To był kiepski rok dla kina. Mało odkrywczy, pełen wtórnych pomysłów, odcinania kuponów i artystycznych porażek. Uznane gwiazdy zrobiły sobie przerwę albo zaliczyły słabsze filmy. Hollywood zakończyło okres względnej swobody twórczej, wprowadzając Kodeks Haysa - narzędzie autocenzury. W ten sposób w kinie amerykańskim zapanowały sztywne reguły. Dobro (określone zgodnie z wizją twórców Kodeksu) miało zawsze triumfować, a zło ponosić karę. Koniec z nagością i zmysłowością na ekranie, żadnych związków międzyrasowych, żadnego homoseksualizmu, krytyki religii, nadmiernej przemocy. Kodeks zaczął obowiązywać mniej więcej od połowy roku i, co nie dziwi, większość filmów obecnych w dzisiejszym zestawieniu pochodzi z okresu sprzed jego wprowadzenia. Później twórcy znaleźli się w nowym świecie i potrzebowali czasu, żeby się w nim odnaleźć. W filmie europejskim nie działo się zbyt wiele. Artystyczne kino niemieckie zakończyło się na dobre. Kilka interesujących filmów wyprodukowali Francuzi i Anglicy. Pojawił się także rodzynek w postaci jednego z pierwszych filmów chińskich, bardzo zresztą dobrego. Wszystko wskazuje na to, że w historii kina rozpoczął się okres twórczej stagnacji.
Wśród twórców nastąpiła stabilizacja. Warto zwrócić uwagę na rozwój kariery genialnego scenografa Hansa Dreiera, który w dwóch filmach historycznych udowodnił swoją nieprawdopodobną pomysłowość. Bardzo pracowity rok zaliczyła aktorka Claudette Colbert z trzema wyróżniającymi się (nie zawsze na plus) rolami. Jaśniej zabłysła także gwiazda dowcipnej Myrny Loy. Jeśli chodzi o mężczyzn, był to dobry czas dla aktorów charakterystycznych. Lorre, Arliss, Beery i nade wszystko Laughton odnotowali godne uwagi występy. Spośród amantów na czoło wysunęli się William Powell i Clark Gable, obaj wąsaci, smukli i pozytywnie nastawieni do świata. W gronie reżyserów wysoką formę potwierdził Frank Capra, nie spuścił także z tonu Fritz Lang, który kontynuował karierę poza granicami swojej nieszczęsnej ojczyzny. W Anglii Alfred Hitchcock działał na poletku kina akcji, na razie rozwijając warsztat.
Średnia ocen na blogu osiągnęła kiepską wartość 7,23, co i tak nie oddaje frustracji, jaką wzbudziło we mnie wiele spośród oglądanych filmów. Kilkakrotnie zrezygnowałem z pisania recenzji, nie odnalazłszy w danym dziele niczego, o czym warto byłoby wspominać. Nie wróży to dobrze na przyszłość, ale zobaczymy. Oscarowe wybory Akademii Filmowej tym razem bardziej odpowiadały moim gustom. Duża część wyróżnionych filmów rzeczywiście należała do najlepszych. Chociaż dziwi pominięcie w nominacjach chociażby takiej Imperatorowej. Przejdźmy do nagród.
Najlepsza muzyka
Nominowani:
W. Franke Harling i John Leipold - Imperatorowa - za osobliwą oprawę dźwiękową do surrealistycznego filmu.
Rudolph G. Kopp - Kleopatra - za muzykę znakomicie dopasowaną do podniosłej narracji.
Heinz Erik Roemheld - Czarny kot - za monumentalną oprawę dla pojedynku mistrzów horroru.
Max Steiner - Wesoła rozwódka - za jazzujące rytmy pozwalające oderwać się od rzeczywistości.
Herbert Stolhart - Viva Villa! - za wojenne pieśni rewolucjonistów na czele z La Cucaracha.
Wyróżnione nazwiska to raczej aranżerzy niż kompozytorzy oryginalnej muzyki filmowej. Najchętniej przy tworzeniu oprawy dźwiękowej do filmów sięgano do repertuaru klasycznego. Były także wyjątki, zresztą wyróżniające się na plus. Herbert Stolhart stworzył muzykę do Viva Villa!, korzystając z meksykańskich pieśni ludowych i osiągnął bardzo oryginalny efekt. Zwycięzca tej kategorii, Max Steiner skorzystał w Wesołej rozwódce z dobrodziejstw jazzu, nadając filmowi dynamiczną, porywającą wręcz oprawę.
Najlepsza kinematografia
(kategoria obejmuje zdjęcia, montaż i efekty specjalne)
Nominowani:
Bert Glennon - Imperatorowa - za mroczne sportretowanie Rosji i carskiego dworu.
Borys Kaufman - Atalanta - za podwodny balet i wysmakowane obrazy rzecznej siermiężności.
Rudolph Mate - Liliom - za impresjonistyczne wizje "karuzeli życia".
John J. Mescall - Czarny kot - za stworzenie klaustrofobicznej atmosfery dzięki grze światłem i ustawieniami kamery.
Victor Milner i Anne Bauchens - Kleopatra - za gustowną kompozycję kadrów i pomysłowy montaż scen bitewnych.
Harold Rosson i William Hornbeck - Szkarłatny kwiat - za wszędobylskość i ekscytujący montaż równoległy.
W kategorii zdjęciowej wystąpiło bogactwo wyboru, w dodatku o dużej różnorodności. Doceniłem zarówno ciekawe, inspirowane kinem niemieckim wykorzystanie oświetlenia (Glennon w Imperatorowej i Mescall w Czarnym kocie), jak i pełne przepychu kompozycje zdjęciowe Kleopatry. Wielki powrót zaliczył francuski impresjonizm zaadaptowany przez Fritza Langa i Rudolpha Mate w Liliomie. Również Borys Kaufman skorzystał w Atalancie z technik impresjonistycznych, demonstrując wszechstronność tego kierunku i jego potencjał do wydobywania piękna z codzienności.
Najlepsza scenografia
(kategoria obejmuje również kostiumy)
Nominowani:
John Armstrong - Szkarłatny kwiat - za XVIII-wieczną rewię mody na ekranie.
Andre Daven - Liliom - za dowcipne ukazanie zaświatów.
Hans Dreier - Imperatorowa - za stworzenie na potrzeby filmu zupełnie nowego stylu sztuki.
Hans Dreier i Travis Banton - Kleopatra - za stylowe dekoracje imitujące starożytny Rzym i Aleksandrię.
Charles D. Hall - Czarny kot - za pomysłową konstrukcję rezydencji Poelziga.
Wśród scenografów wyróżniłem autorów kilku pomniejszych pomysłów, jak kostiumy w Szkarłatnym kwiecie czy wnętrza stworzone na potrzeby Czarnego kota. Przede wszystkim jednak zaznaczyła się kreatywna dominacja Hansa Dreiera. Przygotowane wspólnie z Travisem Bantonem dekoracje do Kleopatry to specyficzna fuzja architektury starożytnej ze współczesnym stylem art deco. Jeszcze dalej poszedł Dreier w Imperatorowej, tworząc całkowicie nowy, niesamowity styl wykorzystujący surrealistyczne skojarzenia i fantazje. Osiągnięcie godne zwycięstwa w kategorii scenografów.
Najlepszy scenariusz
Nominowani:
Arthur Caesar - Wielki gracz - za wyraziste zarysowanie protagonistów prostej opowieści.
Albert Hackett i Frances Goodrich - W pogoni za cieniem - za ostre jak brzytwa dialogi i skomplikowaną lecz czytelną intrygę.
Nunnally Johnson - Rodzina Rotszyldów - za ciekawą wizję XIX-wiecznego świata polityki i finansów.
Robert Riskin - Ich noce - za nieskomplikowaną romantyczną opowieść pozbawioną słabych punktów.
Dość ubogi wachlarz nominacji scenariuszowych ujawnia niedostatki fabularne Hollywoodu. Wyróżnione filmy również nie powalają pod tym względem na kolana, chociaż wybijają się ponad przeciętność. Nunnally Johnson zaprezentował świeże spojrzenie na dzieje żydowskiego klanu bankierów. Robert Riskin wypracował podwaliny gatunku komedii romantycznej. Arthur Caesar nakreślił ciekawe sylwetki konkurujących ze sobą protagonistów w gangsterskim Wielkim graczu. Srebrny Chronometr otrzymują Albert Hackett i Frances Goodrich za scenariusz do W pogoni za cieniem. Ta wyjątkowo zgrabna opowieść łączy soczyste dialogi z wciągającą i spójną zagadką detektywistyczną, stanowiąc prawdziwy cymes w historii kina kryminalnego.
Najlepsza aktorka drugoplanowa
Nominowane:
Louise Beavers - Imitacja życia - za nadanie wiarygodności upokarzającej i przerysowanej postaci.
Louise Dresser - Imperatorowa - za skomplikowany portret cesarzowej władającej przy pomocy swej kobiecości.
Wśród aktorek drugoplanowych wystąpiła prawdziwa posucha. Nawet dwie nominowane panie są w tej kategorii obecne dość umownie, bo można by dyskutować, czy ich role były rzeczywiście drugoplanowe. Ale kogoś trzeba było wyróżnić. Czarnoskóra Louise Beavers to jedyny jasny [sic!] punkt nękanego rasistowskimi stereotypami filmu Imitacja życia. Aktorka włożyła dużo serca w rolę, która w założeniu miała być ugrzeczniona i potulna. Zwycięża natomiast Louise Dresser, filmowa caryca Elżbieta, która potrafiła poskromić na ekranie samą Marlenę Dietrich.
Najlepszy aktor drugoplanowy
Nominowani:
Pierre Alcover - Liliom - za rolę paskudnego prowodyra doskonale czującego się za plecami innych.
Sam Jaffe - Imperatorowa - za ekscentryczną rolę księcia-idioty.
Charles Laughton - Barretowie z ulicy Wimpole - za przytłaczającą kreację człowieka o zniszczonym wnętrzu.
Peter Lorre - Człowiek, który wiedział za dużo - za barwną postać przywódcy szajki terrorystów.
C. Aubrey Smith - Rodzina Rotszyldów - za połączenie swojskości i przebiegłości w roli Wellingtona.
Jakoś tak wyszło, że większość nominacji w tej kategorii to role złoczyńców. Wyjątkiem jest C. Aubrey Smith, który popisowo wcielił się w księcia Wellingtona w Rodzinie Rotszyldów. Poza nim mamy nieco karykaturalnego terrorystę Petera Lorre, Sama Jaffe jako złowieszczego szaleńca Piotra III i Pierre Alcovera w roli złego ducha czyhającego za plecami głównego bohatera Lilioma. Srebrny Chronometr otrzymuje bez najmniejszych wątpliwości Charles Laughton, który był bezkonkurencyjny jako nękany wewnętrznymi demonami ojciec-tyran w Barretach z ulicy Wimpole.
Najlepsza aktorka
Nominowane:
Claudette Colbert - Ich noce - za wdzięczną rolę rozpieszczonej dziewczyny z potencjałem.
Ruan Lingyu - Bogini - za jedyny w swoim rodzaju portret heroicznej matki.
Myrna Loy - W pogoni za cieniem - za naturalność i rzadko spotykany talent komediowy.
Norma Shearer - Barretowie z ulicy Wimpole - za nieśmiały ale stanowczy optymizm tchnięty w słabą fizycznie postać.
Wśród głównych ról żeńskich także nie było wielkiego wyboru. Nawet Marlene Dietrich wyciszyła się, przytłoczona monumentalną scenografią Imperatorowej. Mamy za to mile widziany akcent azjatycki w postaci Ruan Lingyu. Talentem komediowym i spontanicznością zaimponowała Myrna Loy jako żeńska połówka duetu detektywów-amatorów. Srebrny Chronometr trafia do Claudette Colbert za rolę w Ich nocach. Tak się zdarzyło, że tym razem przeważył wdzięk osobisty aktorki, najlepiej widoczny w legendarnej scenie łapania stopa na zgrabną nóżkę.
Najlepszy aktor
Nominowani:
George Arliss - Rodzina Rotszyldów - za dwa oryginalne portrety żydowskich finansistów w jednym filmie.
Wallace Beery - Viva Villa! - za tragikomiczną rolę bohatera-bandyty.
Charles Boyer - Liliom - za przemyślaną kreację człowieka miłującego wolność w dobrym i złym tego słowa znaczeniu.
Clark Gable - Ich noce - za nieodparty urok osobisty i romantyczny dryg.
Adolphe Menjou - Mała panna Marker - za niezwykłą delikatność w roli opryszka o złotym sercu.
William Powell - W pogoni za cieniem - za mieszankę nonszalancji i błyskotliwości w odpowiednich proporcjach.
W tej kategorii wybór był duży i każda z nominacji to wyrazista, ciekawa rola. W przypadku George'a Arlissa nawet dwie role. Wallace Beery zaprezentował swój talent tragikomiczny, a William Powell - komiczny. Adolphe Menjou wzruszał, ujawniając skrywane pokłady dobroci. Charles Boyer dobitnie pokazał, że aktorstwo nie kończy się na deklamacji tekstu. Zwycięzcą zostaje Clark Gable, który do Ich nocy wniósł niezwykłą charyzmę i sprawne chrupanie marchewki.
Najlepszy reżyser
Nominowani:
Frank Capra - Ich noce - za kapitalne pomysły aranżacyjne.
Fritz Lang - Liliom - za ciekawy alegoryczny eksperyment stworzony z nienagannym profesjonalizmem.
W.S. Van Dyke - W pogoni za cieniem - za przemyślany minimalizm reżyserski.
Obniżka jakości filmów była związany z obniżką formy reżyserów. Wyróżniłem tylko trzech z nich. Fritz Lang to już weteran tego rankingu. W Liliomie znów pokazał coś nowego i oryginalnego, sięgając po estetykę impresjonistyczną. W.S. Van Dyke to przykład reżysera, który ucieka od drobiazgowości i stawia na potencjał swojej ekipy. Tym razem dało to znakomite efekty. Srebrny Chronometr zgarnia Frank Capra. W Ich nocach udowodnił, że potrafi podnieść ckliwość i romantyzm na wyższy poziom, umieszczając w filmie masę urzekających scen.
Najlepszy film
Nominowani:
Ich noce - za położenie solidnego fundamentu pod komedie romantyczne.
Imperatorowa - za niepowtarzalny portret Rosji "w oczach Zachodu".
W pogoni za cieniem - za wyrafinowaną rozrywkę od pierwszej do ostatniej minuty.
Tylko trzy filmy z roku 1934 otrzymały ode mnie ocenę wyższą od ósemki. Ich noce pozostają najbardziej znanym z nich, Imperatorowa jest natomiast najbardziej wysmakowana artystycznie. Jeżeli chodzi o czystą przyjemność z oglądania, W pogoni za cieniem wyprzedza obydwa, zapewniając ciekawą intrygę, świetnych bohaterów i niepowtarzalny, ironiczny klimat.
Wśród twórców nastąpiła stabilizacja. Warto zwrócić uwagę na rozwój kariery genialnego scenografa Hansa Dreiera, który w dwóch filmach historycznych udowodnił swoją nieprawdopodobną pomysłowość. Bardzo pracowity rok zaliczyła aktorka Claudette Colbert z trzema wyróżniającymi się (nie zawsze na plus) rolami. Jaśniej zabłysła także gwiazda dowcipnej Myrny Loy. Jeśli chodzi o mężczyzn, był to dobry czas dla aktorów charakterystycznych. Lorre, Arliss, Beery i nade wszystko Laughton odnotowali godne uwagi występy. Spośród amantów na czoło wysunęli się William Powell i Clark Gable, obaj wąsaci, smukli i pozytywnie nastawieni do świata. W gronie reżyserów wysoką formę potwierdził Frank Capra, nie spuścił także z tonu Fritz Lang, który kontynuował karierę poza granicami swojej nieszczęsnej ojczyzny. W Anglii Alfred Hitchcock działał na poletku kina akcji, na razie rozwijając warsztat.
Średnia ocen na blogu osiągnęła kiepską wartość 7,23, co i tak nie oddaje frustracji, jaką wzbudziło we mnie wiele spośród oglądanych filmów. Kilkakrotnie zrezygnowałem z pisania recenzji, nie odnalazłszy w danym dziele niczego, o czym warto byłoby wspominać. Nie wróży to dobrze na przyszłość, ale zobaczymy. Oscarowe wybory Akademii Filmowej tym razem bardziej odpowiadały moim gustom. Duża część wyróżnionych filmów rzeczywiście należała do najlepszych. Chociaż dziwi pominięcie w nominacjach chociażby takiej Imperatorowej. Przejdźmy do nagród.
Najlepsza muzyka
Nominowani:
W. Franke Harling i John Leipold - Imperatorowa - za osobliwą oprawę dźwiękową do surrealistycznego filmu.
Rudolph G. Kopp - Kleopatra - za muzykę znakomicie dopasowaną do podniosłej narracji.
Heinz Erik Roemheld - Czarny kot - za monumentalną oprawę dla pojedynku mistrzów horroru.
Max Steiner - Wesoła rozwódka - za jazzujące rytmy pozwalające oderwać się od rzeczywistości.
Herbert Stolhart - Viva Villa! - za wojenne pieśni rewolucjonistów na czele z La Cucaracha.
Wyróżnione nazwiska to raczej aranżerzy niż kompozytorzy oryginalnej muzyki filmowej. Najchętniej przy tworzeniu oprawy dźwiękowej do filmów sięgano do repertuaru klasycznego. Były także wyjątki, zresztą wyróżniające się na plus. Herbert Stolhart stworzył muzykę do Viva Villa!, korzystając z meksykańskich pieśni ludowych i osiągnął bardzo oryginalny efekt. Zwycięzca tej kategorii, Max Steiner skorzystał w Wesołej rozwódce z dobrodziejstw jazzu, nadając filmowi dynamiczną, porywającą wręcz oprawę.
Najlepsza kinematografia
(kategoria obejmuje zdjęcia, montaż i efekty specjalne)
Nominowani:
Bert Glennon - Imperatorowa - za mroczne sportretowanie Rosji i carskiego dworu.
Borys Kaufman - Atalanta - za podwodny balet i wysmakowane obrazy rzecznej siermiężności.
Rudolph Mate - Liliom - za impresjonistyczne wizje "karuzeli życia".
John J. Mescall - Czarny kot - za stworzenie klaustrofobicznej atmosfery dzięki grze światłem i ustawieniami kamery.
Victor Milner i Anne Bauchens - Kleopatra - za gustowną kompozycję kadrów i pomysłowy montaż scen bitewnych.
Harold Rosson i William Hornbeck - Szkarłatny kwiat - za wszędobylskość i ekscytujący montaż równoległy.
W kategorii zdjęciowej wystąpiło bogactwo wyboru, w dodatku o dużej różnorodności. Doceniłem zarówno ciekawe, inspirowane kinem niemieckim wykorzystanie oświetlenia (Glennon w Imperatorowej i Mescall w Czarnym kocie), jak i pełne przepychu kompozycje zdjęciowe Kleopatry. Wielki powrót zaliczył francuski impresjonizm zaadaptowany przez Fritza Langa i Rudolpha Mate w Liliomie. Również Borys Kaufman skorzystał w Atalancie z technik impresjonistycznych, demonstrując wszechstronność tego kierunku i jego potencjał do wydobywania piękna z codzienności.
Najlepsza scenografia
(kategoria obejmuje również kostiumy)
Nominowani:
John Armstrong - Szkarłatny kwiat - za XVIII-wieczną rewię mody na ekranie.
Andre Daven - Liliom - za dowcipne ukazanie zaświatów.
Hans Dreier - Imperatorowa - za stworzenie na potrzeby filmu zupełnie nowego stylu sztuki.
Hans Dreier i Travis Banton - Kleopatra - za stylowe dekoracje imitujące starożytny Rzym i Aleksandrię.
Charles D. Hall - Czarny kot - za pomysłową konstrukcję rezydencji Poelziga.
Wśród scenografów wyróżniłem autorów kilku pomniejszych pomysłów, jak kostiumy w Szkarłatnym kwiecie czy wnętrza stworzone na potrzeby Czarnego kota. Przede wszystkim jednak zaznaczyła się kreatywna dominacja Hansa Dreiera. Przygotowane wspólnie z Travisem Bantonem dekoracje do Kleopatry to specyficzna fuzja architektury starożytnej ze współczesnym stylem art deco. Jeszcze dalej poszedł Dreier w Imperatorowej, tworząc całkowicie nowy, niesamowity styl wykorzystujący surrealistyczne skojarzenia i fantazje. Osiągnięcie godne zwycięstwa w kategorii scenografów.
Najlepszy scenariusz
Nominowani:
Arthur Caesar - Wielki gracz - za wyraziste zarysowanie protagonistów prostej opowieści.
Albert Hackett i Frances Goodrich - W pogoni za cieniem - za ostre jak brzytwa dialogi i skomplikowaną lecz czytelną intrygę.
Nunnally Johnson - Rodzina Rotszyldów - za ciekawą wizję XIX-wiecznego świata polityki i finansów.
Robert Riskin - Ich noce - za nieskomplikowaną romantyczną opowieść pozbawioną słabych punktów.
Dość ubogi wachlarz nominacji scenariuszowych ujawnia niedostatki fabularne Hollywoodu. Wyróżnione filmy również nie powalają pod tym względem na kolana, chociaż wybijają się ponad przeciętność. Nunnally Johnson zaprezentował świeże spojrzenie na dzieje żydowskiego klanu bankierów. Robert Riskin wypracował podwaliny gatunku komedii romantycznej. Arthur Caesar nakreślił ciekawe sylwetki konkurujących ze sobą protagonistów w gangsterskim Wielkim graczu. Srebrny Chronometr otrzymują Albert Hackett i Frances Goodrich za scenariusz do W pogoni za cieniem. Ta wyjątkowo zgrabna opowieść łączy soczyste dialogi z wciągającą i spójną zagadką detektywistyczną, stanowiąc prawdziwy cymes w historii kina kryminalnego.
Najlepsza aktorka drugoplanowa
Nominowane:
Louise Beavers - Imitacja życia - za nadanie wiarygodności upokarzającej i przerysowanej postaci.
Louise Dresser - Imperatorowa - za skomplikowany portret cesarzowej władającej przy pomocy swej kobiecości.
Wśród aktorek drugoplanowych wystąpiła prawdziwa posucha. Nawet dwie nominowane panie są w tej kategorii obecne dość umownie, bo można by dyskutować, czy ich role były rzeczywiście drugoplanowe. Ale kogoś trzeba było wyróżnić. Czarnoskóra Louise Beavers to jedyny jasny [sic!] punkt nękanego rasistowskimi stereotypami filmu Imitacja życia. Aktorka włożyła dużo serca w rolę, która w założeniu miała być ugrzeczniona i potulna. Zwycięża natomiast Louise Dresser, filmowa caryca Elżbieta, która potrafiła poskromić na ekranie samą Marlenę Dietrich.
Najlepszy aktor drugoplanowy
Nominowani:
Pierre Alcover - Liliom - za rolę paskudnego prowodyra doskonale czującego się za plecami innych.
Sam Jaffe - Imperatorowa - za ekscentryczną rolę księcia-idioty.
Charles Laughton - Barretowie z ulicy Wimpole - za przytłaczającą kreację człowieka o zniszczonym wnętrzu.
Peter Lorre - Człowiek, który wiedział za dużo - za barwną postać przywódcy szajki terrorystów.
C. Aubrey Smith - Rodzina Rotszyldów - za połączenie swojskości i przebiegłości w roli Wellingtona.
Jakoś tak wyszło, że większość nominacji w tej kategorii to role złoczyńców. Wyjątkiem jest C. Aubrey Smith, który popisowo wcielił się w księcia Wellingtona w Rodzinie Rotszyldów. Poza nim mamy nieco karykaturalnego terrorystę Petera Lorre, Sama Jaffe jako złowieszczego szaleńca Piotra III i Pierre Alcovera w roli złego ducha czyhającego za plecami głównego bohatera Lilioma. Srebrny Chronometr otrzymuje bez najmniejszych wątpliwości Charles Laughton, który był bezkonkurencyjny jako nękany wewnętrznymi demonami ojciec-tyran w Barretach z ulicy Wimpole.
Najlepsza aktorka
Nominowane:
Claudette Colbert - Ich noce - za wdzięczną rolę rozpieszczonej dziewczyny z potencjałem.
Ruan Lingyu - Bogini - za jedyny w swoim rodzaju portret heroicznej matki.
Myrna Loy - W pogoni za cieniem - za naturalność i rzadko spotykany talent komediowy.
Norma Shearer - Barretowie z ulicy Wimpole - za nieśmiały ale stanowczy optymizm tchnięty w słabą fizycznie postać.
Wśród głównych ról żeńskich także nie było wielkiego wyboru. Nawet Marlene Dietrich wyciszyła się, przytłoczona monumentalną scenografią Imperatorowej. Mamy za to mile widziany akcent azjatycki w postaci Ruan Lingyu. Talentem komediowym i spontanicznością zaimponowała Myrna Loy jako żeńska połówka duetu detektywów-amatorów. Srebrny Chronometr trafia do Claudette Colbert za rolę w Ich nocach. Tak się zdarzyło, że tym razem przeważył wdzięk osobisty aktorki, najlepiej widoczny w legendarnej scenie łapania stopa na zgrabną nóżkę.
Najlepszy aktor
Nominowani:
George Arliss - Rodzina Rotszyldów - za dwa oryginalne portrety żydowskich finansistów w jednym filmie.
Wallace Beery - Viva Villa! - za tragikomiczną rolę bohatera-bandyty.
Charles Boyer - Liliom - za przemyślaną kreację człowieka miłującego wolność w dobrym i złym tego słowa znaczeniu.
Clark Gable - Ich noce - za nieodparty urok osobisty i romantyczny dryg.
Adolphe Menjou - Mała panna Marker - za niezwykłą delikatność w roli opryszka o złotym sercu.
William Powell - W pogoni za cieniem - za mieszankę nonszalancji i błyskotliwości w odpowiednich proporcjach.
W tej kategorii wybór był duży i każda z nominacji to wyrazista, ciekawa rola. W przypadku George'a Arlissa nawet dwie role. Wallace Beery zaprezentował swój talent tragikomiczny, a William Powell - komiczny. Adolphe Menjou wzruszał, ujawniając skrywane pokłady dobroci. Charles Boyer dobitnie pokazał, że aktorstwo nie kończy się na deklamacji tekstu. Zwycięzcą zostaje Clark Gable, który do Ich nocy wniósł niezwykłą charyzmę i sprawne chrupanie marchewki.
Najlepszy reżyser
Nominowani:
Frank Capra - Ich noce - za kapitalne pomysły aranżacyjne.
Fritz Lang - Liliom - za ciekawy alegoryczny eksperyment stworzony z nienagannym profesjonalizmem.
W.S. Van Dyke - W pogoni za cieniem - za przemyślany minimalizm reżyserski.
Obniżka jakości filmów była związany z obniżką formy reżyserów. Wyróżniłem tylko trzech z nich. Fritz Lang to już weteran tego rankingu. W Liliomie znów pokazał coś nowego i oryginalnego, sięgając po estetykę impresjonistyczną. W.S. Van Dyke to przykład reżysera, który ucieka od drobiazgowości i stawia na potencjał swojej ekipy. Tym razem dało to znakomite efekty. Srebrny Chronometr zgarnia Frank Capra. W Ich nocach udowodnił, że potrafi podnieść ckliwość i romantyzm na wyższy poziom, umieszczając w filmie masę urzekających scen.
Najlepszy film
Nominowani:
Ich noce - za położenie solidnego fundamentu pod komedie romantyczne.
Imperatorowa - za niepowtarzalny portret Rosji "w oczach Zachodu".
W pogoni za cieniem - za wyrafinowaną rozrywkę od pierwszej do ostatniej minuty.
Tylko trzy filmy z roku 1934 otrzymały ode mnie ocenę wyższą od ósemki. Ich noce pozostają najbardziej znanym z nich, Imperatorowa jest natomiast najbardziej wysmakowana artystycznie. Jeżeli chodzi o czystą przyjemność z oglądania, W pogoni za cieniem wyprzedza obydwa, zapewniając ciekawą intrygę, świetnych bohaterów i niepowtarzalny, ironiczny klimat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz