poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Anioł ulicy/Street Angel (1928)

Film o dobrej dziewczynie z problemami

Reżyseria: Frank Borzage
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 41 min.

Występują: Janet Gaynor, Charles Farrell, Natalie Kingston, Henry Armetta

Są filmy, o których jakości stanowi ciekawy scenariusz i nieszablonowi bohaterowie wplątani w niezwykłe sytuacje. Są takie, które wyróżniają się sposobem opowiadania historii, przyciągającą oko pracą kamery, oryginalnymi pomysłami reżyserskimi, dopracowaną scenografią. Czasem jednak zdarza się, że film wybija się ponad przeciętność dzięki jednej wybitnej kreacji aktorskiej. Takim przypadkiem jest Anioł ulicy, dość szablonowy melodramat, który wyróżnia głównie jedna rzecz - genialna rola Janet Gaynor.

Akcja Anioła rozgrywa się we Włoszech, w Neapolu i jego okolicach. Dziewczyna o imieniu Angela mieszka w zapadłych slumsach tego miasta. Kiedy ją poznajemy, szuka sposobu na zdobycie pieniędzy na leki dla ciężko chorej matki. Z braku lepszych pomysłów próbuje prostytucji połączonej z okradaniem klientów, zostaje jednak błyskawicznie przyłapana. Matka Angeli umiera, a ona sama zostaje skazana na rok więzienia. Udaje jej się uciec eskortującym ją policjantom i znajduje schronienie w wędrownym cyrku. Tu poznaje Gino, artystę malarza o wielkich aspiracjach. Pomimo przybrania przez dziewczynę maski cyniczki, mężczyzna dostrzega w niej piękno. W końcu Gino kradnie serce Angeli, malując portret ukazujący ją taką, jaka jest w jego wizji - dobrą, świętą, niemal anielską. Para powraca do Neapolu, gdzie malarz zamierza szukać zajęcia godnego artysty. Przeszłość Angeli nie daje jednak o sobie zapomnieć i staje na drodze szczęścia kochanków.

Jak widać, fabuła Anioła ulicy nie grzeszy szczególną oryginalnością czy wyrafinowaniem. Co więcej, są w niej momenty niezwykle naiwne, ledwie wytrzymujące zawieszenie niewiary. A jednak Janet Gaynor winduje film w górę swoją rolą Angeli. Gwiazda daje tak szeroki popis umiejętności aktorskich, jakiego chyba jeszcze w kinie niemym nie było. Weźmy jedną z pierwszych scen filmu, kiedy jako niewinna dziewczyna usiłuje udawać zawodową ulicznicę. W jej ruchach widzimy pewną nieśmiałość, niezdarność świadczącą o braku doświadczenia. Dziewczyna przechadza się po zaułkach, ostrożnie obserwując zachowania innych kobiet. W końcu przybiera bardziej wyzywającą pozę, stając się niemal przekonującą uwodzicielką. A jednak można dostrzec, że cały czas gra, czując się w tej roli niepewnie i nieswojo. Momentów, kiedy Gaynor "gra grę" jest w filmie więcej. Podczas epizodu cyrkowego bawi jej udawany cynizm, który Gino trafnie rozpoznaje jako postawę obronną. Najlepsza jest jednak w długiej scenie zaręczynowo-pożegnalnej kolacji z Ginem, kiedy ukrywa przed narzeczonym własną rozpacz, starając się roztoczyć przed nim wizję świetlanej przyszłości. Oczywiście nie wszystkie sceny z udziałem Angeli polegają na udawaniu kogoś innego, ale na ich przykładzie najlepiej widoczny jest wielki talent aktorki. Gaynor jest w filmie wspomagana przez jej częstego ekranowego partnera Charlesa Farella. Początkowo wydawało mi się, że ten nie będzie miał wiele do zagrania, bowiem jego postać jest prostodusznym marzycielem, który głównie ładnie się uśmiecha do pięknej Angeli. Jednak Farrell pokazuje pazury w końcowych scenach filmu, kiedy osobowość jego bohatera ulega przemianie na znacznie mroczniejszą. Warto to zobaczyć.

Z innych atutów filmu muszę wspomnieć o oryginalnej ścieżce dźwiękowej, która obok klimatycznej muzyki instrumentalnej zawiera włoskie pieśni ludowe na czele ze słynnym 'O sole mio. Jest również kilka efektów dźwiękowych towarzyszących ważnym momentom, na przykład gwizdy czy stukanie kołatki. Kamera pracuje sprawnie, ochoczo podążając za bohaterami i zaglądając na plan z różnorodnych perspektyw. Widać jednak, że wszystko rozgrywa się w studio, którego ściany skryte są w nieustannie okrywającej Neapol mgle. Wspomnę jeszcze o ciekawym wykorzystaniu rekwizytu, jakim jest namalowany przez Gina portret Angeli. Losy obrazu zestawione są z przeżyciami bohaterki i jej narzeczonego i kilkakrotnie stanowią dla nich punkt odniesienia. Ten instrument narracyjny to chyba jedyny znaczący pomysł reżyserski w Aniele ulicy. Inna sprawa, że Frank Borzage nie musiał tu wiele robić. Trafnie uznał, że wystarczy pozwolić znakomitej Gaynor grać.

Anioł ulicy jest filmem niezwykle przyjemnym w odbiorze i ciekawą pozycją dla osób zainteresowanych oryginalnym aktorstwem. Należy przy tym przymknąć oko na pewne schematy i nieścisłości, ale o dziwo przyszło mi to dość łatwo. Niecierpliwie czekam na następne filmy z Janet Gaynor, która w wieku 22 lat wyrosła na prawdziwą królową Hollywood. Dzięki niej Anioł ulicy otrzymuje ode mnie 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz