czwartek, 24 stycznia 2019

Wyspa doktora Moreau/Island of Lost Souls (1932)

Film o facecie, który myślał, że jest bogiem

Reżyseria: Erle C. Kenton
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 10 min.

Występują: Charles Laughton, Richard Arlen, Leila Hyams, Bela Lugosi, Kathleen Burke, Arthur Hohl

Najczęstszym źródłem inspiracji dla filmowych horrorów z początku lat trzydziestych były dzieła literackie. Wiele z nich to adaptacje powieści gotyckich, na przykład najbardziej znane Książę Dracula czy Frankenstein. Drugą skarbnicą ciekawych pomysłów były wczesne dzieła science fiction. Należąca do tego gatunku powieść H.G. Wellsa posłużyła jako wzorzec dla Wyspy doktora Moreau. Film z 1932 roku nie był pierwszą adaptacją tej książki, zapisał się jednak w historii kina z kilku powodów. Pierwszym jest postać tytułowego doktora, bardzo oryginalnie zagranego przez Charlesa Laughtona. Drugim - umiejętnie stworzona atmosfera grozy. Gdybym miał wybrać najstraszniejszy z dotychczas oglądanych przeze mnie horrorów z tego okresu, zwyciężyłby właśnie obraz Erla Kentona.

Film rozpoczyna się od wyłowienia przez statek towarowy rozbitka nazwiskiem Parker. Okręt przewozi dziwne zamówienie - dzikie zwierzęta, które mają trafić na odległą wyspę. Wskutek kłótni z kapitanem Parker zostaje karnie wysadzony na wyspie wraz z ładunkiem i jego opiekunem, niejakim Montgomerym. Tutaj wita go doktor Moreau, biolog, który z dala od cywilizacji prowadzi eksperymenty nad ewolucją. Wyspa jest pełna wytworów jego doświadczeń - półdzikich humanoidów posiadających cechy rozmaitych zwierząt. Moreau oferuje rozbitkowi gościnę, skrycie planując uczynić go częścią swego kolejnego eksperymentu.

Wyspa doktora Moreau wyróżnia się wciągającym, złowieszczym klimatem. Zaczyna się zupełnie niewinnie - jakiś rozbitek, morze, zwierzęta w klatkach. Ze sceny na scenę robi się coraz bardziej tajemniczo i niepokojąco. Poznajemy dziwacznego naukowca i jego kreacje, następnie wyjawiane są coraz bardziej niepokojące szczegóły jego eksperymentów. Kiedy dochodzimy do punktu kulminacyjnego, nie ma wątpliwości, że nietypowy wygląd stworzonych przez Moreau hybryd to najmniej istotny element stworzonego przez niego, makabrycznego świata. Zakończenie filmu jest doprawdy satysfakcjonujące i autentycznie mrozi krew w żyłach. Najlepsze w filmie jest to, że niewiele rzeczy pokazano wprost, nierzadko poprzestając na sugestiach, odgłosach zza kadru czy niedopowiedzeniach pozostawiających sporo wyobraźni widza.

O wartości filmu stanowi także tytułowa postać. Charles Laughton stworzył niezwykle interesującą kreację. Jego Moreau jest spokojny, metodyczny, diabelsko sprytny i pozbawiony jakichkolwiek skrupułów. Zazwyczaj zachowuje się jak nienaganny dżentelmen, jednak dla swoich kreacji jest władcą absolutnym i pozbawionym litości. Jego nonszalancja i pewność siebie wynikają z bezgranicznej megalomanii, co Laughton świetnie odegrał. Moreau nie jest złoczyńcą z diabolicznym śmiechem podkręcającym wąsika. Jego chłodna pewność siebie jest znacznie bardziej złowieszcza niż jakiekolwiek przesadzone gesty. W filmie pojawia się także Bela Lugosi w drugoplanowej roli przywódcy plemienia zwierzęcych hybryd. Nie do poznania pod gęstą brodą, postać ta jest ciekawym kontrapunktem dla swego szalonego stwórcy.

Scenografia stoi na wysokim poziomie. Skryte w dżungli domostwo i laboratorium Moreau zostały pomysłowo zaprojektowane i wyposażone w specyficzne rekwizyty (wszechobecne kraty w drzwiach, filary). Charakteryzacja stworzonych przez doktora istot stoi na wysokim poziomie. Co prawda sztuczne kły mogą śmieszyć, ale większość strojów wygląda przekonująco i groźnie. Jednocześnie twórcy nie przesadzili - zwierzęce cechy są delikatnie zaakcentowane i nie przytłaczają. Ważne jest, że stwory nie mają straszyć widza swym wyglądem, a jedynie budować klimat niesamowitości, w którym najbardziej przerażające jest to, czego nie widać.

Wyspa doktora Moreau to bardzo dobry horror o wciągającej fabule. Zrealizowany pomysłowo, przyzwoicie zagrany, brakuje mu może trochę ciekawszego rozwinięcia postaci "obserwatora" jakim jest Parker. Chociaż z drugiej strony to nie o nim jest ten film, tylko o szalonym naukowcu, który ośmielił się przekroczyć wszelkie tabu. Tak czy inaczej, to jeden z lepszych reprezentantów fali horroru lat trzydziestych. Oceniam go na 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz