Film o strasznych mieszczanach
Reżyseria: George Stevens
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 39 min.
Występują: Katharine Hepburn, Fred MacMurray, Fred Stone, Frank Albertson, Ann Shoemaker, Charles Grapewin, Hattie McDaniel
Sukcesy odnoszone przez Katharine Hepburn w jej pierwszych filmach są dobrym przykładem na to, jak ewoluowały od lat trzydziestych gusta fanów kina. Hepburn od samego początku zaskarbiła sobie sympatię widowni i krytyków rolami w takich obrazach jak Małe kobietki, Poranna chwała czy dzisiejsze Mam 19 lat. Jej postacie były nietypowe, bardzo idiosynkratyczne i tak mocno skupione na sobie, że zdawały się nawiązywać tylko pobieżny kontakt z rzeczywistością. Owszem, są to role wyraziste i zagrane z dużym kunsztem. A jednak tematyka tych filmów była tak samo hermetyczna jak ich bohaterki. Trudno sobie dziś wyobrazić krytyków wzdychających nad filmem, w którym dorosłe aktorki grają nastolatki, jak w Małych kobietkach. Albo nad zaciętą walką dziewczyny z rodziny robotniczej, żeby uchodzić w oczach upatrzonego chłopaka za bogatą burżujkę, jak czyni to Alice Adams, bohaterka Mam 19 lat.
Film opowiada o losach bardzo typowej dla Katharine Hepburn bohaterki. Dziewiętnastoletnia Alice Adams mieszka w średniej wielkości miasteczku gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Schludny dom rodzinny zamieszkują jeszcze chorowity ojciec, mająca wysokie aspiracje matka i utracjuszowski brat. Życiowym wyzwaniem Alice jest zdobycie odpowiedniego narzeczonego. Jednym ze środków do celu będzie wyjście na bal wydawany przez jej bogatą "koleżankę". Wiąże się to z wieloma zabiegami. Alice musi nadać swoim starym strojom pozorów nowości, nazrywać na publicznym skwerze kwiatków na bukiecik (bo na taki z kwiaciarni jej nie stać), zmusić znudzonego brata, żeby partnerował jej podczas pierwszych tańców i odgrywać przez cały wieczór niedostępną i znudzoną, chociaż tak naprawdę to Alice nikt się nie interesuje. Bal kończy się kompletną klapą, wpędzając bohaterkę w starannie skrywaną przed bliskimi rozpacz. Jej matka jednak doskonale rozumie dylemat córki - gdyby jej leniwy ojciec doszedł do jakichś pieniędzy, zamiast siedzieć wiecznie na chorobowym, Alice miałaby najlepsze stroje i najprzystojniejszych adoratorów. Przy cichej aprobacie córki Adamsowie postanawiają odmienić losy rodziny i umożliwić jej wspinaczkę po drabinie społecznej.
Momentami trudno wyczuć, czy film George'a Stevensa miał być w założeniu pompatycznym melodramatem czy czarną komedią. Na to pierwsze wskazuje absolutnie poważny styl gry Hepburn i pozostałych aktorów. Na to drugie - absurdalne wydarzenia, jakie obserwujemy na ekranie. Życie mieszkańców małych miasteczek amerykańskiego Środkowego Zachodu składa się z niedorzecznych rytuałów. Przykładem niech będzie bal, na którym młodzież bawi się według sztywnych reguł. Taniec, odpoczynek, rozmowa, wymiana spojrzeń, ignorowanie czarnoskórej obsługi, zmiana partnerów, żarciki, taniec, ukłon, do domu. Nigdy wcześniej nie widziałem młodych ludzi w podobny sposób pozbawionych spontaniczności i naturalności. Każdy element stroju, każdy gest, wszystko musi być starannie wykalkulowane i uskutecznione w odpowiednim czasie. Wszelkie naruszenie przyjętego porządku naraża delikwenta na obmowę i kpiny. Tak przynajmniej uważa Alice Adams, która dba o zachowanie pozorów nawet przed samą sobą.
Szybko staje się jasne, że ta dziewczyna, która w życiu słowa prawdy nie powiedziała, nie cieszy się popularnością rówieśników nie z powodu swego względnego ubóstwa, ale dlatego, że jest osóbką sztuczną, zakłamaną i absolutnie pustą. Jest w tym zresztą wierną córką swej matki, która nieustannie utwierdza ją w istotności wspinaczki ku bardziej wartościowemu światu. Do rangi fetysza urasta marność ich rodzinnej sytuacji materialnej, będąca rzekomą barierą społeczną. Druga połowa rodziny nie jest aż tak materialistyczna, ale również nie budzi sympatii. Niemęscy mężczyźni z rodu Adamsów to głąby dające się manipulować kobietom. Ojciec za podszeptem żony podkrada swemu pracodawcy służbowy sekret, żeby otworzyć konkurencyjną firmę. Kiedy tamten skutecznie udaremnia jego plany, Adams żałośnie obwinia go za własną porażkę. Najsympatyczniejszy wydaje się młody brat Alice, który pokpiwa sobie z fasadowego blichtru rodziny, a nawet zadaje się z Afroamerykanami (co wówczas miało budzić kontrowersje, a dziś odwrotnie), ale później wychodzi z niego nałogowy hazardzista i malwersant. Uroczy aspiranci do klasy średniej.
Wszelkie przywary, kłamstewka i obłudne sztuczki Adamsów wychodzą na jaw podczas niesamowitej sceny uroczystej kolacji, na której rodzina podejmuje narzeczonego Alice. Wszystko idzie tam nie tak, od idiotycznie dobranego menu, poprzez gafy niezdarnej, wynajętej na jeden wieczór służącej (prześmieszna Hattie McDaniel), po urocze konwersacje, podczas których pozoranctwo i kłamstwa Alice wychodzą kolejno na wierzch. I kiedy sytuacja wskazuje na to, że Mam 19 lat zakończy się jak cięta satyra, finał przynosi nieproporcjonalnie tanie odkupienie przewinień bohaterów. Pstryk i gotowe. Rzekomy happy end pozastawia niesmak większy, niż niedojedzona przez Adamsów kolacja złożona z brukselki i roztopionych lodów. Psuje on całą wymowę filmu, czyniąc z niego nieznośną szmirę. Film robiłby zdecydowanie lepsze wrażenie, gdyby wyciąć ostatnie dziesięć minut i zastąpić je na przykład niewyjaśnionym wybuchem. Albo czymkolwiek innym.
Katharine Hepburn i reżyser George Stevens z wielką niechęcią przyjęli wprowadzone w ostatniej chwili przez wytwórnię RKO poprawki do scenariusza. A jednak film nominowano do Oscara. Decydenci najwyraźniej słusznie zdiagnozowali oczekiwania krytyki. Członkowie Akademii nie mieli nic przeciwko kłamstwom, obłudzie i życiu w świecie własnych iluzji, skoro za pokutę wystarczyło pięć minut fałszywej pokory. W końcu to takie ludzkie. Mam 19 lat otrzymuje ode mnie 7 gwiazdek. Polecam oglądać tylko pierwsze 1,5 godziny filmu. Wrażenia będą zdecydowanie lepsze.
Katharine Hepburn i reżyser George Stevens z wielką niechęcią przyjęli wprowadzone w ostatniej chwili przez wytwórnię RKO poprawki do scenariusza. A jednak film nominowano do Oscara. Decydenci najwyraźniej słusznie zdiagnozowali oczekiwania krytyki. Członkowie Akademii nie mieli nic przeciwko kłamstwom, obłudzie i życiu w świecie własnych iluzji, skoro za pokutę wystarczyło pięć minut fałszywej pokory. W końcu to takie ludzkie. Mam 19 lat otrzymuje ode mnie 7 gwiazdek. Polecam oglądać tylko pierwsze 1,5 godziny filmu. Wrażenia będą zdecydowanie lepsze.
źródło grafiki - www.imdb.com
Obszerna, ale konkretna recenzja, która jest opisana w ciekawy sposób☺️☺️ kuszace pierwsze półtorej godziny oglądania filmu ☺️
OdpowiedzUsuń