Film o rewolucji ludowej w renesansowym Paryżu. I o dzwonniku też.
Reżyseria: Wallace Worsley
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 49 min.
Występują: Lon Chaney, Patsy Ruth Miller, Norman Kerry, Nigel de Brulier, Brandon Hurst, Ernst Torrence
Historia Dzwonnika z Notre Dame była przenoszona na duży ekran wielokrotnie. Pierwszą z bardziej pamiętnych ekranizacji powieści Victora Hugo jest amerykański film z 1923 roku. Nie jest to wierna adaptacja, scenarzysta pozwolił sobie na dość duże odstępstwa od fabuły książki. Prawdopodobnie uznał pewne rozwiązania za bardziej adekwatne dla świata filmu, zwłaszcza amerykańskiego. Rezultat jest całkiem niezły.
Punktem skupiającym wszystkie wątki Dzwonnika jest Katedra Marii Panny w Paryżu, monumentalna gotycka budowla pełna korytarzy, stylowych posągów i gargulców. Jest też wyposażona w potężne dzwony, którymi opiekuje się zdeformowany garbus Quasimodo. Katedra, jak na budynek wzniesiony na planie filmowym, została przygotowana doprawdy imponująco. Wrażenie robi zarówno monumentalny profil budowli, jak i dopracowane szczegóły. To we wnętrzu Katedry lub w jej okolicy dzieją się wszelkie istotne wydarzenia filmu, często oglądane z jej murów. Jeżeli chodzi o scenografię, na uwagę zasługują również takie (dość ponure) lokacje jak pręgierz i miejska sala tortur. Twórcy zdecydowanie mieli oko do zapadających w pamięć miejsc.
Obsada Dzwonnika jest dość rozbudowana. Najważniejszą postacią jest Cyganka Esmeralda, młoda, zmysłowa tancerka, w której zakochuje się kapitan straży miejskiej Febus, a posiąść ją pragnie Jehan, były ksiądz i brat archidiakona Katedry. Ważną postacią jest tez Clopin, przybrany ojciec Esmeraldy i przywódca paryskiej biedoty. No i sam Quasimodo, zdeformowany garbus, brawurowo zagrany przez Lona Chaneya, któremu udało się połączyć w tej postaci dzikość, zgorzknienie i ukrytą szlachetność. Pomimo tytułu filmu garbus wcale nie występuje na ekranie szczególnie często, jednak każde jego pojawienie się jest godne zapamiętania. Szczególnie dobre są początkowe sceny, kiedy skacze po okalających dach Katedry gargulcach, pokpiwając i wymyślając świętującym u jej bram mieszczanom. No i końcowe minuty filmu, kiedy samodzielnie broni kościoła przed napastnikami, zrzucając na nich kamienne bloki i stosując mniej lub bardziej sprytne sztuczki.
O głównym wątku miłosnym filmu nie będę się rozpisywał, gdyż jest on dość powszechnie znany i nie niesie ze sobą niczego zaskakującego. Ot, zgorzkniały Quasimodo bierze udział w nieudanym porwaniu Cyganki, zostaje schwytany i postawiony pod pręgierzem, niedoszła ofiara okazuje mu współczucie, dzwonnik czuje do niej miętę, ale wie, że nie ma żadnych szans. Tymczasem złowrogi Jehan dybie na cnotę Esmeraldy, a Febus próbuje zdobyć jej serce po rycersku. Wszystko to poprawnie przedstawione, chociaż Esmeralda jako postać nie powala na kolana. Najbardziej zaciekawił mnie w Dzwonniku wątek poboczny dotyczący Clopina i skupionego wokół niego paryskiego podziemia. Jego "poddanymi" są Cyganie, biedacy, żebracy i uliczni opryszkowie. Ten brudny, ukryty świat przeciwstawiony jest "widzialnemu" światowi arystokratów i bogaczy na czele z królem Ludwikiem XI. Jedni i drudzy mają swoje prawa, zwyczaje i święta, jedni i drudzy są przeciwni mieszaniu się tych światów ze sobą. Wynikają z tego kłopoty dla łamiących niepisaną zasadę Febusa i Esmeraldy. Konfrontacja biedoty z arystokracją wyraźnie inspirowana jest ideą marksistowskiej walki klas. Niektóre sceny wydają się wręcz ukazywać przebudzenie świadomości klasowej wśród uciemiężonych biedaków, a zakończenie filmu to prawdziwy zryw rewolucyjny Paryżan. Rewolucja trzysta lat przed tym, zanim nastąpiła naprawdę. Ciekaw jestem inspiracji, która skłoniła twórców do wprowadzenia do filmu tych wątków. Czyżby Hollywood komunizowało już w latach dwudziestych?
Na wyróżnienie zasługują w Dzwonniku świetnie zrealizowane sceny grupowe. Jest ich wiele, od otwierającego film festynu poczynając, poprzez bal biedoty, próbę linczu arystokraty, aż po oblężenie Katedry. Wiele z nich kręconych było w ujęciu panoramicznym, dając wrażenie widoku ze szczytu świątyni. Reżyser obficie korzysta ze statystów, umiejętnie kierując ich ruchem i gestykulacją, dzięki czemu łatwo wczuć się w nastroje tłumu. Wszyscy (setki osób) wyposażeni zostali w kostiumy z epoki, co pochłonęło dużą część budżetu filmu. Moim zdaniem warto było. Można powiedzieć, że paryski lud jest zbiorowym bohaterem filmu, co zresztą wpisuje się w jego "klasową" symbolikę.
Pochwalić muszę jeszcze świetną muzykę nagraną przez orkiestrę symfoniczną (nie udało mi się ustalić, jaką konkretnie). Muzyka została dobrze dobrana do klimatu poszczególnych scen, wyróżniają się zwłaszcza partie organowe towarzyszące gotyckim korytarzom Katedry oraz smyczki włączające się w momentach romantycznych.
Dzwonnik z Notre Dame to ciekawa i dość udana hollywoodzka produkcja. Film ma kilka minusów wynikających ze skierowania go do masowego odbiorcy. Mam na myśli przesadny momentami melodramatyzm oraz mocno stereotypowe role walczących o względy Esmeraldy Febusa i Jehana. Jest to jednak kawał solidnie zrealizowanego kina ze znakomita scenografią i reżyserią oraz zapadającą w pamięć postacią Quasimodo. Warto. Dzwonnikowi przyznaję 8 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz