Film o syndromie sztokholmskim na Saharze.
Reżyser: George Melford
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 27 min.
Występują: Rudolph Valentino, Agnes Ayres, Lucien Littlefield, Adolphe Menjou
Rudolph Valentino stał się w roku 1921 bożyszczem kobiet. Jego gładka buźka, młodzieńczy urok i tango odtańczone w jednej z początkowych scen Czterech jeźdźców Apokalipsy uczyniły z młodego aktora pierwszy w dziejach kina symbol seksu. Tytułowa rola arabskiego szejka w filmie George'a Melforda utrwaliła ten wizerunek. Jakie to romantyczne, zostać porwaną przez bajecznie bogatego księcia pustyni i zakochać się w nim z wzajemnością. Wyobrażam sobie te westchnienia i wprowadzane drżącą ręką wpisy do pamiętników. I obawiam się trochę, że uroda Valentino wyrządziła Szejkowi krzywdę, sprawiając, że film mógł być opacznie rozumiany. Tak naprawdę jest to opowieść o uprowadzonej kobiecie, która stopniowo zaczyna identyfikować się ze swoim porywaczem. Jednym słowem - o syndromie sztokholmskim.
Centralną postacią Szejka jest angielska lady Diana Mayo, bogata i niezamężna arystokratka zwiedzająca północną Afrykę. Jako ceniąca sobie niezależność i ciekawska kobieta, Diana nie słucha niczyich rad i w przebraniu arabskiej tancerki wkrada się do kasyna, w którym odbywa się beduiński targ żon. Dziewczyna zostaje zdemaskowana i, choć puszczona wolno, wpada w oko młodemu szejkowi Ahmedowi Benowi Hassanowi (w tej roli Valentino). Ahmed zakrada się do pokoju hotelowego dziewczyny, aby obserwować ją podczas snu, śpiewa jej z ukrycia pieśni miłosne, i wkrótce, podczas wycieczki Diany na pustynię, porywa ją i wciela do swego haremu. I tutaj robi się ciekawie. Początkowo Ahmed próbuje siłą zmusić dziewczynę do uległości, jednak jej opór sprawia, że odpuszcza i zmienia taktykę. Daje Dianie nieco swobody, przydziela jej służbę. Mimo stanowczych odmów odesłania do domu jest wobec dziewczyny szarmancki i czarujący. I Diana mimowolnie zaczyna zmieniać nastawienie, coraz bardziej godząc się z losem i spoglądając na piękną twarzyczkę szejka coraz przychylniejszym okiem.
Powiem szczerze, początkowo dałem się zwieść sentymentalnej interpretacji filmu o wielkiej miłości wykwitającej wśród piasków pustyni. Po przemyśleniu oraz zapoznaniu się z genezą scenariusza (powstał na podstawie powieści Edith Maude Hull) stwierdzam jednak, że zamysł reżysera i aktorów był zupełnie inny. Postać Diany (znakomita rola Agnes Ayres) ewoluuje na ekranie od niezależnej, zadziornej dziewczyny do osoby bezradnej i uległej wobec pięknego szejka. Hasan pod płaszczykiem szarmanckości skrywa natomiast osobowość rozpuszczonego kacyka, który nie przywykł do tego, że ktoś jest mu nieposłuszny. I do końca rozgrywa biedną dziewczynę, aby przyszła do niego z własnej, nieprzymuszonej woli. Trzeba przyznać, że Valentino był dzięki swej powierzchowności wprost stworzony do tego typu roli. Najciekawsze w Szejku jest jednak to, że relację obojga bohaterów można interpretować na kilka sposobów. Obok mojej wersji z syndromem sztokholmskim i opowieści o księciu z bajki można jeszcze sięgnąć po narrację tradycjonalistyczną (nieuporządkowana kobieta odnajduje właściwe sobie miejsce u boku mężczyzny), anarchofeministyczną (niezależna kobieta zmuszona jest do konformizmu poprzez złowrogiego patriarchę) i zapewne sporo innych. Świetny materiał na szerszą analizę, wykracza to jednak poza ramy krótkiej recenzji.
Warto kilka słów napisać o oprawie filmu rozgrywającego się na Saharze. Kostiumy i "arabskie" dekoracje przygotowane są bardzo przekonująco. Niczego moim zdaniem im nie brakuje, żeby nadać filmowi orientalny klimat. Saharę odgrywa co prawda któraś z kalifornijskich pustyń i widać, że grunt jest nieco skalisty, jest to jednak szczegół o małym znaczeniu. W filmie występuje wiele scen z udziałem koni, bardzo ładnie zrealizowanych choreograficznie. Trochę szkoda, że zabrakło wielbłądów, ale to wymagałoby już wynajęcia plenerów w Afryce, na co zapewne nie pozwalał budżet filmu. Scenografia bardzo dobrze współgra z fabułą filmu, w żadnym momencie nie próbując jej zdominować. Film jest skupiony na postaciach, wszelka akcja jest jedynie koniecznym uzupełnieniem.
Szejk to bardzo dobry film, z dużą subtelnością pokazujący psychologiczną przemianę bohaterki. Osobisty urok Valentino sprawia, że widz tak samo jak ona przestaje w pewnym momencie zauważać, co się dzieje. Łatwo zostać zwiedzionym i uwierzyć w miłość na pustyni. Ciekaw jestem, czy taki efekt był przez reżysera zamierzony, czy powstał mimowolnie w wyniku atrakcyjności głównej gwiazdy filmu. Szalona popularność Valentino, jaką sobie zdobył po premierze Szejka, sugeruje, że wiele fanek dało się nabrać. Z kolei w dzisiejszych czasach film nie tyle się zestarzał, co daje się interpretować z co najmniej kilku przeciwstawnych sobie pozycji. Taki niezwykły efekt zasługuje moim zdaniem na 8 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Reżyser: George Melford
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 27 min.
Występują: Rudolph Valentino, Agnes Ayres, Lucien Littlefield, Adolphe Menjou
Rudolph Valentino stał się w roku 1921 bożyszczem kobiet. Jego gładka buźka, młodzieńczy urok i tango odtańczone w jednej z początkowych scen Czterech jeźdźców Apokalipsy uczyniły z młodego aktora pierwszy w dziejach kina symbol seksu. Tytułowa rola arabskiego szejka w filmie George'a Melforda utrwaliła ten wizerunek. Jakie to romantyczne, zostać porwaną przez bajecznie bogatego księcia pustyni i zakochać się w nim z wzajemnością. Wyobrażam sobie te westchnienia i wprowadzane drżącą ręką wpisy do pamiętników. I obawiam się trochę, że uroda Valentino wyrządziła Szejkowi krzywdę, sprawiając, że film mógł być opacznie rozumiany. Tak naprawdę jest to opowieść o uprowadzonej kobiecie, która stopniowo zaczyna identyfikować się ze swoim porywaczem. Jednym słowem - o syndromie sztokholmskim.
Centralną postacią Szejka jest angielska lady Diana Mayo, bogata i niezamężna arystokratka zwiedzająca północną Afrykę. Jako ceniąca sobie niezależność i ciekawska kobieta, Diana nie słucha niczyich rad i w przebraniu arabskiej tancerki wkrada się do kasyna, w którym odbywa się beduiński targ żon. Dziewczyna zostaje zdemaskowana i, choć puszczona wolno, wpada w oko młodemu szejkowi Ahmedowi Benowi Hassanowi (w tej roli Valentino). Ahmed zakrada się do pokoju hotelowego dziewczyny, aby obserwować ją podczas snu, śpiewa jej z ukrycia pieśni miłosne, i wkrótce, podczas wycieczki Diany na pustynię, porywa ją i wciela do swego haremu. I tutaj robi się ciekawie. Początkowo Ahmed próbuje siłą zmusić dziewczynę do uległości, jednak jej opór sprawia, że odpuszcza i zmienia taktykę. Daje Dianie nieco swobody, przydziela jej służbę. Mimo stanowczych odmów odesłania do domu jest wobec dziewczyny szarmancki i czarujący. I Diana mimowolnie zaczyna zmieniać nastawienie, coraz bardziej godząc się z losem i spoglądając na piękną twarzyczkę szejka coraz przychylniejszym okiem.
Powiem szczerze, początkowo dałem się zwieść sentymentalnej interpretacji filmu o wielkiej miłości wykwitającej wśród piasków pustyni. Po przemyśleniu oraz zapoznaniu się z genezą scenariusza (powstał na podstawie powieści Edith Maude Hull) stwierdzam jednak, że zamysł reżysera i aktorów był zupełnie inny. Postać Diany (znakomita rola Agnes Ayres) ewoluuje na ekranie od niezależnej, zadziornej dziewczyny do osoby bezradnej i uległej wobec pięknego szejka. Hasan pod płaszczykiem szarmanckości skrywa natomiast osobowość rozpuszczonego kacyka, który nie przywykł do tego, że ktoś jest mu nieposłuszny. I do końca rozgrywa biedną dziewczynę, aby przyszła do niego z własnej, nieprzymuszonej woli. Trzeba przyznać, że Valentino był dzięki swej powierzchowności wprost stworzony do tego typu roli. Najciekawsze w Szejku jest jednak to, że relację obojga bohaterów można interpretować na kilka sposobów. Obok mojej wersji z syndromem sztokholmskim i opowieści o księciu z bajki można jeszcze sięgnąć po narrację tradycjonalistyczną (nieuporządkowana kobieta odnajduje właściwe sobie miejsce u boku mężczyzny), anarchofeministyczną (niezależna kobieta zmuszona jest do konformizmu poprzez złowrogiego patriarchę) i zapewne sporo innych. Świetny materiał na szerszą analizę, wykracza to jednak poza ramy krótkiej recenzji.
Warto kilka słów napisać o oprawie filmu rozgrywającego się na Saharze. Kostiumy i "arabskie" dekoracje przygotowane są bardzo przekonująco. Niczego moim zdaniem im nie brakuje, żeby nadać filmowi orientalny klimat. Saharę odgrywa co prawda któraś z kalifornijskich pustyń i widać, że grunt jest nieco skalisty, jest to jednak szczegół o małym znaczeniu. W filmie występuje wiele scen z udziałem koni, bardzo ładnie zrealizowanych choreograficznie. Trochę szkoda, że zabrakło wielbłądów, ale to wymagałoby już wynajęcia plenerów w Afryce, na co zapewne nie pozwalał budżet filmu. Scenografia bardzo dobrze współgra z fabułą filmu, w żadnym momencie nie próbując jej zdominować. Film jest skupiony na postaciach, wszelka akcja jest jedynie koniecznym uzupełnieniem.
Szejk to bardzo dobry film, z dużą subtelnością pokazujący psychologiczną przemianę bohaterki. Osobisty urok Valentino sprawia, że widz tak samo jak ona przestaje w pewnym momencie zauważać, co się dzieje. Łatwo zostać zwiedzionym i uwierzyć w miłość na pustyni. Ciekaw jestem, czy taki efekt był przez reżysera zamierzony, czy powstał mimowolnie w wyniku atrakcyjności głównej gwiazdy filmu. Szalona popularność Valentino, jaką sobie zdobył po premierze Szejka, sugeruje, że wiele fanek dało się nabrać. Z kolei w dzisiejszych czasach film nie tyle się zestarzał, co daje się interpretować z co najmniej kilku przeciwstawnych sobie pozycji. Taki niezwykły efekt zasługuje moim zdaniem na 8 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz