sobota, 30 czerwca 2018

Symfonia zmysłów/Flesh and the Devil (1926)

Film o pokusach.

Reżyseria: Clarence Brown
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 52 min.

Występują: John Gilbert, Greta Garbo, Lars Hanson, Barbara Kent, George Fawcett

I znów przyszło mi oglądać melodramat z największymi gwiazdami Hollywood w rolach głównych. To już trzeci w roku 1926 (po Szkarłatnej literze i Cyganerii). Oddam jednak szacunek reżyserowi Clarence'owi Brownowi, bo w przeciwieństwie do twórców wspomnianych dzieł nie próbuje manipulować uczuciami widza. Zamiast tego daje nam okazję do podziwiania w akcji doskonałej manipulantki, której hobby jest zdobywanie i podporządkowywanie sobie kolejnych mężczyzn. Obsadzonej w roli kobiety fatalnej Grecie Garbo Symfonia zmysłów zapewniła w USA status supergwiazdy. Zasłużenie.

Akcja filmu dzieje się w Niemczech pod koniec XIX wieku. Bohaterami są dwaj młodzieńcy wywodzący się z niemieckich rodów arystokratycznych. Leo von Harden (John Gilbert) i Ulrich von Elzt (Lars Hanson) przyjaźnią się od dzieciństwa. Kiedy rozpoczyna się film, wracają właśnie z wojska na urlop w rodzinnych stronach. Jak przystało na młodych baronetów, przyjaciele spędzają wolny czas na balach i hulankach. Pewnego wieczoru Leo poznaje piękną niewiastę o imieniu Felicitas. Oboje wpadają sobie w oko i rozpoczynają błyskawiczny, gorący romans. Sielanka zostaje przerwana, kiedy pewnej nocy nakrywa ich w swej sypialni hrabia von Rhaden, mąż Felicitas, o którym "zapomniała" kochankowi powiedzieć. Konkurenci rozstrzygają swój konflikt w pojedynku, który kończy się śmiercią hrabiego. Skutkiem tego Leo zmuszony jest wyjechać na kilka lat do Afryki. Opiekę nad pogrążoną w żałobie wdową powierza swemu przyjacielowi Ulrichowi. Kiedy po kilku latach wygnania powraca, by połączyć się z ukochaną, okazuje się, że ta w międzyczasie ponownie wyszła za mąż... za Ulricha. Leo staje przed trudnym wyborem pomiędzy miłością a lojalnością, a Felicitas wcale nie zamierza ułatwiać mu decyzji.

Symfonia zmysłów to prawdziwa symfonia aktorska. Greta Garbo jako modliszka łapczywie i beznamiętnie konsumująca kolejnych mężczyzn jest fenomenalna. Jej sceny z Johnem Gilbertem wypełnione są zwierzęcym magnetyzmem. Symbolem ich związku może być scena odpalania przez mężczyznę papierosa w ustach kochanki. Ale Felicitas to także cyniczny chłód, który widać jak na dłoni, gdy po śmierci pierwszego męża kobieta z satysfakcją dobiera żałobny welon. Aktorskim kunsztem dorównuje jej Gilbert, tym razem jako targany sprzecznymi namiętnościami, honorowy arystokrata. Nawet nielubiany przeze mnie Lars Hanson, mimo właściwej sobie ekspresyjnej gestykulacji, zalicza w Symfonii udany występ. Co zabawne, między przyjaciółmi również panuje chemia zahaczająca prawie o homoerotyzm. Jako druhowie nie mogą bez siebie żyć, jako konkurenci o względy tej samej kobiety... Powiem tylko, że warto ich zobaczyć w tej sytuacji.

Na oklaski zasługuje także umiejętne budowanie nastroju przez Clarence'a Browna. Znakomicie rozegrana została najlepsza w filmie scena przyłapania Leo i Felicitas przez hrabiego in flagranti. Suspens i późniejsze uczucie wstydu i zażenowania, jakie przeżywa cała trójka, jest podkreślone przez ciekawe i zręcznie zmontowane ujęcia. Pomysłowo wystylizowano również pojedynek między Leo a von Rhadenem, obserwowany z oddalenia tak, że widoczne są tylko profile przeciwników. Reżyser i odpowiedzialny za zdjęcia William Daniels zręcznie posługują się niuansami - sygnały wysyłane przez Garbo swoim kochankom są dyskretne, wymowne i takoż ukazane przez kamerę. To zdumiewające, ile można pokazać, umiejętnie filmując kobietę klękającą w kościele lub zdejmującą przemoczone pantofle przy kominku.

Muszę jednak wytknąć Symfonii zmysłów dwie kwestie. Pierwszą jest postać pastora, który kilkakrotnie usiłuje odwieść Leo od zgubnego dla niego romansu. Czyni to z wyjątkowo niestrawnym patosem i z pozycji moralnej wyższości, którą niezbyt przyjemnie się ogląda. Główną przyczyną jest słaba gra aktorska George'a Fawcetta. Druga sprawa to nazbyt wygodne dla wszystkich zainteresowanych zakończenie filmu. Zwłaszcza końcowy los Felicitas, niejako uprzedmiotowiający tę postać, niezbyt mnie usatysfakcjonował. Choć z drugiej strony doceniam towarzyszącą mu smakowitą ironię.

Symfonia zmysłów to inteligentny melodramat z wieloma zapadającymi w pamięć scenami i wyśmienitą rolą Grety Garbo. Jednocześnie nie sposób zarzucić mu jakichś wyższych ambicji. Po prostu bardzo dobry film w swoim gatunku i niewiele ponadto. 8 gwiazdek będzie jak znalazł.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz