Film o zepsutych ludziach w dżungli
Reżyseria: Victor Fleming
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 22 min.
Występują: Clark Gable, Jean Harlow, Mary Astor, Gene Raymond
Lubię się czasem poznęcać nad polskimi tytułami filmów, nie będąc w tym zresztą osamotniony. Bywa, że fantazja naszych rodzimych tłumaczy wpływa na nieznane wody. Tak jest z Kaprysem platynowej blondynki, filmem, w którym wbrew pozorom kaprysy bohaterki granej przez seksbombę Jean Harlow nie odgrywają żadnej roli. Inna sprawa, że oryginalny tytuł Red Dust (Czerwony pył) także za nic nie pasuje do produkcji rozgrywającej w nękanej monsunem dżungli Francuskich Indochin. O co chodzi? Nie udało mi się dotrzeć do wyjaśnienia. No dobrze, a cóż to właściwie za film? Otóż jest to podgatunek, który nazwałbym "melodramatem malarycznym". Hollywoodzki zły chłopiec Clark Gable i niegrzeczna dziewczynka Jean Harlow prowadzą ze sobą gorący flirt, w który zostaje także wplątana niezepsuta Mary Astor. Jest duszno, wilgotno, a w głuszy porykują sobie tygrysy.
Grany przez Gable'a Dennis Carson jest właścicielem plantacji kauczuku prowadzonej w gąszczu wietnamskiego lasu deszczowego. Cywilizacja leży o kilka dni podróży statkiem po rzece. Carson wraz z dwójką pomocników twardą ręką zarządza pracującą dla nich grupą krajowców. Pewnego dnia na plantację przybywa Vantine, prostytutka ukrywająca się przed władzami z Sajgonu. Jej bezpretensjonalny, prowokacyjny sposób bycia szybko wzbudza zainteresowanie cynicznego Carsona. Para rozpoczyna luźny związek, który trwa aż do przybycia na plantację nowego pracownika. Inżynier Garry Willis przywozi ze sobą świeżo poślubioną żonę. Subtelna i dystyngowana Barbara od razu przyciąga uwagę Carsona, który postanawia podstępem odbić ją swemu podwładnemu.
Nie dajcie się zwieść egzotycznemu otoczeniu, Kaprys platynowej blondynki jest typowym romansidłem, odbiegającym od standardów głównie śmiałością obyczajową. W sercu wietnamskiej dżungli można zapomnieć o mieszczańskiej moralności, dlatego Dennis i Vantine nawiązują swoją rozrywkową relację bez zbędnej pruderii. Plantator wydaje się także nie mieć skrupułów w uganianiu się na oczach swej kochanki za zamężną kobietą. Vantine nie pozostaje mu dłużna, kręcąc się po plantacji w prowokacyjnych strojach, a nawet biorąc kąpiel w stojącej na tarasie beczce na deszczówkę. Reżyser zwraca jednak uwagę, że nie wszyscy Europejczycy są zdolni do życia w podobnych warunkach. Problem ten odegra ważną rolę w punkcie kulminacyjnym filmu.
Kaprys jest nieźle zagrany. Clark Gable nie jest już co prawda czarnym charakterem, jak w kilku poprzednich rolach, ale jego Dennis Carson jest facetem pozbawionym skrupułów, gwałtownym i brutalnym. No i ma w sobie specyficzny urok barbarzyńcy, jak sam siebie określa. Jean Harlow jest dla niego odpowiednią partnerką ze swoim prowokacyjnym urokiem i bezczelnością. Można odnieść wrażenie, że aktorka dobrze się bawi w roli przedmiotu męskich fantazji. Harlow i Gable zdecydowanie dobrana para, dlatego też Hollywood jeszcze kilkakrotnie będzie ich ze sobą łączyć w różnych konfiguracjach. Delikatna postać Mary Astor jest całkowitym przeciwieństwem "platynowej blondynki". To wyważona, troskliwa żona, pod wpływem dusznej atmosfery Indochin stopniowo odkrywająca pragnienia, których sama się przed sobą wstydzi. Opowieść rozwija relację między wierzchołkami tego trójkąta (i pobocznym, raczej bezbarwnym Garym). Nie jest to historia oryginalna czy porywająca. Jej główną zaletą jest niewątpliwa wyrazistość trójki głównych postaci oraz panująca pomiędzy nimi chemia. Rzadko spotyka się filmy o tak silnie przesyconej erotyzmem atmosferze. Niewątpliwie był to kolejny kamyczek do ogródka moralistów przygotowujących wprowadzenie kinowej cenzury.
Kaprys platynowej blondynki zawiera także klika smaczków niezwiązanych z historią miłosną. Przede wszystkim należy do nich egzotyczna scenografia bardzo dobrze oddająca klimat bagnistego dorzecza Mekongu. Zadbano nawet o kilka scen przybliżających zbiory i obróbkę kauczuku. Z dużym wyczuciem przygotowano kostiumy, w tym gumowe płaszcze przeciwdeszczowe, korkowe hełmy i rozmaity sprzęt. Trochę gorzej jest z wizerunkiem tubylców. Wietnamczycy pojawiają się na ekranie tylko jako rasistowskie stereotypy dwojga odmian: lenie i głupcy. Ten portret niezbyt dobrze świadczy przede wszystkim o horyzontach twórców filmu.
Obraz Victora Fleminga jest interesującym melodramatem o mrocznym odcieniu. Nieco naiwne momentami rozwiązania fabularne są rekompensowane dobrą grą aktorską i miłym dla oka otoczeniem. Nie mówiąc już o atrakcyjnych fizycznie aktorach płci obojga. Kaprys nie rości sobie pretensji do wybitności. To dobrze zrealizowany produkcyjniak zapewniający niewyszukaną ale zachowującą pewien poziom rozrywkę. Wystawiam 7 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz