Reżyseria: Clarence Brown
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 32 min.
Występują: Greta Garbo, Fredric March, Basil Rathbone, Freddie Bartholomew, Maureen O'Sullivan, May Robson, Reginald Owen
Greta Garbo po raz pierwszy zagrała Annę Kareninę w niemym filmie z 1927 roku w reżyserii Edmunda Gouldinga. Rola ta nie była dla aktorki w pełni satysfakcjonująca, przede wszystkim z uwagi na cukierkowe, hollywoodzkie zakończenie (chociaż w Europie rozpowszechniano wersję z innym, bliższym książkowemu oryginałowi). W każdym razie osiem lat później Szwedka przyjęła propozycję ponownego wcielenia się w postać Anny, tym razem w reżyserii Clarence'a Browna. Brown wcześniej prowadził Garbo między innymi w Symfonii zmysłów oraz w jej dźwiękowym debiucie Annie Christie. Mimo tego, że obie Kareniny są adaptacją tej samej powieści, różnią się bardzo od siebie. Obraz z 1927 roku był typowym oddziałującym na emocje widza melodramatem, który skupiał się prawie wyłącznie na toksycznym romansie Anny z Wrońskim. Film Browna kładzie większy nacisk na społeczne konwenanse oraz głębię psychologiczną. Co tu dużo mówić, dialogi dały możliwość opowiedzenia tej historii w zupełnie inny sposób, co skrzętnie wykorzystała zarówno Garbo, jak i reżyser.
Zanim lepiej poznamy tytułową bohaterkę naszej opowieści, film sporo miejsca poświęca jej przyszłemu kochankowi, hrabiemu Wrońskiemu. Prowadzi on bujne życie oficera, pełne pijaństwa i hulanek. Annę, uwięzioną w chłodnym małżeństwie z carskim urzędnikiem Aleksiejem Kareninem, poznaje przypadkiem. Pośrednikiem jest brat kobiety, który jest jego kompanem od kieliszka. Anna i Wroński od pierwszego spotkania pałają wzajemną fascynacją i wkrótce rozpoczynają publiczny romans. Ich brak skrupułów, nawet w obecności zdradzanego męża, wywołuje wzburzenie opinii publicznej. Wrażliwy na punkcie własnego wizerunku Karenin postanawia przywołać żonę do porządku, używając jako karty przetargowej ich dziesięcioletniego syna.
Najbardziej wyrazistym wątkiem filmu jest tragizm Anny Kareniny jako kobiety, żony i matki. Jej bulwersujący obyczajowo romans z Wrońskim, którego oboje nie chcą ukrywać, powoduje opłakane konsekwencje wyłącznie dla niej. Stopniowo odwracają się od niej znajomi, a bliscy wykazują niezrozumienie. Korzystający ze swej władzy mąż, którego interesuje wyłącznie zachowanie pozorów, skutecznie ogranicza jej kontakt z synem. Współczucie wyraża jedynie niższa stanem służba, którą Anna zawsze traktowała z wyrozumiałością. Kiedy idealna miłość zaczyna przygasać, staje się jasne, że Wroński może w każdej chwili wrócić do życia, jakie wiódł przedtem. Tymczasem dla Anny powrót jest zamknięty. Jest to tragedia, która w sposób bezpośredni wynika z patriarchalnego charakteru rosyjskiego społeczeństwa, które jakiegokolwiek kobiecego nonkonformizmu nie toleruje i nie wybacza. Film ukazuje także ponure skutki idealistycznego, absolutnego pojmowania miłości. Bohaterka, podchodząca do tych spraw na całego, zderza się brutalnie z rzeczywistością. Okazuje się, że tylko ona zachowuje taką bezkompromisowość. Jej otoczenie idzie na ustępstwa, wychodząc na tym znacznie lepiej.
Co do aktorstwa, jeden ze współczesnych filmowi krytyków słusznie stwierdził, że Greta Garbo przytłacza swoim patosem wszystkich pozostałych odtwórców poza Basilem Rathbone'em. Garbo jest w swoim żywiole - wyniosła, liryczna, orbitująca w świecie ideałów wysoko ponad powszedniością. Rathbone, grający jej męża-karierowicza, jest na swój sposób podobnie wyobcowany. Tyle tylko, że porywy serca zastępuje u niego zimne wyrachowanie. Fredric March jako Wroński nie dorasta do pięt temu doskonałemu automatowi, który zamiast życia rodzinnego wybrał pełną poświęceń ale i splendoru karierę dworskiego biurokraty.
Anna Karenina zwraca także uwagę oryginalną pracą kamery, za którą stanął William H. Daniels. Sposób filmowania otwierającej film uczty wprost zapiera dech w piersiach dzięki wszędobylskości i jakby pijackiemu rozmachowi. Interesujące są także spojrzenia z góry podczas co bardziej podniosłych momentów oraz oddawanie emocji przy pomocy ruchu kamery (na przykład ucieczka wraz z Garbo przed bezlitosnym spojrzeniem Rathbone'a). Stronę wizualną godnie uzupełnia scenografia Cedrica Gibbonsa, ze smakiem oddająca niuanse XIX-wiecznej Rosji.
Anna Karenina Clarence'a Browna to ambitna próba przeniesienia na ekran społecznych i psychologicznych aspektów powieści Tołstoja. W dużej mierze udana, przede wszystkim dzięki wyniosłości i dostojeństwu duetu Garbo-Rathbone. Nie jest to zwykły hollywoodzki wyciskacz łez i, chociaż nie stanowi jakiegoś kamienia milowego w rozwoju kina, jest dowodem na to, że w Fabryce Snów od czasu do czasu powstawały również rzeczy ambitniejsze. Wystawiam 8 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz