niedziela, 23 czerwca 2019

Król kobiet/The Great Ziegfeld (1936)

Film o człowieku rodem z amerykańskiego snu

Reżyseria: Robert Z. Leonard
Kraj: USA
Czas trwania: 3 h 4 min.

Występują: William Powell, Louise Rainer, Myrna Loy, Frank Morgan, Virginia Bruce, Reginald Owen, Nat Pendleton

Amerykańskie kino zawdzięczało broadwayowskim teatrom bardzo wiele. Były one biblioteką spektakli adaptowanych na duży ekran, kopalnią nowych gwiazd, reżyserów, scenarzystów i scenografów, a także źródłem koncepcji całego gatunku filmowego, jakim stał się musical. Bez Broadwayu nie byłoby Hollywood takiego, jakim go znamy. Artyści kinowi nie zapominali zresztą o swoich korzeniach, często oddając w filmach hołd teatralnemu środowisku. Kiedy w 1932 roku zmarł Florenz Ziegfeld, legendarny broadwayowski impresario, wytwórnia Universal zakupiła od wdowy po nim prawa do nakręcenia filmu biograficznego. Była to nie lada gratka, ponieważ życie Ziegfelda było nierozłącznie splecione z historią Broadwayu. Wskutek pewnych zawirowań prawa do obrazu zostały sprzedane MGM-owi razem z kontraktem obsadzonego w tytułowej roli Williama Powella. Ponieważ scenariusz przewidywał przedstawienie na ekranie historii wciąż żyjących współpracowników tytułowego bohatera, pomysł na film spotkał się z mieszanymi uczuciami. W rezultacie nazwiska kilku bohaterek Króla kobiet zmieniono na fikcyjne. Mimo tych kontrowersji monumentalny, trzygodzinny musical odniósł duży sukces zwieńczony Oscarem dla najlepszego filmu. Nawiasem mówiąc, w chwili premiery był najdłuższym kinowym filmem wszech czasów. Choć obecnie oceniany jest dość krytycznie, Król kobiet stanowił ważny krok w rozwoju musicalu oraz rodzącego się właśnie podgatunku filmu biograficznego.

Opowieść o Ziegfeldzie jest iście monumentalna. Wypełniony do granic możliwości dialogami, występami artystycznymi i szczegółami życia impresaria film i tak wydaje się mocno skróconą wersją jego biografii. Bohater rozpoczyna karierę jako promotor jarmarcznego siłacza i rywalizuje z podobnym sobie spryciarzem - Billingsem, który opiekuje się pięknością tańczącą arabski taniec brzucha. Z czasem współzawodnictwo Ziegfelda z Billingsem zmienia się w przyjacielską rywalizację, a w końcu we współpracę. Obserwujemy, jak impresario podbija sceny Broadwayu dzięki sprowadzeniu z Europy utalentowanej śpiewaczki Anny Held, która wkrótce zostaje jego żoną. Jesteśmy świadkami kolejnych ryzykownych pomysłów, które przynoszą mu nie tylko sukcesy, ale także i porażki. Ziegfeld raz za razem upada, by się podnieść i powrócić z nowymi koncepcjami. Ostatnimi przeszkodami na jego drodze będą: rozwój kina jako konkurencji dla teatru oraz Wielki Kryzys.

Robert Z. Leonard, specjalista od musicali, poszedł w Królu kobiet nieco inną drogą niż w swoich poprzednich filmach muzycznych. Mamy do czynienia z pełnokrwistą biografią uzupełnianą muzyką tylko wówczas, kiedy prezentowane są najważniejsze artystyczne dokonania Ziegfelda. Jednocześnie mimo długości filmu historię jego życia ogląda się ciekawie. Zasługa to głownie Williama Powella, który szeroko rozwinął w tej roli skrzydła. Jego Ziegfeld to człowiek niezwykłego hartu ducha, pełny pomysłów, niezałamujący się porażkami i promieniujący pozytywną energią. Posiada przy tym, na co wskazuje trafny polski tytuł filmu, smykałkę do postępowania z kobietami. Dzięki urokowi osobistemu, pewnej dozie bezczelności i odwadze pozyskuje do swoich spektakli kolejne gwiazdy. Kobiety te tak naprawdę podejmują wielkie ryzyko, współpracując z człowiekiem, którego nie trzymają się pieniądze. A jednak ciężko nie wierzyć w kogoś, kto posiadł zdolności błyskawicznej improwizacji i uczenia się na własnych błędach. Znakomita to rola, zresztą sam Powell wskazywał ją jako najbardziej dopracowaną ze swoich aktorskich kreacji.

Na osobne omówienie zasługują wspomniane muzy. Bardzo od siebie różne, z każdej jednak główny bohater zdołał wyciągnąć to, co najlepsze. Pierwszą jest Anna Held, podebrana Billingsowi w Europie. Afektowana, humorzasta, jest prawdziwą diwą, która rozwija skrzydła dzięki radom swego protektora i wymyślonej przez niego kampanii promocyjnej (jej elementem są przecieki o kąpielach gwiazdy w mleku). Kolejna niewiasta to zadziorna, leniwa i chciwa Audrey Dane (bardzo wyrazista kreacja w wykonaniu Virginii Bruce), która zostaje gwiazdą nowego spektaklu Ziegfeld Follies, a następnie wywołuje bałagan w życiu osobistym bohatera. Fannie Brice (grana przez samą siebie) zostaje przez impresaria wyciągnięta z podrzędnej burleski i uczyniona wielką śpiewaczką. W końcu Billie Burke, jego druga żona, nie będąca już artystką, a raczej duchowym wsparciem. Obok kobiet poznajemy także współpracowników Ziegfelda. Billings - jego przyjaciel i rywal o tubalnym śmiechu, lokaj Sidney pozyskany obietnicą osobistego szacunku i wierny Ziegfeldowi do końca życia oraz księgowy Sampson wiecznie doprowadzany przez rozrzutność szefa do białej gorączki.

Tłem historii Ziegfelda są losy Broadwayu, którego impresario jest istotną częścią. Nie ukazano tu zbyt wyraźnie kolejnych etapów ewolucji amerykańskiego teatru. Wyrazistymi punktami są tylko - rozwój kina i związany z nim odpływ gwiazd oraz Wielki Kryzys, który prowadzi teatry do tymczasowego upadku. Sporo wysiłku włożono natomiast w oddanie scenicznej atmosfery poszczególnych spektakli. Przedstawienia przygotowano z dużym przepychem, wykorzystując między innymi monumentalne dekoracje (w tym gigantyczny "tort weselny"). Wszystko jednak z zachowaniem zasad realizmu - nie ma tu niczego, co nie zdałoby egzaminu w prawdziwym teatrze. Dużą kreatywnością wykazał się także specjalista od kostiumów, osławiony Adrian, który otrzymał na ten cel obfity budżet i w pełni go wykorzystał. Wspomnieć też trzeba o muzyce, utrzymanej w duchu "scenicznego jazzu" i zebranej w całość przez Waltera Donaldsona. Ścieżka dźwiękowa pozbawiona jest oczywistych hitów, jednak ładnie wkomponowuje się w klimat filmu.

Król kobiet jest dzisiaj oceniany jako jeden ze słabszych filmów oscarowych - rzekomo zbyt długi, przegadany, odległy od współczesnych problemów. Nie zgadzam się z tym podejściem. William Powell wykreował bohatera z krwi i kości - pogodnego, energicznego, zaczynającego wciąż od nowa człowieka amerykańskiego snu. Warto poświęcić nieco czasu, żeby zapoznać się z wciągającą i budzącą sympatię historią nietuzinkowej osobowości. Król kobiet otrzymuje ode mnie 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz