niedziela, 28 października 2018

Aniołowie piekieł/Hell's Angels (1930)

Film o rozmaitości rodzajów honoru

Reżyseria: Howard Hughes
Kraj: USA
Czas trwania: 2 h 11 min.

Występują: Ben Lyon, James Hall, Jean Harlow, John Darrow, Lucien Prival

Aniołowie piekieł! Słynny film słynnego Howarda Hughesa (tego z Aviatora Martina Scorsese)! Kręcony przez cztery lata. Nękany wypadkami na planie (także śmiertelnymi). W połowie produkcji przekształcony z filmu niemego w dźwiękowy (co spowodowało konieczność wymiany głównej żeńskiej gwiazdy z Norweżki Grety Nissen na młodziutką Jean Harlow i ponownego nakręcenia wszystkich scen z udziałem jej bohaterki). Ciągłe zmiany reżyserów wspomagających Hughesa. Przegrana batalia sądowa z Warner Bros. o plagiat, jakim rzekomo miał być konkurencyjny Patrol bohaterów (zarzut całkowicie bezpodstawny). Historia powstawania Aniołów piekieł jest fascynującym obrazkiem z historii kina. Pytanie brzmi, czy sam film dorównuje towarzyszącej mu otoczce? Odpowiedź nie jest jednoznaczna.

W przeciwieństwie do współczesnych im filmów o jednoznacznym przesłaniu antywojennym, takich jak Na zachodzie bez zmian i wspomniany już Patrol bohaterów, Aniołowie piekieł uderzają bardziej w tony obyczajowe, przybliżając historię dwóch braci rozgrywającą się na tle wydarzeń wojennych. Monte i Roy Rutledge'owie są ludźmi o całkowicie odmiennych charakterach. Pierwszy z nich jest samolubnym hedonistą niechętnym do brania odpowiedzialności za swoje czyny. Roy to jego przeciwieństwo, uosobienie sumienności i honoru. I facet, który wciąż obrywa za brata. W pierwszych scenach filmu, rozgrywających się przed wybuchem Wielkiej Wojny w Monachium, Monte zostaje przyłapany in flagranti z żoną niemieckiego oficera. Wyzwany na pojedynek, czym prędzej wraca do Anglii, a wzięty przez pomyłkę za brata Roy przypłaca cały incydent raną postrzałową. Powodowany swoistym poczuciem lojalności (i wstydem z powodu niehonorowej postawy brata), zachowuje to przed Montym w tajemnicy. Bracia rywalizują także o względy pięknej Helen (wyzywająca Jean Harlow). Ta z powodzeniem udaje przed Royem porządną dziewczynę, za plecami oddając się jego bratu oraz innym chętnym oficerom. Nic to jednak. Zaczyna się wielka wojna i bracia Rutledge'owie zostają powołani w szeregi Royal Flying Corps. Za sterami samolotów będą mieli okazję dowieść swego honoru i oddania ojczyźnie.

Linia fabularna Aniołów piekieł jest raczej miałka. Nie dostrzegam niczego szczególnie pasjonującego w perypetiach braci Rutledge i kręcącej się wokół nich niedobrej dziewczyny. Scenariusz nie jest zły. To byłoby niewłaściwe słowo. Po prostu trudno pasjonować się miłosnymi dylematami braci, kiedy wokół nich trwa wojna. Nie pomaga w tym mdłe aktorstwo. Nie spisał się żaden z odtwórców głównych ról. Bena Lyona i Jamesa Halla grających braci Rutledge zacząłem odróżniać dopiero w połowie filmu. Jean Harlow wygląda powabnie i kusząco, ale poza tym nie ma w niej nic ciekawego. Na plus wybija się trochę Lucien Prival w roli ekscentrycznego niemieckiego generała, chociaż i u niego są problemy wywołane pewną drętwotą wypowiedzi. Lecz nie oszukujmy się. Cały ten wątek fabularny to tylko wypełniacz kręcony przez różnych, nie wymienionych nawet w napisach końcowych reżyserów. Gdyby jego kosztem skrócić cały film o pół godziny, byłoby całkiem strawnie. Najważniejsze są w Aniołach piekieł całkiem inne obrazy.

I tu małe zaskoczenie. Sceny lotnicze są w filmie zaledwie dwie. Pierwsza rozgrywa się mniej więcej w połowie, druga poprzedza dramatyczny finał. Ale jakie to sceny. Niezwykle rozbudowane, perfekcyjnie nakręcone, stanowią prawdziwą poezję kina. Hughes nadzorował je osobiście, przez radio koordynując poszczególne manewry statków powietrznych. Pierwsza sekwencja obejmuje potajemny przelot niemieckiego Zeppelina nad Londyn, bombardowanie i pojedynek sterowca z samolotami obrony przeciwlotniczej. Rozgrywający się we mgle pojedynek wbija w fotel. Hughes nie spieszy się, przedstawiając fascynujące szczegóły akcji dywersyjnej i dramatyczne decyzje podejmowane na pokładzie Zeppelina oraz przez brytyjskich pilotów. Pozbywanie się "balastu" przez desperacko uciekający sterowiec to poruszająca prezentacja specyficznego podejścia niemieckiego żołnierza do kwestii honoru. 

O ile epizod z Zeppelinem jest filmową sonatą, końcowy pojedynek eskadr lotniczych to prawdziwa symfonia z udziałem dziesiątek samolotów i zapierających dech w piersiach efektów specjalnych (jeszcze bardziej fascynujących, gdy weźmiemy pod uwagę, że film kręcono lata przed wynalezieniem komputera). Cóż za manewry, poczynając od bombardowania niemieckiego składu amunicji, poprzez desperacką ucieczkę pojedynczego samolociku przed eskadrą myśliwców, aż po pojedynek wrażych oddziałów (oczywiście z gościnnym udziałem Manfreda von Richthofena). Dla tych scen warto było znieść nudnawe wątki "cywilne". No i jeszcze zakończenie, nieco cierpiące skutkiem miałkiego aktorstwa, ale odważne, szokujące, dobrze podsumowujące przewijający się przez film motyw różnorakiego pojmowania honoru.

Aniołowie piekieł są rzadkim przypadkiem filmu, w którym braki fabularne i aktorskie są w dużej mierze rekompensowane przez efekty wizualne. Ta nierównomierna jakość jest niewątpliwie wynikiem zawirowań produkcyjnych. Kiedy stery przejmuje główny producent wykonawczy Howard Hughes, czapki spadają z głów. Mimo to nie mogę jego dzieła ocenić na wyżej niż 7 gwiazdek. Wady filmu są zbyt oczywiste. W razie znudzenia początkowymi scenami, radzę od razu przeskoczyć do akcji ze sterowcem i podziwiać kunszt zdjęciowy Hughesa i jego operatorów.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz