niedziela, 2 czerwca 2019

Mayerling (1936)

Film o więźniach własnych umysłów

Reżyseria: Anatole Litvak
Kraj: Francja
Czas trwania: 1 h 28 min.

Występują: Charles Boyer, Danielle Darrieux, Jean Dax, Jean Debucourt, Andre Dubosc, Rene Bergeron, Gabrielle Dorziat

30 stycznia 1889 roku jedyny syn cesarza Franciszka Józefa Arcyksiążę Rudolf oraz jego młoda kochanka, baronówna Maria Vetsera, odebrali sobie życie w cesarskiej rezydencji myśliwskiej Mayerling. Wydarzenie to zatrzęsło posadami Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Zszokowani Habsburgowie nie mieli zamiaru rozpowszechniać informacji o szczegółach tragedii, dlatego narosło wokół niej sporo mniej lub bardziej wiarygodnych teorii. Niemal 50 lat później Anatole Litvak postanowił w swoim filmie przedstawić jedną z popularniejszych wersji wydarzeń. Można ją nazwać psychologiczno-romantyczną, wydaje się jednak zbliżona faktom historycznym. Mayerling zdobył niespodziewanie dużą popularność nie tylko we Francji, ale także w Stanach Zjednoczonych, zapewniając odtwórcom głównych ról - Charlesowi Boyerowi i Danielle Darrieux - międzynarodową sławę. Opowieści o nieszczęśliwej miłości zawsze były w cenie. Jeżeli chodzi o jakość samego filmu, jest interesujący, mam jednak pewne zastrzeżenia.

Mayerling sporo miejsca poświęca politycznemu tłu całej tragedii. Cesarstwo Habsburgów ukazano jako tragikomiczne państwo policyjne, w którym nawet następca tronu jest pod stałą obserwacją tajnych służb. Rudolf to postać rozdarta - liberał i uczestnik studenckich protestów, przyjaciel wichrzycielskiego dziennikarza a jednocześnie człowiek bezsilny, pozbawiony wpływu na sprawy państwowe. Jego małżeństwo z belgijską księżniczką Stefanią jest całkowitą fikcją, stosunki z ojcem nie wykraczają poza oficjalne formalności, natomiast premier rządu jest wręcz prześladowcą Arcyksięcia, śledzącym każdy jego ruch. Rudolf odreagowuje niepowodzenia poprzez pijaństwo i przygody z cały czas zmieniającymi się kochankami. Pewnego dnia przypadkiem spotyka na ulicy dziewczynę, która początkowo nie rozpoznaje w nim następcy tronu. To początek intensywnego uczucia. Maria okazuje się zupełnie inna, niż otaczające Rudolfa kobiety - subtelna, głęboka, poważnie myśląca o życiu. Arcyksiążę postanawia zrobić wszystko, by uzyskać rozwód ze Stefanią i ożenić się ze swą prawdziwa miłością. Franciszek Józef nie ma jednak zamiaru pozwolić na obyczajowy skandal i mezalians.

Historia została opowiedziana wyraźnie z perspektywy Rudolfa, niewątpliwie biorąc jego stronę. Arcyksiążę rzeczywiście ma powody do depresji, trzeba jednak powiedzieć, że jest nielichym ciężarem dla cesarskiej rodziny. Zamiast cierpliwie czekać na objęcie tronu, aktywnie działa przeciwko polityce ojca. O jego ekscesach pijackich i seksualnych wie cały Wiedeń. Nieszczęsna żona Rudolfa, odrzucona i skazana na zapomnienie, nawet nie występuje w filmie. Książę okazuje się absolutnym egocentrykiem nieczułym na rację stanu ani uczucia swoich bliskich. Nie pomaga mu w tym Franciszek Józef, rezygnujący całkowicie z roli ojca na rzecz powinności władcy. W takim otoczeniu dziedzic cesarskiego tronu nie ma szans na rozwój i obrócenie swych politycznych marzeń w rzeczywistość. Wymagałoby to wytrwałości i rozwagi, a on musi mieć wszystko tu i teraz. Nawet uwielbiana przez niego Maria pozostaje w cieniu kochanka, wyrozumiale akceptując jego ekscesy i utwierdzając w poczuciu krzywdy. Ją samą cechuje brak złudzeń co do swojej roli. Zostaje w tym poczuciu utwierdzona krótką lecz dobitną rozmową z cesarzową Elżbietą, która wyjawia Marii, że jako żona Franciszka Józefa nigdy nie była szczęśliwa. Poza krótkim okresem na samym początku. W rezultacie zamiast wsparciem dla Rudolfa, dziewczyna staje się jednym z czynników, które prowadzą do wiadomego końca.

Mayerling jest filmem ze znakomita oprawą. Mam słabość do cesarskiego Wiednia z jego muzyką i estetyką. Muszę przyznać że moje oczekiwania zostały zaspokojone. Oprawa muzyczna zaaranżowana przez Arthura Honeggera to mieszanka dzieł wiedeńskich klasyków i utrzymanych w podobnej stylistyce utworów skomponowanych przez jego samego. Dopisała również scenografia pełna imperialnego blichtru. Jej dominującym elementem został występujący na draperiach, kurtynach i ozdobnych przedmiotach habsburski orzeł - symbol racji stanu. A jednak ten imponujący wizerunek jest tylko ostentacyjną i napuszoną fasadę kryjącą powolną degrengoladę cesarstwa.

Dopracowany wizualnie i fabularnie film traci trochę na atrakcyjności z uwagi na kreacje aktorskie Boyera i Darrieux. Entuzjastycznie przyjęci przez publikę, mnie osobiście wydają się bezduszni. To dwa wpatrzone w siebie automaty, niezdolne do stawienia czoła własnym instynktom i obawom, zbyt przerażone i zniechęcone, żeby zawalczyć o siebie. Oczywiście musieli tacy być ze względu na zakończenie ich historii. Niestety aktorom nie udało się tchnąć w dwie skazane na śmierć postacie życia. W rezultacie udało mi się wczuć w ich tragedię na poziomie intelektualnym, lecz nie uroniłem ani jednej łezki. A wręcz byłem od tego bardzo daleki. Wystawiam 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz