Film o stresie pourazowym
Reżyseria: William Dieterle
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 16 min.
Występują: Richard Barthelmess, David Manners, John Mack Brown, Helen Chandler, Elliott Nugent, Walter Byron
Ostatni lot rozpoczyna się od wstrząsających scen pojedynków powietrznych i wymiany ognia przy użyciu karabinów maszynowych. Tylko część pilotów przeżywa podniebną walkę, okupując to ciężkimi ranami. Brzmi jak wstęp do filmu wojennego, jest to jednak fałszywy trop. Reżyser William Dieterle postanowił zmierzyć się z odpowiedzią na pytanie, co się dzieje z żołnierzami, kiedy wojna dobiega kresu. Problem stresu pourazowego i problemów z powrotem do codziennego życia znany był już w czasach I Wojny Światowej. Ostatni lot przybliża losy czwórki zwichrowanych psychiczne weteranów, którzy jeszcze niedawno byli asami amerykańskiego lotnictwa.
W roku 1919 byli piloci Cary, Shep, Bill i Francis opuszczają szpital wojskowy i przechodzą do cywila. Z braku lepszego pomysłu ruszają we czwórkę do Paryża, gdzie przystępują do przepijania wojskowej odprawy w knajpach i nocnych klubach o najrozmaitszej reputacji. W jednym z nich poznają Nikki, bogatą i samotną kobietę, która również gustuje w nieustannych hulankach. Do ich wesołej gromadki dołącza także Frink, pozbawiony skrupułów dziennikarz, który bezskutecznie usiłuje uwieść Nikki. Grupa spędza czas na pijaństwie i absurdalnych rozmowach, snując się bez celu po paryskich hotelach. Nikki i Cary z wolna orbitują ku sobie, ale wydostanie się z chaotycznego trybu życia może się okazać ponad ich siły.
Ostatni lot jest ambitną próbą przedstawienia na kinowym ekranie chaosu wypełniającego umysły weteranów borykających się ze stresem pourazowym. Ponieważ reżyser stąpał po całkowicie nieznanym gruncie, próba ta pozostaje
nieudana. Mimo wszystko wyrazy uznania należą się chociażby za chęci. Film składa się prawie wyłącznie z rozmów szóstki bohaterów, którzy przekomarzają się, flirtują i prowadzą bezcelowe gry słowne. Wszystko w bardzo gęstych oparach alkoholu, bo tylko pijaństwo mogło ich rozweselić. Dialogom brakuje szlifu. Absurdalny humor jest w nich wymieszany z paplaniną w rodzaju: "Nikki, pomalowałaś paznokcie!" "Tak, pomalowałam paznokcie!" "Francis, patrz, Nikki pomalowała paznokcie". Rozmowy obfitują w tego typu wypełniacze. Z drugiej strony są również elementy błyskotliwe, jak pozostawienie przez jednego z dżentelmenów w kieliszku Nikki sztucznej szczęki, oddanej na przechowanie na czas pojedynku na pięści, albo spontaniczne zapasy Billa z przypadkowo spotkanym na drodze koniem pociągowym. Momentami udaje się reżyserowi wprowadzić odrealniony klimat kojarzący się z odmiennymi stanami świadomości, ale zaraz ginie on w potoku zbędnych słów.
Aktorstwo jest w Ostatnim locie raczej wyważone. Na pierwszym planie dominuje Richard Barthelmess ze swoją zacięta miną. W pewnym sensie serwuje on kontynuację losów postaci, którą grał w Patrolu bohaterów. Ciekawą kreację stworzyła Helen Chandler jako kokietująca hedonistka otoczona wianuszkiem mężczyzn, którzy zagubili gdzieś swoją męskość. Na drugim planie daje się zauważyć Walter Byron w roli śliskiego reportera imprezującego na przyczepkę z czwórką weteranów. Z całego tego grona tylko Chandler w pełni realizuje scenariuszowe zadanie. Otaczający ją mężczyźni, z całym szacunkiem dla aktorów, są zbyt mało wyraziści. Trochę brak im pazura, wyraźniejszej iskry szaleństwa drzemiącej w umysłach wyeksploatowanych ciągłym igraniem ze śmiercią. Są zbyt ugrzecznieni i uśmiechnięci, żeby być wiarygodni.
Ostatni lot jest filmem straconej szansy. Pomysł na scenariusz był znakomity, ale twórcy nie odważyli się pójść na całość. W efekcie powstał obraz przegadany i nieco męczący, chociaż z przebłyskami ciekawych pomysłów. Taka próba nie zasługuje na więcej niż 6 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz