Film o bardzo potężnym człowieku
Reżyseria: William K. Howard
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 15 min.
Występują: Spencer Tracy, Colleen Moore, Ralph Morgan, Helen Vinson, Phillip Trent
Swoim scenariuszem do Władzy i chwały młody scenarzysta Preston Sturges narobił w Hollywood niezłego zamieszania. Pierwszym powodem było wynegocjowanie sobie przez niego jako premii procentu od zysków przyniesionych przez film. Co prawda nie zarobił na tym wiele, ale dał przykład (według decydentów niedobry) innym twórcom. Ważniejsze jest jednak to, że napisana częściowo na podstawie życiorysu dziadka żony historia o prostym robotniku kolejowym, który własnym wysiłkiem dochodzi do pozycji przemysłowego magnata, wprowadziła rewolucyjne rozwiązania formalne. Historię głównego bohatera poznajemy bowiem jako opowieść snutą po jego śmierci przez przyjaciela. Sturges uświadomił twórcom filmowym, że możliwe jest nieliniowe prowadzenie fabuły, a tak zwany nierzetelny narrator może wnieść do opowieści wizualnej wiele ciekawego. Władzę i chwałę z uwagą obejrzał Orson Welles, wówczas początkujący reżyser teatralny, który osiem lat później miał stworzyć opartego na podobnym pomyśle Obywatela Kane.
Film opowiada o losach Toma Garnera, owianego złą sławą przemysłowca zmarłego niedawno samobójczą śmiercią. Jego przyjaciel i sekretarz Henry opowiada żonie o życiu człowieka, którego nie ocenia tak jednoznacznie jak opinia publiczna. W kolejnych retrospekcjach poznajemy młodość Toma i początki jego małżeństwa z Sally - kobietą, która pchnęła tego nieskomplikowanego człowieka na drogę wielkiej kariery. Przyglądamy się także późniejszym wydarzeniom, które pchnęły Garnera ku samobójstwu - kryzysowi małżeńskiemu, relacjom z synem oraz problemom z jego kolejowym imperium.
Opowieść o Garnerze jest wciągająca przede wszystkim dzięki oryginalnemu scenariuszowi. Historia jego życia podawana jest w małych dawkach, a kolejne elementy układanki odsłaniane stopniowo. Rozgryzanie zagadki jego samobójstwa to ciekawa szarada. Co ważne, retrospekcje nie są ułożone chronologicznie. Przeciwnie, nieustannie skaczemy w czasie, obserwując poczynania bohaterów na różnych etapach ich życia. Trzeba przyznać Williamowi K. Howardowi, że zdołał z takiej fabuły złożyć film spójny i zrozumiały. Ani razu nie miałem momentu zagubienia czy dezorientacji. Wręcz przeciwnie, wszystkie etiudy z życia Gardnera składają się w klarowną całość. Miałem jednak odczucie, że film jest za krótki. Pewne wątki z życia bohaterów aż się prosiły o szersze rozwinięcie, szczególnie mowa tu o relacjach z synem i budowie biznesowego imperium.
W głównego bohatera wcielił się Spencer Tracy, który dobrze wypada w rolach twardych, prostych facetów. Na ukłony zasługuje zwłaszcza scena, w której kilkoma szorstkimi słowami stawia do pionu wzburzony zarząd swojej firmy, oraz bliźniacza sekwencja, kiedy odważnie występuje przeciw przywódcom strajku. Tracy'emu dzielnie partneruje Colleen Moore w roli żony Toma. Aktorka jest znakomicie wstrząsająca we wszystkich scenach dotyczących małżeńskiego kryzysu Garnerów. Trochę słabiej jest z obsadą drugoplanową. Mam tu zwłaszcza na myśli ważną dla fabuły postać syna Toma i Sally zagraną przez bezbarwnego Phillipa Trenta. Na komplementy zasługuje natomiast scenografia obficie wykorzystująca motywy związane z kolejnictwem. Pociągi mają w sobie to coś, co sprawia, że dobrze wyglądają na ekranie.
Władza i chwała to film niezwykle innowacyjny i więcej niż poprawnie zrealizowany. Co prawda gdyby tę opowieść ułożyć chronologicznie, nie byłaby jakoś szczególnie sensacyjna. Tym niemniej sam pomysł nieliniowej narracji zasługuje na najwyższe uznanie. Naśladowcy Prestona Sturgesa mieli stworzyć jeszcze niejeden niesamowity scenariusz. Władza i chwała otrzymuje ode mnie mocne 8 gwiazdek. To wprost żenujące, że Akademia Filmowa nie zauważyła zupełnie tego filmu, zamiast niego promując w roku 1933 bardzo przeciętne produkcje.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz