sobota, 26 maja 2018

Aelita (1924)

Film o człowieku, który nie chciał należeć do kolektywu.

Reżyseria: Jakow Protazanow
Kraj: ZSRR
Czas trwania: 1h 52 min.

Występują: Nikołaj Cereteli, Julia Sołncewa, Nikołaj Batałow, Igor Iljinski, Aleksandra Pieriegoniec, Paweł Pol

Bolszewicy nie ukrywali swojego podejścia do kina. "Film to najważniejsza ze sztuk", miał powiedzieć Lenin. Miał oczywiście na myśli służebną rolę tychże sztuk w propagowaniu ustroju komunistycznego. W związku z tym nie mam złudzeń co do obecnych na mojej liście filmów radzieckich. Propaganda będzie zapewne istotnym elementem każdego z nich. Czy jednak z góry odbiera im to walory artystyczne? Raczej nie. Każdy przypadek zostanie w tym kontekście oceniony indywidualnie. Natomiast analizę użyteczności dzieła w walce klas pozostawię wyznawcom komunizmu.

Aelita (czasem z podtytułem Królowa Marsa) jest czasem określana jako pierwszy rosyjski film science fiction. Niezbyt słusznie. Co prawda ważnym wątkiem filmu jest podróż głównego bohatera na Marsa, a także przedstawienie marsjańskiego społeczeństwa, sceny te mają jednak charakter fantastyczny i służyć mają kształtowaniu klasowej świadomości widza. Przede wszystkim jest Aelita obyczajówką ukazującą trudy budowy powojennego komunizmu w ZSRR.

Głównym bohaterem filmu jest chodzący z głową w chmurach inżynier Łoś, zamieszkujący z żoną w mieszkanku komunalnym w Moskwie. Jego małżeństwo stoi u progu kryzysu, kiedy do mieszkania zostaje dokwaterowany Erlich, dawny burżuj a obecnie pomniejszy sowiecki urzędnik. Nowy lokator i żona inżyniera wyraźnie pałają do siebie sympatią, na domiar złego Erlich okazuje się aferzystą, któremu po piętach depcze Czeka. Tymczasem stacje radiowe w Moskwie odbierają tajemniczą wiadomość złożoną z kilku niezrozumiałych słów. Rodzą się podejrzenia, że może to być komunikat wysłany przez kosmitów. Łoś wraz z przyjacielem Spiridonowem podejmują próby odkodowania wiadomości. Równolegle z wątkiem głównym obserwujemy perypetie Gusiewa, byłego czerwonoarmisty, który po zakończeniu wojny domowej poszukuje dla siebie miejsca w pokojowym społeczeństwie. Poznajemy również Krawcowa, mężczyznę o wysokim poziomie czujności rewolucyjnej. Pomimo usilnych starań, Krawcow nie zostaje przyjęty do Czeki, zajmuje się więc tropieniem wrogów ludu na własną rękę.

Na przykładzie głównych bohaterów Aelita przybliża problemy społeczne Związku Radzieckiego, tak jak były one postrzegane przez organy propagandowe. Obserwujemy dawnych prominentów systemu carskiego, którzy nie potrafią się pogodzić z utratą lukratywnej pozycji i wpychają kij w tryby nowego społeczeństwa. Potępieni zostają spekulanci kradnący cukier i burżujki ukrywające pod walonkami luksusowe czółenka. Trochę bardziej skomplikowana jest sprawa donosicielstwa. Krawcow, detektyw amator, ukazany jest trochę w krzywym zwierciadle. Jego amatorskie próby wyłapywania wrogów ludu kończą się niepowodzeniem. Najwyraźniej rolą obywatela było przede wszystkim donoszenie, natomiast aresztowanie złodziei i oszustów należało już do Nadzwyczajnej Komisji do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem. Bez żadnych wątpliwości natomiast zwykły obywatel miał zaprzestać bujania w obłokach i zarzucić indywidualne ambicje, aby skupić się na ważniejszych zadaniach stojących przed krajem. Przykład inżyniera Łosia, chorobliwie zazdrosnego o żonę, dobitnie ukazuje, jakie kłopoty mogą wyniknąć z indywidualizmu. (W dodatku kobieta była zainteresowana Erlichem tylko w kontekście wspólnej pracy dla kraju).

No dobrze, a co z mieszkańcami Marsa? Toż to zgniły Zachód ukazany w krzywym zwierciadle. Na czele społeczeństwa stoi zblazowana arystokracja. Pazerna radzieckich mężczyzn księżniczka Aelita żyje w luksusie, uwikłana w personalne konflikty z innymi dygnitarzami. Nie dajcie się jednak zwieść, Towarzysze, to wszystko są zepsute elity ciemiężące zniewoloną klasę robotniczą. Niewolnicy nie mają żadnych praw, mieszkają w zimnych jaskiniach, a w sytuacji nadmiaru siły roboczej część z nich magazynowana jest w specjalnych lodówkach. Film opowiada się jednak przeciwko doktrynie permanentnej rewolucji. Próba wyzwolenia Marsjan pod przewodnictwem dzielnych kosmonautów kończy się niepowodzeniem. Na razie trzeba się skupić na budowie socjalizmu we własnym kraju.

Taki to właśnie film. Każdą scenę można interpretować w kategoriach walki klas. Poza tym kontekstem Aelita jawi się jako szalenie naiwna opowieść o dziwnych ludziach z dziwnego kraju. Jest trochę ciekawych zdjęć i scen portretujących życie w Rosji, jednak film mocno się wlecze i dość trudno było mi dotrwać do końca. Aktorstwo jest drewniane, zwłaszcza Nikołaj Cereteli jako targany sprzecznościami Łoś wypada wprost okropnie. Dekoracje Marsa i kostiumy jego mieszkańców przygotowano całkiem oryginalnie, ale razi amatorskość ich wykonania. Dopełnia to obrazu absolutnej sztuczności kosmicznego społeczeństwa, które ma służyć wyłącznie jako kontrast dla wychwalanego społeczeństwa sowieckiego.

Końcowa ocena Aelity to 4 gwiazdki. Nie jest to dobry film. Może służyć za wdzięczny obiekt do analizy sowieckiej propagandy, którą jest przepełniony. Jeżeli kogoś interesuje ta tematyka, warto się z Aelitą zapoznać. W innym wypadku nie przewiduję pozytywnych wrażeń.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz