środa, 26 grudnia 2018

Cimarron (1931)

Film o człowieku, który nigdzie nie umiał zagrzać miejsca

Reżyseria: Wesley Ruggles
Kraj: USA
Czas trwania: 2 h 3 min.

Występują: Richard Dix, Irene Dunne, Estelle Taylor, Roscoe Ates, Stanley Fields

Cimarron aż do roku 1991 był jedynym westernem, który zdobył Oscara dla najlepszego filmu. Prócz tego został przez Akademię Filmową nominowany we wszystkich pozostałych kategoriach i zgarnął również statuetki za scenariusz i scenografię. Do dzisiaj pozostaje jednym z najbardziej kontrowersyjnych laureatów tych nagród. Z obecnej perspektywy jest to film bardzo nierówny. Scenariusz dokonuje zaskakujących przeskoków czasowych naruszających jedność akcji. Aktorstwo jest raczej wątpliwej jakości. Jedynie scenografia broni się swoją jakością i rozmachem. Po obejrzeniu Cimarrona jestem zmuszony przyłączyć się do grona jego krytyków.

Film opowiada o kolonizacji terytorium Oklahomy, poczynając od zajmowania tych terenów przez pierwszych osadników w roku 1889, poprzez szybki rozwój, uzyskanie praw stanu i naftowy boom lat dwudziestych. Wydarzenia śledzimy z perspektywy rodziny Cravatów, która osiedla się w miasteczku Osage. Yancey Cravat jest odważnym traperem i przedsiębiorcą. Zakłada w miasteczku pierwszą gazetę i w znacznym stopniu przyczynia się do oczyszczenia Osage z bandytów i wagabundów. Gdy sytuacja ulega stabilizacji i życie w miasteczku staje się nudne, Yancey wyrusza w poszukiwaniu przygód. U sterów rodzinnego biznesu pozostaje jego wierna żona Sabra. Od teraz na jej barkach spocznie prowadzenie w imieniu męża gazety i wychowanie dwójki dzieci. Yancey pojawia się w domu raz na kilka lat, zazwyczaj wnosząc w życie rodziny i miasteczka znaczne ożywienie.

Największym problemem Cimarrona jest scenariuszowa wolta. Przez pierwszą godzinę oglądamy typowy western. W Osage z wolna formuje się zorganizowane społeczeństwo i jego podstawowe instytucje. Yancey staje się naturalnym liderem i w pięknym stylu rozprawia się z zagrażającymi bezpieczeństwu mieszkańców bandziorami. Później postanawia zniknąć, właściwie bez wyraźnego powodu. Akcja drugiej połowy filmu skupia się na losach jego żony i zostaje rozciągnięta na ponad 30 lat. Yancey z bohatera staje się dziwakiem, który nie potrafi znaleźć sobie nigdzie miejsca. Sabra to ciekawa postać, ale na dobrą sprawę nie pozwolono jej rozwinąć skrzydeł. Ukazana jest w nieustającym odniesieniu do męża, zamiast jako samodzielna kobieta sukcesu. Sytuacji nie poprawia fakt, że druga połówka filmu jest nudnawym błądzeniem od sekwencji do sekwencji, bez ścisłych związków pomiędzy kolejnymi wydarzeniami. W rezultacie trudno powiedzieć, jakie ma być przesłanie historii Cravatów. Być może chodzi o to, że Dziki Zachód przeminął, robiąc miejsce cywilizacji i bohaterom nowego typu? Takim jak Sabra - pierwsza kobieta w stanowym parlamencie Oklahomy. Tylko czy na pewno, skoro w tle wciąż pojawia się błądzący Yancey, niegdysiejszy heros? Nie podejmuję się odpowiedzi na to pytanie.

Jeżeli chodzi o styl narracji, warto wspomnieć o dwóch scenach oddających jej charakterystyczne cechy. Pierwszą jest otwierający film wyścig po ziemię. Po wejściu w życie dekretu prezydenta tysiące ludzi walczą o pozyskanie jak najlepszych działek na terenie Oklahomy. Pamiętam podobną znakomicie nakręconą scenę z filmu Trzech złych ludzi. Również Cimarron nie zawodzi, ukazując wielkie bogactwo ujęć i scenografii. Tysiące osadników poruszających się najrozmaitszymi środkami lokomocji podąża ku przeznaczeniu. Każdy z nich walczy o swoją przyszłość, uciekając się do najróżniejszych forteli. Ta świetna sekwencja wprowadza widza w klimat powstającego z niczego miasteczka, którego rozwój będzie nam dane obserwować w pierwszej, bardziej udanej połowie filmu. Druga ważna scena rozgrywa się w miejskim sądzie. Yancey występuje jako publiczny obrońca w procesie kobiety oskarżonej o nieobyczajność. Zarówno on jak i prokurator wygłaszają pełne patosu, niestrawne przemówienia odnoszące się a to do moralności publicznej, a to do trudnego dzieciństwa oskarżonej. Żaden nie wypowiada ani słowa o czynach, jakich miała się dopuścić ta kobieta. Właściwie nie wiadomo, o co dokładnie została oskarżona. Ten nieznośny pojedynek nastroszonych kogutów to druga, brzydsza twarz filmu - pełnego patosu obrazu zmierzającego donikąd. Bo Cimarron jest i taki, i taki. 

Podsumowując wrażenia, oglądanie tej epickiej produkcji było dla mnie nużące. O ile typowo westernowe sceny bronią się całkiem nieźle, późniejsze losy Yanceya Cravata i jego rodziny nie są już tak interesujące. Kolejne sceny są zbyt rozrzucone w czasie i brak im ciągłości. Do tego dochodzi nieprzyjemna i niezrozumiała dewaluacja głównego bohatera. Cimarron był daniem ciężkostrawnym i raczej odradzam jego konsumpcję. Jest w latach trzydziestych sporo lepszych filmów. Wystawiam 6 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz