poniedziałek, 4 lutego 2019

Jak w siódmym niebie/Man's Castle (1933)

Film o wegetacji

Reżyseria: Frank Borzage
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 6 min.

Występują: Spencer Tracy, Loretta Young, Marjorie Rambeau, Glenda Farrell, Walter Connolly, Arthur Hohl

Po zrealizowanym z dużym rozmachem Pożegnaniu z bronią Frank Borzage postanowił nakręcić bardziej kameralny film. Akcję Jak w siódmym niebie osadził wśród nowojorskich bezdomnych wypchniętych na ulice w efekcie zapaści gospodarczej. W związku z tematyką film budzi pewne skojarzenia z niemym Siódmym niebem, co pewnie zainspirowało pomysłodawcę polskiego tytułu. W odróżnieniu od tamtego obrazu, Jak w siódmym niebie skrywa w sobie niewiele optymizmu. Zamiast działać na rzecz poprawy swego losu, bohaterowie filmu żyją z dnia na dzień, podkreślając wagę cieszenia się tym, co mają. Jest to istotny znak czasów. Amerykę w erze Wielkiego Kryzysu ogarnął ponury mrok.

Film opowiada o romansie Billa i Triny. On jest przebojowym, zaradnym królem życia uwielbiającym spanie pod gołym niebem i parającym się każdym zajęciem, które przyniesie mu trochę grosza. Ona to bezradna sierotka snująca się bez celu po ulicach wielkiego miasta. Bill przyuważa Trinę, kiedy ta karmi gołębie w parku i bierze ją pod swoje skrzydła. Razem zamieszkują w prowizorycznej chacie w "śmieciowym miasteczku", gdzie znalazła schronienie większa grupa bezdomnych. Ich wspólne życie dalekie jest od sielanki nie tylko z powodu nędzy. Billowi trudno się odnaleźć w sytuacji, kiedy ktoś jest od niego zależny. Trina natomiast żyje w ciągłej obawie, że kochanek poczuje w końcu zew nieskrępowanej wolności i ją porzuci.

Jak w siódmym niebie z dzisiejszej perspektywy jest przede wszystkim interesującym obrazkiem rodzajowym. Nowojorczycy wyrzuceni na bruk podczas Wielkiego Kryzysu różnią mocno od dzisiejszego stereotypu bezdomnego. Większość ukazanych w filmie postaci żyje schludnie, czysto, ich nędza jest jeszcze dość świeża. Wystarczy powiedzieć, że pewny siebie Bill skutecznie udaje bogatego dżentelmena, robiąc w konia nawet kierownika luksusowej restauracji. Wśród drugoplanowych bohaterów filmu są wprawdzie postacie o aparycji mętów, ale jest również bardzo porządny bezdomny pastor. O tym, jak rozpaczliwa jest sytuacja tych ludzi, świadczą dopiero ich warunki bytowe. Scenografię miasteczka wysiedlonych przygotowano ze specyficznym rozmachem. Podobnie jak dzisiejsze dzielnice nędzy w  krajach Trzeciego Świata, domostwa nędzarzy skonstruowane są ze wszelkiego rodzaju odpadów i przedmiotów wyrzuconych przez majętniejszych obywateli. Widok takiego squatu w Nowym Jorku jest doprawdy niecodzienny. Jego mieszkańcy, noszący ślady całkiem jeszcze niedawnego dobrostanu, nadają filmowi nastrój niepokoju i niemal beznadziei. Nie sposób w takim świecie planować przyszłości. Można co najwyżej chwytać się prac dorywczych albo wejść na drogę przestępstwa. Co prawda Bill i Trina nie poddają się tak łatwo, ale rozciągające się przed nimi perspektywy są dość wąskie.

Sam romans pomiędzy dwójką głównych bohaterów jest kontrowersyjny jak na standardy moralne lat trzydziestych. Żyją ze sobą bez ślubu, w dodatku Bill przed długi czas traktuje ten związek jako wybitnie przygodny. Trina stosuje sprytny zabieg psychologiczny, zapewniając partnera, że absolutnie nie zamierza go ograniczać, co ma poskromić jego pęd ku wolności. Tutaj przechodzimy do najmocniejszego punktu filmu - bardzo dobrej roli Spencera Tracy. Jego Bill - cwany ulicznik pod maską brutalności ukrywający miękkie serce - jest po prostu świetny. Bill jest rozdarty pomiędzy żyłką awanturnictwa a poczuciem lojalności. Jego odzywki do Triny wskazują na lekko patologiczny charakter ich relacji, nie ulega jednak wątpliwości, że stanowią pewien rodzaj szorstkiej czułości. Jej symbolem staje się przyniesiony kochance kwiat, który zamiast jej wręczyć, wrzuca do talerza z zupą. Najlepszy jest jednak Tracy w scenach, w których jego bohater dowodzi swej zaradności, na przykład wyłudzając posiłek w restauracji lub w niezwykle nietypowy sposób doręczając pewnej pani wezwanie sądowe. To rzeczywiście jest gość, w obecności którego można się czuć bezpiecznym. I choć robi w filmie wiele głupstw, nie ulega wątpliwości, że w głębi skrywa pokłady dobroci. Loretta Young w roli Triny jest od Tracy'ego wyraźnie słabsza. Zarówno fabularnie jak i aktorsko pozostaje w cieniu swego starszego partnera, momentami bezradna i odrobinę bezbarwna.

Jak w siódmym niebie jest przyzwoitym melodramatem przybliżającym ludzkie oblicze Wielkiego Kryzysu. Brakuje mu trochę rozwinięcia wątków pobocznych. Postacie drugoplanowe są ciekawie zarysowane, ale cała akcja skupiona jest na parze głównych bohaterów. Wydaje mi się, że film zyskałby na wydłużeniu go i rozwinięciu pobocza. Co do poziomu filmu, ujmę to tak: Frank Borzage jest reżyserem nierównym, a Jak w siódmym niebie to film oscylujący w okolicach jego średniego poziomu. Jednym słowem do obejrzenia głównie dla fanów melodramatów. Wystawiam 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz