecha starych groteskowych komedii. Wystawiam 7 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz