Film o dobrym bandycie i jego chciwej kochance
Reżyseria: Irving Cummings i Raoul Walsh
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 39 min.
Występują: Warner Baxter, Edmund Lowe, Dorothy Burgess
Ostatnia na Chronofilmotece pozycja z roku 1928 to przedsmak tego, co czeka kino w ciągu kolejnych dwóch lat. W starej Arizonie jest jednym z pierwszych w pełni udźwiękowionych filmów pełnometrażowych. Zawiera nie tylko kompletną ścieżkę z muzyką i efektami dźwiękowymi, ale również mówione dialogi. Było to osiągnięcie tym większe, że część scen kręcono w plenerach i konieczne było zastosowanie przenośnych mikrofonów. Taka innowacja nie mogła przejść bez echa i film otrzymał kilka nominacji oscarowych. Z dzisiejszej perspektywy wygląda nieco mniej imponująco. Warto też wspomnieć, że jest efektem pracy dwóch reżyserów. W trakcie zdjęć Raoul Walsh uległ wypadkowi, w wyniku którego stracił oko. W roli reżysera zastąpił go Irving Cummings, natomiast w roli gwiazdy filmu - Warner Baxter.
W starej Arizonie jest westernem przybliżającym postać na poły legendarnego rewolwerowca Cisco Kida. Jest to bandyta-dżentelmen z szarmanckim uśmiechem ograbiający dyliżansy i kpiący sobie w żywe oczy ze stróżów prawa. Do schwytania bandyty (żywego lub martwego) wydelegowany zostaje sierżant Mickey Dunn, twardy żołnierz liczący na obiecane mu 5000 dolarów nagrody. Kluczem do dopadnięcia Cisco Kida może stać się jego dziewczyna Tonia Maria. Ponętna Meksykanka jest zarozumiała, chciwa i przekonana, że może zdobyć każdego mężczyznę. Prezenty otrzymywane kochanka są co prawda hojne, ale możliwe, że nagroda za jego głowę będzie bardziej kusząca.
Największa słabością W starej Arizonie jest to, co miało być jego największym atutem. Film jest wręcz przepełniony dialogami. Bohaterowie rozmawiają o wszystkim, nierzadko błyskotliwie, ale równie często się powtarzają. Cisco Kid wygłasza monologi opisujące to, co aktualnie robi. Tonia Maria popada w pełne samozachwytu przemowy. Jak na western bardzo mało jest w filmie akcji. Na rzecz nowej technologii niemal zupełnie zrezygnowano z tak dobrze sprawdzającej się w kinie niemym sztuki opowiadania obrazem. Szkoda, zwłaszcza że wśród trzech najlepszych scen filmu dwie (flirt Tonii i Mickeya z wykorzystaniem butelki wina oraz reakcja Cisco, gdy dowiaduje się o zdradzie pewnej osoby) obywają się bez słów. Najefektywniej wykorzystano dialogi podczas przyjaznej pogawędki Cisco i Mickeya w salonie fryzjerskim, kiedy ten drugi nie wie jeszcze, że ma do czynienia ze swoim wrogiem. Ta dość długa, pełna napięcia i dowcipu scena pokazuje, jak można efektywnie wykorzystać dialogi do prowadzenia narracji.
Penwą bolączką związaną z udźwiękowieniem filmu jest jakość fonii. Trudno wybrzydzać na kwestie techniczne, w końcu były to początki. Rzecz w tym, że do słabej jakości nagrania dochodzą okropne udawane akcenty aktorów, które mocno utrudniają zrozumienie ich słów. Dotyczy to zwłaszcza postaci drugoplanowych, chociaż akcent Cisco Kida też bardziej przypomina niemiecki niż meksykański. Potrzeba mi było dobrej chwili, żeby się przyzwyczaić i zacząć odbierać treści.
Aktorstwo stoi na przeciętnym poziomie. Osią fabuły jest konflikt pomiędzy bandytą, żołnierzem a stojącą pomiędzy nimi dziewczyną. Historia ta jest dość ciekawa, ale bardzo rozwlekła. Kreacja Tonii Marii - kobiety łasej na pieniądze, pełnej samouwielbienia i głupiej zahacza o kicz. Dorothy Burgess jest na ekranie równie często interesująca jak żenująca. Dziwi Oscar dla Warnera Baxtera za rolę Cisco Kida. Chociaż nie jest to zła rola, moim zdaniem nie powinien być nawet nominowany. Na koniec jeszcze jeden zarzut. Film korzysta z ładnych plenerów w amerykańskich parkach narodowych, ale pojawiają się raptem w kilku scenach, gdyż większość akcji to rozmowy w zamkniętych pomieszczeniach.
W starej Arizonie to film będący klasycznym przykładem zachłyśnięcia się nową technologią. Chociaż ogląda się go całkiem przyjemnie, jest w nim dużo zmarnowanego potencjału. Ale cóż, to dopiero początki wielkiej metamorfozy kina. Film otrzymuje ode mnie 6 gwiazdek, wyjście ponad przeciętność zawdzięczając udźwiękowieniu oraz mocnemu zakończeniu. Trochę stracona okazja, ale nie ma co żałować. Dobrych westernów będzie jeszcze co niemiara.
W starej Arizonie jest westernem przybliżającym postać na poły legendarnego rewolwerowca Cisco Kida. Jest to bandyta-dżentelmen z szarmanckim uśmiechem ograbiający dyliżansy i kpiący sobie w żywe oczy ze stróżów prawa. Do schwytania bandyty (żywego lub martwego) wydelegowany zostaje sierżant Mickey Dunn, twardy żołnierz liczący na obiecane mu 5000 dolarów nagrody. Kluczem do dopadnięcia Cisco Kida może stać się jego dziewczyna Tonia Maria. Ponętna Meksykanka jest zarozumiała, chciwa i przekonana, że może zdobyć każdego mężczyznę. Prezenty otrzymywane kochanka są co prawda hojne, ale możliwe, że nagroda za jego głowę będzie bardziej kusząca.
Największa słabością W starej Arizonie jest to, co miało być jego największym atutem. Film jest wręcz przepełniony dialogami. Bohaterowie rozmawiają o wszystkim, nierzadko błyskotliwie, ale równie często się powtarzają. Cisco Kid wygłasza monologi opisujące to, co aktualnie robi. Tonia Maria popada w pełne samozachwytu przemowy. Jak na western bardzo mało jest w filmie akcji. Na rzecz nowej technologii niemal zupełnie zrezygnowano z tak dobrze sprawdzającej się w kinie niemym sztuki opowiadania obrazem. Szkoda, zwłaszcza że wśród trzech najlepszych scen filmu dwie (flirt Tonii i Mickeya z wykorzystaniem butelki wina oraz reakcja Cisco, gdy dowiaduje się o zdradzie pewnej osoby) obywają się bez słów. Najefektywniej wykorzystano dialogi podczas przyjaznej pogawędki Cisco i Mickeya w salonie fryzjerskim, kiedy ten drugi nie wie jeszcze, że ma do czynienia ze swoim wrogiem. Ta dość długa, pełna napięcia i dowcipu scena pokazuje, jak można efektywnie wykorzystać dialogi do prowadzenia narracji.
Penwą bolączką związaną z udźwiękowieniem filmu jest jakość fonii. Trudno wybrzydzać na kwestie techniczne, w końcu były to początki. Rzecz w tym, że do słabej jakości nagrania dochodzą okropne udawane akcenty aktorów, które mocno utrudniają zrozumienie ich słów. Dotyczy to zwłaszcza postaci drugoplanowych, chociaż akcent Cisco Kida też bardziej przypomina niemiecki niż meksykański. Potrzeba mi było dobrej chwili, żeby się przyzwyczaić i zacząć odbierać treści.
Aktorstwo stoi na przeciętnym poziomie. Osią fabuły jest konflikt pomiędzy bandytą, żołnierzem a stojącą pomiędzy nimi dziewczyną. Historia ta jest dość ciekawa, ale bardzo rozwlekła. Kreacja Tonii Marii - kobiety łasej na pieniądze, pełnej samouwielbienia i głupiej zahacza o kicz. Dorothy Burgess jest na ekranie równie często interesująca jak żenująca. Dziwi Oscar dla Warnera Baxtera za rolę Cisco Kida. Chociaż nie jest to zła rola, moim zdaniem nie powinien być nawet nominowany. Na koniec jeszcze jeden zarzut. Film korzysta z ładnych plenerów w amerykańskich parkach narodowych, ale pojawiają się raptem w kilku scenach, gdyż większość akcji to rozmowy w zamkniętych pomieszczeniach.
W starej Arizonie to film będący klasycznym przykładem zachłyśnięcia się nową technologią. Chociaż ogląda się go całkiem przyjemnie, jest w nim dużo zmarnowanego potencjału. Ale cóż, to dopiero początki wielkiej metamorfozy kina. Film otrzymuje ode mnie 6 gwiazdek, wyjście ponad przeciętność zawdzięczając udźwiękowieniu oraz mocnemu zakończeniu. Trochę stracona okazja, ale nie ma co żałować. Dobrych westernów będzie jeszcze co niemiara.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz