czwartek, 27 grudnia 2018

Światła wielkiego miasta/City Lights (1931)

Film o małym człowieczku z wielkim sercem

Reżyseria: Charlie Chaplin
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 27 min.

Występują: Charlie Chaplin, Virginia Cherrill, Harry Myers

Charlie Chaplin należał do tej grupy filmowców, którzy nie podążyli za nowinkami technicznymi, woląc trzymać się swojej sprawdzonej niszy. Podczas gdy prawie wszyscy twórcy przeszli na film dźwiękowy, on przez prawie dwa lata klecił Światła wielkiego miasta, obraz będący kwintesencją jego specyficznego stylu. Jest to więc film niemy, łączący cechy komedii i dramatu, a jego bohaterem jest znany wszystkim pocieszny człowieczek z wąsikiem i w meloniku. W niedawnej recenzji Małpiego interesu narzekałem na brak rozwoju w kolejnych filmach Braci Marx. Teoretycznie Chaplinowi można by zarzucić to samo. A jednak Światła wielkiego miasta wychodzą z takiego oskarżenia obronną ręką. Prawdopodobnie dlatego, że są filmem spójnym, świetnie dopracowanym i pełnym oryginalnych, zabawnych gagów.

Jak nazwa wskazuje, akcja filmu rozgrywa się w wielkim mieście i obejmuje dwa toczące się równolegle wątki. W pierwszym z nich Tramp - mężczyzna z wąsikiem - poznaje niewidomą kwiaciarkę, w której się zakochuje. Dowiedziawszy się, w jak nędznych warunkach żyje dziewczyna, bohater usiłuje wspomóc ją finansowo, a nawet zorganizować jej fundusze na operację oczu. Drugi wątek to burzliwa przyjaźń Trampa z bogaczem, którego ratuje przed popełnieniem samobójstwa. Mężczyzna jest alkoholikiem i kiedy jest pijany, z chęcią ugaszcza swego nowego przyjaciela i obsypuje go hojnymi podarkami. Problem w tym, że gdy trzeźwieje, nie poznaje go i nie życzy sobie jego towarzystwa.

Chaplin doprowadził w Światłach wielkiego miasta do perfekcji swoje metody budowania tragikomicznego nastroju. Przede wszystkim idealnie wykoncypował żeński obiekt zainteresowań Trampa. Piękna niewidoma dziewczyna sprzedająca kwiatki - czy może być coś równie kiczowatego, a równocześnie rozbrajająco romantycznego? W efekcie nie mamy wyjścia, musimy kibicować wysiłkom śmiesznego ulicznika, który staje na głowie, żeby dopomóc dziewczęciu w potrzebie. Zwłaszcza, że jest gotów poświęcić naprawdę wiele. Ich historia zostaje zwieńczona godnym, wyciskającym łzy zakończeniem, które reżyser uznał za najbardziej udane w swojej twórczości.

A co z elementami komediowymi, które w końcu stanowią najważniejszy element chaplinowskiego kina? Jest naprawdę dobrze. Film otwiera scena będąca prztyczkiem w nos dla entuzjastów dźwięku. Trwa ceremonia odsłony jakiegoś parkowego pomnika, której towarzyszą pompatyczne przemówienia. Zamiast wzniosłych słów widzowie słyszą jednak brzęczenie symulujące wygłaszane pustosłowie. Kiedy z pomnika zostaje zdjęta płachta, okazuje się, że w objęciach posągu śpi w najlepsze Tramp. Chaplin zdaje się tą sceną mówić, że nigdzie się ze swoim bohaterem nie wybiera i będzie nadal robił swoje. Jest w Światłach sporo innych rozbudowanych sekwencji, między innymi ratowanie przez Trampa niedoszłego samobójcy połączone z wielokrotnym wpadaniem i wydobywaniem się z wody - slapstick w najlepszym wydaniu. Jest też niesamowita walka bokserska, w której człowieczek z wąsikiem staje naprzeciwko tęgiego zabijaki i używa najrozmaitszych forteli, żeby nie dać się rozłożyć na łopatki. 

Aktorsko film nie zaskakuje. Chaplin jest w znakomitej formie i na nim skupia się przede wszystkim uwaga kamery. Dość udanie partneruje mu Harry Myers jako zapijaczony bogacz. Virginia Cherrill jako niewidoma kwiaciarka jest przede wszystkim ozdobą mającą wzbudzać zachwyt i wzruszenie. Z tego zadania wywiązuje się poprawnie. Jak na osobę, która wystąpiła w tym filmie przypadkiem (reżyser spotkał ją na plaży) nieźle wychodzi jej odgrywanie niewidomej. Film zawiera rozbudowaną ścieżkę dźwiękową skomponowaną niemal w całości przez Chaplina przy asyście Arthura Johnsona. Muzyka aktywnie uczestniczy w opowiadaniu historii, a poszczególni bohaterowie otrzymali swoje charakterystyczne motywy muzyczne.

Światła wielkiego miasta są bardzo udanym dziełem Charliego Chaplina. Twórca wyraźnie miał ochotę pokazać konkurencji, że nie interesują go żadne mody i ma zamiar konsekwentnie podążać własną ścieżką. Popularność filmu w czasach premiery, jak również fakt, że do dzisiaj jest to jedno z najbardziej znanych dzieł reżysera, zdają się przyznawać mu rację. Również ja obejrzałem Światła z wielką przyjemnością. Wystawiam im 9 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz