wtorek, 25 września 2018

Ludzie w niedzielę/Menschen am Sonntag (1929)

Film o zrelaksowanych Niemcach

Reżyseria: Robert Siodmak i Edgar G. Ulmer
Kraj: Niemcy
Czas trwania: 1 h 13 min.

Występują: Erwin Splettstösser, Brigitte Borchert, Wolfgang von Waltershausen, Christl Ehlers, Annie Schreyer

Ludzie w niedzielę, niepozorny film obyczajowy opowiadający o weekendowych perypetiach młodych berlińczyków, sygnalizuje początek kariery kilku ważnych twórców. Mam na myśli nie tylko duet reżyserski złożony z Roberta Siodmaka i Edgara G. Ulmera, ale również odpowiedzialnego za scenariusz Billy'ego Wildera oraz Freda Zinnemanna, który pełnił rolę asystenta kamerzysty. Cała czwórka wkrótce opuści Niemcy i silnie zaznaczy swoją obecność w kinie amerykańskim. To bardzo ciekawy zbieg okoliczności, że na początku swoich karier zetknęli się ze sobą przy produkcji eksperymentu, który niespodziewanie zdobył sobie duża popularność wśród widzów.

Bohaterami filmu jest piątka młodych ludzi, którzy spędzają wspólnie zupełnie zwyczajny weekend. Do ich odegrania zaangażowano niezawodowych aktorów, którzy w rzeczywistości wykonywali takie same zajęcia jak ich filmowi odpowiednicy. Są to: Erwin - taksówkarz i jego (tylko filmowa) żona Anna - modelka, Brigitte - sprzedawczyni w sklepie muzycznym, Christl - statystka filmowa oraz Wolfgang - handlarz winem. Na początku filmu (w sobotę) pomiędzy Erwinem i Anną wybucha kłótnia o jakąś drobnostkę. Tymczasem Wolfgang podrywa na ulicy Christl i zaprasza ją na randkę. Erwin i Wolfgang spędzają wieczór na grze w karty i piciu piwa, podczas gdy Anna biernie wyleguje się w łóżku. Nastaje niedziela. Berlińczycy wybierają się na zaplanowaną randkę. Christl zabiera ze sobą swoją przyjaciółkę Brigitte, natomiast Wolfgangowi towarzyszy Erwin, który pozostawił obrażoną żonę w domu. Czeka ich przyjemny dzień.

Ludzie w niedzielę są filmem pozornie pozbawionym akcji. Bohaterowie piknikują nad jeziorem, słuchają muzyki, dowcipkują, romansują. W tle beztrosko wypoczywają inni berlińczycy. Wydawać by się mogło - nuda. Jednak w budującej się relacji pomiędzy bohaterami można dostrzec sporo interesujących niuansów psychologicznych. Każdemu z nich poświęcono sporo czasu ekranowego, zwracając baczną uwagę na jego zachowanie. Wolfgang jest kobieciarzem zdecydowanym dobrze się zabawić. Erwin nie ma nic przeciwko odrobinie szpanu, ale jest żonaty i nie przekroczy pewnej granicy. Dziewczęta ostrożnie badają swojego adoratora, a później zaczynają rywalizować o jego względy. Kiedy walka zostaje rozstrzygnięta, przegrana daje przyjaciółce pokaz zazdrości. Kamera chętnie wykonuje zbliżenia, ładnie chwytając erotyczną atmosferę pomiędzy czwórką młodych ludzi. Warto zauważyć, że jako aktorzy-amatorzy, bohaterowie z pewnością przelali na ekran sporo ze swych prawdziwych osobowości. Historia ich wspólnej niedzieli sama w sobie jest nieistotna i nie próbuje nawet tego udawać (vide końcowy dialog Erwina i Wolfganga). Film należy odbierać raczej jako impresję, portret chwili reprezentatywnej dla tego etapu życia młodych mieszkańców Berlina.

Drugim ciekawym aspektem Ludzi w niedzielę jest wszystko to, co dzieje się obok bohaterów. Twórcy świadomie wpletli w film sporo obyczajowych scenek z życia wielkiego miasta i jego okolic. Na ulicach trwa ruch, w kawiarniach siedzą klienci, park Wansee pełny jest ludzi kapiących się w jeziorze, pływających na rowerach wodnych i piknikujących we własnym gronie. Są wśród nich inne romansujące pary. Trochę śmiesznie, a trochę nieswojo wyglądają biegające na golasa kilkuletnie dzieci, rzecz dzisiaj nie do pomyślenia.

Filmowa niedziela z życia Berlina przypadkowo stała się cennym materiałem portretującym beztroski świat przeszłości. Wkrótce na kilkanaście lat miał on zostać opanowany przez ponurych ludzi w brunatnych koszulach. Zapewne życie zwykłych ludzi nie uległo zmianie z dnia na dzień, ale pewien okres dobiegł końca. Również z tego powodu Ludzie w niedzielę są obrazem przywołującym skojarzenia ze swobodną namiętnością czasów młodości. Co prawda pilnujący się Erwin oraz jego pozostała w domu małżonka przypominają, że taka błogość możliwa jest jedynie na krótką metę. Może warto chociaż na chwilę przyłączyć się do Wolfganga, Brigitte, Christl i Erwina i cieszyć się słoneczną niedzielą w pogodnym, pełnym nadziei na przyszłość Berlinie roku 1929? Warto czy nie?

Film otrzymuje ode mnie 8 gwiazdek. Ocena jest w tym przypadku wysoce subiektywna i powodowana wewnętrzną impresją.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz