Film o ludziach igrających z ogniem
Reżyseria: Alfred E. Green
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 18 min.
Występują: Bette Davis, Franchot Tone, Margaret Lindsay, Alison Skipworth, John Eldredge
5 marca 1936 roku Bette Davis odebrała swojego pierwszego Oscara przyznanego jej za główną rolę w Kusicielce. Był to początek wielkiej kariery aktorki specjalizującej się w kreacjach narowistych, niesympatycznych jędz. A jednak złośliwi twierdzili, że Oscar był tylko nagrodą pocieszenia za pominięcie w poprzedniej edycji nagród przełomowej roli Davis w filmie W niewoli uczuć. Argumentowano to pewnym podobieństwem obydwu kreacji, według mnie jednak nie była to ocena sprawiedliwa. Bette jest w Kusicielce po prostu świetna. Kusicielka to także jeden z bardziej znanych filmów Alfreda E. Greena. Specjalizujący się w kinie klasy B reżyser od czasu do czasu wypuszczał obraz zaskakujący swoją jakością. Poprzednim takim przypadkiem był Baby Face ze znakomitą Barbarą Stanwyck. Oba te filmy łączy odważne podejście do kobiecości. Green miał dryg do intrygującego przedstawiania w filmach pań wyłamujących się ze schematów tradycyjnych ról społecznych.
Kusicielka opowiada o fatalnym romansie pomiędzy młodym architektem a przebrzmiałą gwiazdą teatru. Don Bellows spotyka Joyce Heath w knajpie. Niegdyś była jego muzą podziwianą na deskach Broadwayu. Jako szekspirowska Julia zainspirowała go nawet do rozwijania własnego talentu. Teraz, kiedy na szczycie zastąpiły Joyce inne aktorki, postanowiła szukać zapomnienia w butelce. Don zabiera kobietę do swojej wiejskiej rezydencji i zostawia pod opieką służącej. Początkowo bliska delirium, Joyce zaczyna z wolna odzyskiwać stabilność emocjonalną. Mężczyzna odwiedza ją od czasu do czasu i w końcu nawiązują romans. Bardzo problematyczny, gdyż architekt jest zaręczony z piękną Gail, a związek z uzależnioną od alkoholu skandalistką może poważnie zaszkodzić jego rozwijającej się karierze.
Alfred Green stworzył melodramat par excellence. Historia związku Dona i Gail jest burzliwa i pełna skrajnych emocji. Skupiony na relacji dwojga protagonistów scenariusz nie zawiera żadnych wątków pobocznych. Nie jest to jednak typowe ckliwe romansidło wywołujące nudności od nadmiaru słodyczy. Przeciwnie, film wciąga, zmusza do zastanowienia i zostawia widza z dość gorzkim posmakiem. Jest to głównie zasługa ciekawie nakreślonych bohaterów. Don i Joyce są postaciami wiarygodnymi psychologiczne i pełnymi niuansów. Co ważne, ocena ich postaw zostaje pozostawiona widzowi. Film nie opowiada się jednoznacznie po stronie żadnego z nich.
Oscarowa Bette Davis daje imponujący popis aktorstwa. Na początku filmu Joyce jest kompulsywną pijaczką zainteresowaną tylko zdobyciem kolejnych porcji alkoholu. Doprowadzona do pionu, ukazuje kolejne warstwy swej osobowości - kusicielki, twardej cyniczki liczącej tylko na siebie, delikatnej, zmęczonej życiem dziewczyny, w końcu egoistycznej desperatki próbującej wszelkimi sposobami bronić uzyskanego szczęścia. To bardzo wiele masek w jednym filmie, a Davis przechodzi od jednej do drugiej niezwykle płynnie. Trudno powiedzieć, która z nich jest prawdziwa. Prawdopodobnie każda po trochu. Polubiłem to pogubione, pyskate babsko, chociaż wiele jej wyborów było ewidentnie egoistycznych bądź nierozsądnych. Świetna postać.
Grany przez Franchota Tone'a architekt Don to całkiem inna para kaloszy. Początkowo ukazany jako idealista pragnący ocalić swój młodzieńczy przedmiot uwielbienia, szybko zapomina o honorze, nawiązując romans z Joyce za plecami narzeczonej. Co prawda nie robi tego z wyrachowania. W krytycznym momencie zachowuje się jak mężczyzna, ale... gdy wychodzi na jaw pewien brudny sekret z przeszłości Joyce, Don wcale nie jest tak wyrozumiały, jak można by się spodziewać. Choć samemu daleko mu do świętości, na moment zmienia się w nieznośnego moralistę. Widać w tym zwrocie akcji brudne nożyce cenzorskiego Urzędu Haysa, który dociął scenariusz do swych świętoszkowatych reguł. Z dzisiejszej perspektywy odmienne standardy moralności dla kobiet i mężczyzn są niezwykle rażące. W rezultacie film znalazł się na krawędzi otchłani żenady. A jednak Alfred Green przy wydatnej pomocy Bette Davis zdołał uratować zakończenie. Potępiona Joyce wychodzi z całej awantury obronną ręką.
Kusicielka jest znacznie lepszym filmem, niż można by się spodziewać. Dzięki staraniom reżysera i głównej gwiazdy filmu w nieco tandetne klisze fabularne tchnięto prawdziwego ducha. Joyce Heath zostaje dla mnie jedną z ciekawszych filmowych postaci lat trzydziestych. Bette Davis w pełni zasłużyła na swojego Oscara. Warto poświęcić temu filmowi jeden wieczór choćby ze względu na tak znaczne osiągnięcie aktorskie. Wystawiam 8 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz