Reżyseria: Henry King
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 36 min.
Występują: Janet Gaynor, Will Rogers, Lew Ayres,Sally Eilers, Norman Foster, Louise Dresser
Położony w centralnej części Stanów Zjednoczonych stan Iowa składa się z niezmierzonych połaci pól uprawnych z rzadka poprzecinanych małymi miasteczkami. To serce wiejskiej Ameryki, dom ludzi lubiących kontakt z naturą, nieprzyzwyczajonych do wielkomiejskiego zgiełku. Tak przynajmniej było w latach trzydziestych. Jarmark miłości przybliża atmosferę tej rolniczej części USA, przedstawiając perypetie czteroosobowej rodziny podczas pobytu na corocznym Wielkim Jarmarku Stanowym, największym wydarzeniu w spokojnym życiu Iowy. Wyreżyserowany przez Henry'ego Kinga film doczekał się nominacji do Oscara, czemu zresztą zawdzięcza obecność na moim blogu. Podobnie jak Małe kobietki, Lady Lou czy Arystokracja podziemi wpisuje się on w charakterystyczny dla roku 1933 trend dzieł oscarowych. Akademia Filmowa podczas apogeum Wielkiego Kryzysu upodobała sobie obyczajówki opowiadające o niełatwym życiu zwykłych ludzi. Tego typu filmy wręcz masowo zdobywały nominacje, niekoniecznie zachwycając przy tym swoją jakością. Co nie znaczy, że nie ma w Jarmarku miłości ciekawych elementów. Bez trudu mogę wskazać takich nawet kilka.
Kiedy poznajemy bohaterów filmu - rodzinkę Frake'ów - przygotowują się oni właśnie do wyruszenia na jarmark. Głowa rodziny, Abel, jest przejęty wystawą trzody chlewnej, w której weźmie udział należący do niego pokazowy knur. Jego żona Melissa przygotowuje swoje wiktuały do konkursu kucharskiego. Ich będące u progu dorosłości dzieci Margy i Wayne przejmują się głównie swoim życiem miłosnym. Oboje stoją przed ważnymi życiowymi decyzjami. Chociaż są w związkach, ani chłopak Margy, ani dziewczyna Wayne'a nie są miłościami ich życia. Podczas jarmarku rodzeństwo nawiązuje znajomości, które pozwolą im zaznać czegoś nowego.
Jarmark miłości zaskakuje mieszanką wiejskiej przaśności i braku pruderii. Na film składają się sceny humorystyczne związane z konkurencjami, w których startują seniorzy rodziny, oraz wątki melodramatyczne dotyczące życia uczuciowego Margy i Wayne'a. Dowcipnie ukazane problemy Abla z jego knurem cierpiącym na "bóle istnienia" sprawiają wrażenie dyskretnej autoironii odnoszącej się do romantycznej strony filmu. Dylematy jego żony dotyczące wzmocnienia przy pomocy brandy swojej potrawy konkursowej stanowią już humor czysto odprężający. Jeżeli chodzi o dodatkowe atrakcje związane z jarmarcznymi występami czy przejażdżkami kolejką górską, nadają one opowieści stosowne tło, ale poza tym nie mają większego znaczenia. Chociaż zdjęcia kręcone na rollercoasterze robią niezłe wrażenie.
Przejdźmy do zasadniczej części fabuły, czyli wątków romantycznych. Zaskakuje ich bezpośredniość, związana chyba z farmerskim praktycznym podejściem do życia. Pomimo iż Margy i Wayne zostawili w rodzinnym miasteczku swoich "narzeczonych", oboje bez żadnych skrupułów nawiązują na jarmarku romanse. Jemu wpada w oko sympatyczna akrobatka, jej zawraca w głowie dziennikarz. I oto w filmie wyprodukowanym przez grzeczne zazwyczaj Hollywood dwójka pozytywnych bohaterów nie tylko zapomina o lojalności względem partnerów, ale, co zostało bardzo wyraźnie zasugerowane, idzie z nowo poznanymi sympatiami do łóżka. Bardzo to odważne. Szkoda, że poza tymi szokującymi pruderyjnych Amerykanów ekscesami w romansach młodych Frake'ów nie ma zbyt wiele ciekawego. Oboje zaliczają typowe wakacyjne przygody, mają dylematy dotyczące kontynuacji znajomości i rozterki odnośnie swojej przyszłości. Przekłada się to głównie na długie i monotonne dialogi. Film bardzo mało pokazuje, skupiając się na gadaniu, które bardzo szybko zaczyna nudzić. Na domiar złego jakość dźwięku pozostawia wiele do życzenia, przez co łatwo stracić koncentrację. Mówiąc wprost, ogląda się ciężko.
Jeszcze dwa słowa o aktorstwie. Całe szczęście jest naturalne i pozbawione teatralnej przesady. Jako gwiazdy filmu napisy początkowe wskazują Janet Gaynor (grającą Margy) i Willa Rogersa (jako Abla Frake'a). I rzeczywiście ta dwójka stworzyła najciekawsze i najbardziej przekonujące postacie. Cieszy mnie zwłaszcza, że Gaynor choć raz nie gra udręczonej cierpiętnicy, tylko osóbkę tryskającą optymizmem i energią. Wyszło jej to dobrze, szkoda tylko, że scenariusz nie do końca dał jej możliwość rozwinięcia skrzydeł.
Jarmark miłości to spojrzenie na mniej znane oblicze międzywojennej Ameryki. Ambitny projekt, który nie zdał egzaminu z uwagi na przesadną zachowawczość. Za dużo gadania, za mało akcji. Całkiem jakby reżyser zapomniał o zasadzie "show, don't tell". Mimo zabawnych wątków pobocznych ciężko było mi dobrnąć do końca. Całe szczęście, że z filmów oscarowych z roku 1933 został mi jeszcze tylko jeden. Jarmark miłości otrzymuje ode mnie 6 gwiazdek.
Kiedy poznajemy bohaterów filmu - rodzinkę Frake'ów - przygotowują się oni właśnie do wyruszenia na jarmark. Głowa rodziny, Abel, jest przejęty wystawą trzody chlewnej, w której weźmie udział należący do niego pokazowy knur. Jego żona Melissa przygotowuje swoje wiktuały do konkursu kucharskiego. Ich będące u progu dorosłości dzieci Margy i Wayne przejmują się głównie swoim życiem miłosnym. Oboje stoją przed ważnymi życiowymi decyzjami. Chociaż są w związkach, ani chłopak Margy, ani dziewczyna Wayne'a nie są miłościami ich życia. Podczas jarmarku rodzeństwo nawiązuje znajomości, które pozwolą im zaznać czegoś nowego.
Jarmark miłości zaskakuje mieszanką wiejskiej przaśności i braku pruderii. Na film składają się sceny humorystyczne związane z konkurencjami, w których startują seniorzy rodziny, oraz wątki melodramatyczne dotyczące życia uczuciowego Margy i Wayne'a. Dowcipnie ukazane problemy Abla z jego knurem cierpiącym na "bóle istnienia" sprawiają wrażenie dyskretnej autoironii odnoszącej się do romantycznej strony filmu. Dylematy jego żony dotyczące wzmocnienia przy pomocy brandy swojej potrawy konkursowej stanowią już humor czysto odprężający. Jeżeli chodzi o dodatkowe atrakcje związane z jarmarcznymi występami czy przejażdżkami kolejką górską, nadają one opowieści stosowne tło, ale poza tym nie mają większego znaczenia. Chociaż zdjęcia kręcone na rollercoasterze robią niezłe wrażenie.
Przejdźmy do zasadniczej części fabuły, czyli wątków romantycznych. Zaskakuje ich bezpośredniość, związana chyba z farmerskim praktycznym podejściem do życia. Pomimo iż Margy i Wayne zostawili w rodzinnym miasteczku swoich "narzeczonych", oboje bez żadnych skrupułów nawiązują na jarmarku romanse. Jemu wpada w oko sympatyczna akrobatka, jej zawraca w głowie dziennikarz. I oto w filmie wyprodukowanym przez grzeczne zazwyczaj Hollywood dwójka pozytywnych bohaterów nie tylko zapomina o lojalności względem partnerów, ale, co zostało bardzo wyraźnie zasugerowane, idzie z nowo poznanymi sympatiami do łóżka. Bardzo to odważne. Szkoda, że poza tymi szokującymi pruderyjnych Amerykanów ekscesami w romansach młodych Frake'ów nie ma zbyt wiele ciekawego. Oboje zaliczają typowe wakacyjne przygody, mają dylematy dotyczące kontynuacji znajomości i rozterki odnośnie swojej przyszłości. Przekłada się to głównie na długie i monotonne dialogi. Film bardzo mało pokazuje, skupiając się na gadaniu, które bardzo szybko zaczyna nudzić. Na domiar złego jakość dźwięku pozostawia wiele do życzenia, przez co łatwo stracić koncentrację. Mówiąc wprost, ogląda się ciężko.
Jeszcze dwa słowa o aktorstwie. Całe szczęście jest naturalne i pozbawione teatralnej przesady. Jako gwiazdy filmu napisy początkowe wskazują Janet Gaynor (grającą Margy) i Willa Rogersa (jako Abla Frake'a). I rzeczywiście ta dwójka stworzyła najciekawsze i najbardziej przekonujące postacie. Cieszy mnie zwłaszcza, że Gaynor choć raz nie gra udręczonej cierpiętnicy, tylko osóbkę tryskającą optymizmem i energią. Wyszło jej to dobrze, szkoda tylko, że scenariusz nie do końca dał jej możliwość rozwinięcia skrzydeł.
Jarmark miłości to spojrzenie na mniej znane oblicze międzywojennej Ameryki. Ambitny projekt, który nie zdał egzaminu z uwagi na przesadną zachowawczość. Za dużo gadania, za mało akcji. Całkiem jakby reżyser zapomniał o zasadzie "show, don't tell". Mimo zabawnych wątków pobocznych ciężko było mi dobrnąć do końca. Całe szczęście, że z filmów oscarowych z roku 1933 został mi jeszcze tylko jeden. Jarmark miłości otrzymuje ode mnie 6 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz