Film o najgorszym weselu na świecie
Reżyseria: René Clair
Kraj: Francja
Czas trwania: 1h 45 min.
Występują: Albert Préjean, Geymond Vital, Olga Czechowa
Czas na odrobinę francuskiego humoru. Słomkowy kapelusz to adaptacja XIX-wiecznej sztuki teatralnej wykpiwającej obłudę i hipokryzję paryskich burżujów. Film jest dość zjadliwą satyrą nie oszczędzającą żadnego ze swych bohaterów. Początkowo nie spotkał się z dużym entuzjazmem widowni, sławę zyskując dopiero po latach jako dzieło wyróżniane przez krytyków filmowych. Czy słusznie? Przyjrzyjmy mu się bliżej.
Akcja Słomkowego kapelusza rozgrywa się w ciągu jednego dnia. Fadinard, młody burżuj spieszący się na własny ślub, ma podczas podróży bryczką niezwykły wypadek. Koń wypada z drogi i ląduje w krzakach, niszcząc zaplątany w nich słomkowy kapelusz. Z pozoru błaha sprawa okazuje się niezwykle poważna, bowiem w zaroślach urzędował właśnie porucznik Tavernier wraz ze swoją kochanką, panią de Beauperthuis. Kobieta nie może wrócić do domu bez kapelusza, bo ryzykowałaby kompromitację przed mężem. Para podąża za Fadinardem do jego rezydencji, gdzie pułkownik stawia panu młodemu ultimatum - ma zdobyć dla jego kochanki nowy słomkowy kapelusz albo Tavernier zdemoluje mu dom. Fadinard jest zmuszony ruszyć na poszukiwania, a w międzyczasie znaleźć czas na uczestnictwo we własnym ślubie i weselu. Jak można się domyślić, ani ceremonia, ani poszukiwania nie będą należeć do szczególnie udanych.
Mam ze Słomkowym kapeluszem kilka poważnych problemów. Pierwszym jest kwestia zawieszenia niewiary. Intryga filmu jest szyta grubymi nićmi. Trudno uwierzyć, że ktoś poszedłby na taki układ jak Fainard. Zamiast biegać jako chłopiec na posyłki, powinien zebrać swoich gości weselnych i wyrzucić bezczelnego intruza z domu. Potrzeba zachowania pozorów jest u niego tak silna, że zamiast to zrobić, kryje nieproszonych gości. Drugim problemem jest sama postać Taverniera - chamskiego, wulgarnego prostaka zupełnie pozbawionego wdzięku. Porucznik nie tylko posuwa się do szantażu Bogu ducha winnego pana młodego, ale w przypływach wściekłości niszczy antyki i pomiata kamerdynerem. Nie jest to antagonista, którego kochamy nienawidzić, to po prostu irytujący dureń. Dobrze wypada jedynie w początkowej scenie zniszczenia kapelusza, później jest tylko gorzej.
Humor filmu ma ironiczny posmak. Oprócz obłudnego porucznika i stłamszonego głównego bohatera przyglądamy się jeszcze dużej grupie gości weselnych, którzy reprezentują rozmaite burżuazyjne stereotypy. Jest wśród nich ojciec panny młodej, który całe wesele męczy się w przyciasnych butach, jest oderwany od rzeczywistości, przygłuchy wujcio, są plotkujące matrony i inni. Wszystkich ich łączy skłonność do owijania w bawełnę i generalne znudzenie otoczeniem. Pozwala to kilka udanych scen, na przykład kiedy zblazowani goście przysypiają podczas przemowy urzędnika udzielającego ślubu. Niestety jest też sporo sekwencji mniej ciekawych, cierpiących głównie przez nadmierne przedłużanie tych samych gagów. Do tej kategorii należą coraz bardziej nużące kłótnie między Fairnardem a porucznikiem albo cucenie mdlejącej ze strachu pani de Beauperthuis.
Tak naprawdę Słomkowy kapelusz cierpi przede wszystkim na tym, że pełną dowcipnych dialogów komedię zaadaptowano na film niemy. Zamiast ostrych jak brzytwa pojedynków słownych przez długie minuty zmuszeni jesteśmy oglądać obficie gestykulujących ludzi. Niezbyt mnie to satysfakcjonuje. Choć dostrzegam w filmie pozytywne aspekty (nie wspomniałem jeszcze o świetnej scenografii, w szczególności o okazałym wyposażeniu mieszczańskich domostw), nie podobał mi się i z pewnością nie znajdzie miejsca na mojej osobistej liście klasyków. Wystawiam mu liche 6 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń