poniedziałek, 3 września 2018

Dom przy Trubnej/Dom na Trubnoj (1928)

Film o moskiewskiej klasie próżniaczej

Reżyseria: Boris Barnet
Kraj: ZSRR
Czas trwania: 1h 2 min.

Występują: Wiera Mariecka, Władimir Fogiel, Jelena Tiapkina, Władimir Batałow

Dotychczas nie miałem okazji obejrzeć zbyt wielu komedii rodem z ZSRR, ale nie oznacza to, że nie było mi dane posmakować radzieckiego humoru. Na przykład filmy Sergieja Eisensteina i Wsiewołoda Pudowkina pełne są charakterystycznego, jadowitego dowcipu skierowanego przeważnie przeciwko "wrogom ludu". Dzisiaj przybliżę film zupełnie innego typu. Wyreżyserowany przez Borisa Barneta Dom przy Trubnej to pełnokrwista komedia korzystająca z motywów slapstickowych i satyrycznych. Tak samo jednak jak u klasyków propagandy, ostrze satyry skierowane jest wobec elementu wrogiego władzy ludowej. W tym wypadku jest nim moskiewska burżuazja, która w dziesięć lat po rewolucji nadal nie zgina karku i wykorzystuje biednych robotników.

Zbiorowym bohaterem filmu są mieszkańcy bloku przy ulicy Trubnej. Są to bogaci mieszczanie, których stać na zatrudnianie służących. Z pomocy domowych korzystają wszyscy z wyjątkiem pana Golikowa - właściciela małego salonu fryzjerskiego. Golikow jest człowiekiem zapracowanym i znerwicowanym. Ma leniwą żonę i sam wykonuje wszystkie domowe obowiązki, jednak uparcie odmawia przyjęcia na służbę pokojówek, które należą do związku zawodowego. W końcu pojawia się odpowiednia kandydatka. Jest nią przybyła z prowincji Parania, która na pytanie, czy należy do związku, odpowiada, że jest dziewicą. Zagubiona w wielkim mieście, pozbawiona związkowej ochrony, szybko zostaje popychadłem Golikowów. Na szczęście partyjny aktyw czuwa i wkrótce Parania otrzyma od niego należną pomoc.

Pomimo tendencyjnego i napisanego zgodnie z partyjnymi wytycznymi scenariusza, Dom przy Trubnej to stosunkowo udana komedia zawierająca wiele zabawnych scen. Znakomite jest pierwsze ujęcie przedstawiające przekrój klatki schodowej tytułowego domu, na której mieszkańcy prowadzą rozliczne prace. Ponieważ są burżujami, nie szanują wspólnej własności. Dlatego wymiatają na schody śmieci z mieszkań, pucują tam zakurzone trofea (w tym wypchanego lamparta), a nawet rąbią drewno. To ostatnie tak intensywnie, że zaczyna się kruszyć sufit nad jednym z półpięter. Ta absurdalna scena wprowadza nas w realia sowieckiej spółdzielczości. Film skupia się na przedstawieniu w krzywym zwierciadle zepsutych i samolubnych burżujów. Ich czołowymi reprezentantami są Golikowowie. Pan domu rozbija świeżo umyte naczynia o ścianę i robi pranie na kuchennym stole przy pomocy wody z czajnika i cedzaka do zupy. Jego żona wyleguje się całymi dniami w łóżku. Oto czołowi reprezentanci klasy dorobkiewiczów. Jadowity humor filmu łagodnieje, kiedy skupia się na robotnikach. Przybyła właśnie do Moskwy Parania ugania się po torowisku tramwajowym za przywiezioną z rodzinnej wsi kaczką. Później, podczas oglądania robotniczego przedstawienia tak wczuwa się w fabułę, że atakuje miotłą aktora grającego zamachowca. Gagi są liczne i stosunkowo udane. Bawią nawet mimo oczywistej tendencyjności i czarno-białego spojrzenia na bohaterów reprezentujących skonfliktowane ze sobą klasy społeczne.

Kinematograficznie Dom przy Trubnej jest zrealizowany nader sprawnie. Początkowe efektowne ujęcie na przekrój domu przywołuje na myśl nieco podobną scenę z Anioła ulicy. Jak to w kinie radzieckim, uwagę zwraca wywołujący emocje montaż, także w scenach czysto propagandowych jak marsz robotników na wybory do rady miejskiej. Występują nawet tak innowacyjne jak na lata dwudzieste "efekty specjalne" w rodzaju cofnięcia obrazu i retrospekcji. Film korzysta z realistycznej scenografii wykorzystującej nie tylko zbudowane w studio wnętrza tytułowego domu, ale również uzupełniające plenery ulic Moskwy.

Dom przy Trubnej to zabawna komedia, która śmieszy pomimo swojego oczywistego zaangażowania ideologicznego. Trochę było mi nieswojo naśmiewać się z tych tępych i okrutnych burżujów, ale ich portret jest prawdziwie komiczny, a szpile wbijane są celnie. Trochę gorzej jest z cukierkowym obrazem robotników, tak zgodnie się wspierających i wystawiających wspólnie teatrzyk. I tutaj wpleciono sporo humoru, tyle że łagodniejszej natury. Mimo moich zastrzeżeń postrzegam film Barneta jako udaną komedię. Sugeruję tylko wziąć poprawkę na marksistowskie wtręty. Wystawiam 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz