piątek, 11 stycznia 2019

Godzina z tobą/One Hour With You (1932)

Film o ludziach, którzy nie biorą życia serio

Reżyseria: Ernst Lubitsch i George Cukor
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 14 min.

Występują: Maurice Chevalier, Jeanette MacDonald, Genevieve Tobin, Charles Ruggles, Roland Young

W recenzji Karuzeli małżeńskiej Ernsta Lubitscha stwierdziłem, że przedstawiona w tym niemym filmie historia miłosnego czworokąta lepiej sprawdziłaby się z udźwiękowionymi dialogami. Reżyser był najwyraźniej podobnego zdania, ponieważ w osiem lat po premierze Karuzeli przystąpił do realizacji jej dźwiękowego remake'u zatytułowanego Godzina z tobą. Film otrzymał nie tylko rozbudowane dialogi, ale również oprawę muzyczną i piosenki. W międzyczasie z powodu problemów organizacyjnych Lubitsch został na stołku reżyserskim zastąpiony przez George'a Cukora. Tylko po to, aby po kilku tygodniach powrócić na to stanowisko z powodu konfliktu swojego zmiennika z gwiazdą filmu - Maurice Chevalierem. Już po premierze Lubitsch i Cukor starli się w sądzie o prawa do tytułu reżysera Godziny z tobą. Zwyciężył ten pierwszy, natomiast Cukor musiał się zadowolić tytułem "asystenta reżysera". Wspomniane wydarzenia musiały mieć wpływ na atmosferę na planie oraz końcowy efekt.

Akcenty scenariusza są w Godzinie z tobą rozłożone inaczej niż w Karuzeli małżeńskiej. W centrum uwagi znajdują się doktor Andre Bertier i jego żona Colette - szczęśliwe i nadal (w 3 lata po ślubie) zauroczone sobą małżeństwo. Bertierowie żyją w dostatku i nie doskwierają im właściwie żadne problemy. Może poza osobą Mitzi, najlepszej przyjaciółki Colette. Ta pozbawiona moralności, swawolna kobieta nie ma w zwyczaju przepuszczać żadnemu mężczyźnie, który wpadnie jej w oko. Po przypadkowym spotkaniu z mężem przyjaciółki w taksówce, Mitzi postanawia schrupać go na śniadanie. Nieważne czy za jego zgodą, czy bez. Na obrzeżach tej historii występuje jeszcze dwóch panów. Mąż Mitzi, profesor Olivier, podejrzewa ją o niewierność i wynajmuje detektywa, który ma dostarczyć dowodów. Niejaki Adolph jest natomiast przyjacielem państwa Bertier i facetem beznadziejnie zakochanym w Collette, która traktuje go jako dobrego przyjaciela. Zderzenie pragnień i planów całej piątki następuje podczas hucznego balu wydanego przez państwo Bertier. Po tym wydarzeniu nic już nie będzie takie samo... Albo i będzie.

Godzina z tobą charakteryzuje się typową dla Lubitscha frywolnością, wszechobecnością aluzji i erotycznych podtekstów. Bohaterom właściwie tylko jedno w głowie i większość czasu poświęcają dążeniu do spełnienia swych pragnień. Przy tym chętnie dzielą się swymi przemyśleniami z widzem, wielokrotnie przemawiając wprost do kamery lub śpiewając dwuznaczne piosenki. Tu przoduje stworzony do tego typu ról Maurice Chevalier, doskonały dżentelmen o kpiącym uśmiechu. Chevalier nieźle sobie radzi ze śpiewem, ma duży dystans do siebie i świetnie bawi się rolą. Jego postać jest dość podobna do tej, którą grał w Uśmiechniętym poruczniku, co wskazuje na pewnego rodzaju specjalizację aktorską. Z dwóch kobiecych bohaterek grana przez Jeanette MacDonald pani Bertier jest bardziej dystyngowana i stateczna, przez co pozostaje w cieniu konkurentki. Genevieve Tobin jako rozpustna Mitzi robi wszystko, żeby królować na ekranie. Momentami eksponuje się i prowokuje z taką ostentacją, jak gdyby chciała wszystkim pokazać, że to do niej należy ten film. Niestety jest w błędzie.

Co z dialogami, których tak bardzo mi brakowało w Karuzeli małżeńskiej? Prawdę mówiąc nie są tak błyskotliwe, jak się spodziewałem. Owszem, mamy podteksty, półsłówka, wieloznaczności, ale momentami przechodzą one w jednoznaczności. Bohaterowie nie wciągnęli mnie w swoją erotyczną gierkę. Za bardzo są zblazowani, znudzeni i najedzeni. Tak naprawdę od wyniku ich roszad nic nie zależy. Pozostaną ze sobą lub pozmieniają konfiguracje, ale nadal będą lekko ociężałymi bogaczami, którym jest właściwie wszystko jedno. Wcale się tego nie wypierają, na zakończenie filmu puszczając do widza oko i zapewniając, że każdy powinien raz w życiu spróbować skoku w bok. Ha ha, hi hi. Nie powinieneś, drogi widzu, podchodzić do życia zbyt poważnie. Cóż, nie satysfakcjonuje mnie taka konkluzja, przynajmniej nie w tym filmie. Może gdybym był rentierem...

Na koniec zwrócę jeszcze uwagę na złożoną ścieżkę dźwiękową filmu skomponowaną przez aż czterech kompozytorów. Składają się na nią zarówno piosenki, jak i utwory instrumentalne, również budzących skojarzenia z przepychem i frywolnością. To dobra muzyka i odpowiednio dopasowana do tego filmu. Ale za serce nie chwyta. Nic nie poradzę, że tym razem ceniony przeze mnie Lubitsch (w asyście Cukora) nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Żarty żartami, ale wszystko takie jakieś jałowe. Pomimo wysokiego poziomu realizacyjnego wystawiam ledwie 6 gwiazdek. Identycznie jak w niemym pierwowzorze.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz