Film o paryskich uliczkach
Reżyseria: René Clair
Kraj: Francja
Czas trwania: 1 h 31 min.
Występują: Albert Préjean, Pola Illéry, Edmond T. Gréville, Gaston Modot, Bill Bocket
Wraz z nadejściem ery dźwięku nie tylko Hollywood dostrzegło potencjał musicalu. We Francji na realizację filmu muzycznego odważył się René Clair, wcześniej twórca frywolnych komedii w rodzaju Słomkowego kapelusza. Na potrzeby Pod dachami Paryża zbudowano obszerny plan zdjęciowy imitujący robotniczą dzielnicę francuskiej stolicy. Clair postanowił bowiem opowiedzieć historię rozgrywającą się wśród mieszczańskich nizin społecznych. Bohaterami jego opowieści są w równym stopniu paryscy grajkowie, złodziejaszki i męty, jak i paryskie uliczki, zaułki oraz zgrzebne pokoiki w odrapanych kamienicach.
Fabuła kręci się wokół Alberta, ulicznego śpiewaka prowadzącego skromne życie wypełnione muzyką, przesiadywaniem w knajpach i samotnymi nocami w obskurnym mieszkanku. Pewnego dnia Albert poznaje Polę, młodą Rumunkę, którą po sympatycznym wieczorze w kawiarni odprowadza do domu. Tu okazuje się, że dziewczyna zgubiła klucz do mieszkania i Albert oferuje jej nocleg u siebie. Choć niecny plan zaciągnięcia jej do łóżka pali na panewce, ostatecznie Pola i Albert zostają parą. Ich szczęście nie trwa jednak długo, ponieważ śpiewak zostaje mimowolnie wplątany w kryminalną intrygę, natomiast na wdzięki Poli dybie szef ulicznego gangu Fred.
Pod dachami Paryża jest pewnego rodzaju syntezą dźwiękówki i filmu niemego. Mówionych dialogów jest w filmie niezbyt wiele, a Clair w większym stopniu skupia się na opowiadaniu obrazem, nieraz celowo wyciszając rozmowy. Postawy i nastroje bohaterów rozpoznajemy bardziej przez gestykulację i mimikę niż poprzez wypowiadane przez nich słowa. Tego rodzaju narracja jest bardzo zgrabna i przyjemna w odbiorze. Jest i kilka cymesów reżyserskich. Na szczególne uznanie zasługują komiczne przepychanki Alberta i Poli o miejsce w łóżku (dziewczyna nie ma zamiaru tak łatwo go do siebie dopuścić) oraz niezwykle oryginalnie nakręcony pojedynek Freda i Alberta na noże, podczas którego kamera spogląda gdzieś z oddali, wychyla się zza latarni, zerka znad nasypu kolejowego, nierzadko zastępuje obraz odgłosami niewidocznej szamotaniny. Narrację uzupełnia świetna muzyka oparta przede wszystkim na akordeonie - charakterystycznym instrumencie ulicznych grajków. W jej rytmie przyglądamy się codziennej egzystencji klepiących biedę i kombinujących by związać koniec z końcem paryżan. A w tle niezwykłe miasto żyjące własnym życiem.
Odbiór tego przyjemnego i oryginalnie nakręconego filmu łotrzykowskiego psuje mocno przedmiotowe traktowanie kobiecej bohaterki. Pola, choć jest postacią aktywną i walczącą o swoje, w pewnym momencie staje się łupem, o który dosłownie walczą ze sobą mężczyźni. Widz ma wrażenie, jakby jej pragnienia i uczucia w ogóle nie obchodziły Alberta, Freda i ich przyjaciół reprezentujących szorstki, zawadiacki uliczny maskulinizm. "Dżentelmeni" są obrażeni, kiedy dziewczyna nie ulega od razu ich zalotom. Całe szczęście, że nie posuwają się do przymusu, ale niewiele do tego brakuje. Naturalnie Pod dachami Paryża portretuje członków specyficznej grupy społecznej i jest produktem czasów, kiedy zupełnie inaczej pojmowano relacje damsko-męskie. Mimo to dla współczesnego widza takie uprzedmiotowienie może być rażące.
Pod dachami Paryża to musical obficie czerpiący z dorobku kina niemego. Ma wiele plusów. Opowiadanie obrazem zawsze budzi moje uznanie, do tego scenografia została przygotowana niezwykle starannie i klimatycznie. Zabrakło mi jednak w filmie głębi fabularnej. Mam wrażenie, że to frywolna historyjka bez większego znaczenia. Ale wyjątkowo ładnie opowiedziana. Korzystając z mojego dobrego nastroju, otrzymuje 7 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz