Film o cwanym jankesie
Reżyseria: Ted Wilde
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 26 min.
Występują: Harold Lloyd, Ann Christy, Bert Woodruff
Speedy był ostatnim filmem niemym Harolda Lloyda. Po rozgrywającym się w wiejskim otoczeniu, bardzo dobrym Braciszku reżyser Ted Wilde postanowił powrócić ze swoją gwiazdą do wielkiego miasta. Akcja Speedy'ego rozgrywa się w Nowym Jorku, metropolii, której mieszkańcy "biorą sobotnią kąpiel w piątek, żeby w niedzielę mieć czas na odbębnienie poniedziałkowego mycia". Spieszą się wszyscy z wyjątkiem głównego bohatera filmu oraz jego przyszłego teścia.
Lloyd wciela się w tytułowego Harolda "Speedy'ego" Swifta, zagorzałego kibica New York Yankees i lekkoducha zmieniającego pracodawców jak rękawiczki. W przeciwieństwie do poprzednich kreacji komika, o tym bohaterze można powiedzieć niewiele dobrego. Swift reprezentuje sobą najgorsze jankeskie stereotypy - to tępy, głośny, materialistyczny cwaniak, ale w dodatku leń i facet pozbawionym etyki zawodowej. Z pracy wyrzucany jest tak często, że uważa to za naturalny stan rzeczy. Do tego jest prostakiem podsiadającym ludzi w tramwaju. Dziewczyna Harolda, Jane Dillion, to niewiele mądrzejsza od niego dzierlatka, wybuchająca śmiechem po każdym nawet najgłupszym numerze swojego chłopaka. Jedyna poważniejsza osoba w tym gronie to ojciec Jane, Pop Dillon, właściciel ostatniej w Nowym Jorku konnej taksówki. Wokół niego toczyć się będzie fabuła filmu opowiadająca o próbie wykupienia starszego pana przez zmotoryzowaną konkurencję.
Speedy nie przypadł mi do gustu z dwóch powodów. Pierwszym jest opisany już irytujący główny bohater. "Speedy" szybko wzbudził moją szczerą antypatię, wskutek czego nie bardzo mnie obchodziły jego perypetie. Drugi problem to kadłubowy scenariusz. Luźny wątek fabularny łączący kolejne skecze to popularne rozwiązanie wśród twórców niemych komedii. Tym razem jednak nie sprawdza się. Poszczególne "akty" filmu są od siebie niemal niezależne. Najpierw oglądamy Harolda tracącego pracę z powodu roztargnienia. Później jesteśmy świadkami bardzo długiej randki bohatera i jego dziewczyny na Coney Island. Kolejny epizod to perypetie Harolda jako wyjątkowo nieudolnego taksówkarza. Właściwie dopiero ostatnie pół godziny filmu skupia się na intrydze związanej z atakiem konkurencji na Popa Dilliona. Nie jestem pewien, czy film nie prezentowałby się lepiej, gdyby go rozbić na cztery krótkometrażówki. Poszczególne epizody nie mają ze sobą prawie nic wspólnego.
Humor w Speedym oparty jest na ekstrawaganckich wyczynach głównego bohatera (telefoniczne "oglądanie" meczu w czasie pracy, podsiadanie ludzi w tramwaju, zabawa w ganianego z policjantem) albo na jego nieudolności (rozmaite perypetie z taksówką). Z tego schematu wyłamuje się tylko jeden gag, moim zdaniem najzabawniejszy w filmie. Do kieszeni marynarki bohatera przypadkiem trafia krab, który podszczypuje kolejnych przechodniów, budząc ich gniew na niewinnego Harolda. Obok humoru Speedy zawiera sporo akcji. Finałowe sceny filmu obejmują wieloosobową bójkę uliczną oraz szaleńczy pościg samochodowy z licznymi zwrotami akcji. Muszę jednak powiedzieć, że bawiłem się przy tych scenach dużo gorzej niż przy wszystkich poprzednich filmach Lloyda. Dobre skecze to jednak za mało. Potrzebny jest porządnie wykreowany bohater i przemyślany scenariusz.
Speedy zdecydowanie mi nie podszedł. To niedopracowany film, który w większym stopniu irytuje niż bawi. Aż dziw bierze, że został nominowany do Oscara. Jest najsłabszą z oglądanych przeze mnie komedii Lloyda. Otrzymuje słabe 6 gwiazdek. Spokojnie można go sobie darować.
źródło grafiki - www.imdb.com
"to niedopracowany film" hahaha...
OdpowiedzUsuń