Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Abel Gance. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Abel Gance. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 8 lipca 2018

Napoleon (1927)

Film o wolności, równości i braterstwie. I o geniuszu.

Reżyseria: Abel Gance
Kraj: Francja
Czas trwania: 5h 12 min.

Występują: Albert Dieudonné, Gina Manés, Edmond Van Daële, Aleandre Koubitzky, Antonin Artaud, Abel Gance, Max Maxudian, Nicolas Koline

Zacznę od tego, że lubię Napoleona. Mam na myśli postać historyczną. Wydaje mi się to o tyle ważne, że odbiór dzieła Abela Gance'a w dużej mierze zależy od stosunku do jego bohatera. Film jest epopeją ukazującą wczesne lata życia Napoleona Bonaparte i przyświecają mu dwa bardzo ważne założenia. Pierwszym jest absolutna wybitność Korsykańczyka jako człowieka i dowódcy. Drugą - doniosłość ideałów Rewolucji Francuskiej, które Bonaparte ma rozpowszechnić w całej Europie. Jeżeli te koncepcje są dla kogoś niestrawne, taki też będzie dla niego film Gance'a. Jeżeli są do przyjęcia, zdecydowanie warto obejrzeć Napoleona, który jest filmowym dziełem sztuki.

Film skupia się na młodości Napoleona, poczynając od dzieciństwa spędzonego w szkole wojskowej w Brienne, poprzez błyskotliwe początki kariery militarnej podczas Rewolucji Francuskiej, aż do objęcia dowództwa nad armią podczas Kampanii Włoskiej w roku 1796. Nie uświadczymy jego największych triumfów, gdyż film kończy się kilka lat przed marszem Bonapartego na szczyty władzy. Poznajemy za to twardy jak skała charakter Korsykańczyka, już od najmłodszych lat wykazującego talenty przywódcze, stoicki spokój i dystans wobec otoczenia. Albert Dieudonné jako Napoleon skupia się przede wszystkim na zachowaniu kamiennej twarzy, przenikliwego spojrzenia i przyjmowaniu dostojnych póz. Odrobinę człowieczeństwa nabiera ten posąg jedynie w scenach przedstawiających jego romans i małżeństwo z Józefiną de Beauharnais, postacią bardzo kobiecą i świetnie go uzupełniającą. Bohater narodowy Francuzów jest więc osobistością iście pomnikową. Jeżeli wierzyć wersji wydarzeń przedstawionej w filmie, niebezpodstawnie. Napoleon jest doskonałym wodzem wynajdującym rozwiązania militarne, o których nikt inny nawet nie pomyślał, a jednocześnie człowiekiem pełnym godności i wiernym szlachetnym ideałom Rewolucji (ale sprzeciwiającym się jej wypaczeniom).

Postacie związane z Rewolucją odgrywają w Napoleonie ważną rolę. Sporo miejsca poświęcono krasomówczym popisom Dantona, terrorowi jakobinów (których ukazano jako na wpół obłąkanych fanatyków na czele z Robespierrem w peruce i ciemnych okularach) i obyczajowemu rozprężeniu w okresie Dyrektoriatu. Film nie skupia się za bardzo na polityce, usiłując raczej oddać atmosferę tych burzliwych czasów. Trzeba przyznać, że realizuje ten cel bardzo dobrze. Gance przekazuje jednak jasno wartości Rewolucji, które Napoleon jako jej spadkobierca pragnie eksportować na całą Europę - wolność, równość i brak granic. Cholera, nie dość, że Bonaparte projektuje w filmie Kanał Sueski, to jeszcze wymyśla Unię Europejską. Żarty na bok. Moim zdaniem Abel Gance niemal doskonale zrealizował swój cel ukazania Napoleona jako ikony. Scenariusz jest ciekawy, wciągająco i bardzo czytelnie ukazuje cechy charakteru oraz wyjaśnia wybory życiowe swego bohatera.

Spotkałem się z opiniami, że Napoleon jest za długi. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Przez te ponad 5 godzin nie nudziłem się ani przez chwilę. I nie tylko fabuła o tym zadecydowała. Napoleon jest rewelacyjny pod względem kinematograficznym. Ten fakt nie podlega dyskusji bez względu na poglądy czy sympatie widza.

Film jest wypełniony po brzegi niesamowicie zaaranżowanymi scenami. Otwiera go niesamowita bitwa na śnieżki pomiędzy młodymi kadetami. Nie jest to zwykłe obrzucanie się kulkami śniegu, ale skomplikowany pojedynek przy wykorzystaniu fortyfikacji i manewrów iście wojskowych. Obraz jest bardzo dynamiczny, przeskakuje pomiędzy poszczególnymi twarzami, postaciami, ujęciami, w momentach kulminacyjnych przyspieszając przeskoki do porażającej prędkości. Podobne rozwiązania występują i w innych ważnych momentach filmu. Gance chętnie prześwietla klisze, nakładając na siebie różne powiązane ze sobą obrazy. W sposób absolutnie pionierski stosuje też mozaiki wielu scen na jednym kadrze. W ten sposób na przykład obserwujemy przebieg bitwy i emocje dowódcy. Napoleonowi towarzyszy przez cały film kilka symboli przybliżających jego sposób myślenia. Pojawiają się prześwietlone z ujęciami jego zamyślonej twarzy - orzeł dla przywódcy, animowane mapy dla stratega oraz twarz Józefiny w globusie dla zdobywcy. To ostatnie brzmi może śmiesznie, ale prezentuje się naprawdę efektownie.

Wysmakowanych scen jest w Napoleonie bardzo wiele. Nie będę ich szczegółowo opisywał, ale wspomnę o prowadzonym w deszczu i błocie szturmie na Tulon, czy też żegludze Napoleona na małej łódeczce z Korsyki do Francji, podczas gdy w Paryżu jakobini wprowadzają rządy terroru. Pięknie przedstawiono pełną godności postawę męża Józefiny, który decyduje się zginać na gilotynie, żeby żona mogła żyć. Bardzo ciekawym obrazkiem jest też "Bal Ofiar" - wyuzdane przyjęcie zorganizowane dla tych, którzy cudem przeżyli Wielki Terror. I jeszcze rozmowa Napoleona z duchami rewolucjonistów wykładająca jasno jego motywy i cele jako kontynuatora Rewolucji. Znakomite kino. Wspomnę jeszcze o świetnej muzyce wykorzystującej różne wersje Marsylianki oraz motywy przewodnie ze znanych utworów klasyków.

Co do wierności historycznej, Napoleon stara się raczej trzymać faktów, chociaż natknąłem się na momenty, w których Gance naciągnął trochę prawdę historyczną dla poprawy dramatyzmu. Nic drastycznego jednak nie zauważyłem. Oczywiście można dyskutować na temat roli Bonapartego i Rewolucji Francuskiej w historii Europy, jednak nie czas na to ani miejsce. Napoleon jest jednym z najlepszych niemych obrazów, jakie dane mi było oglądać. Długo wahałem się nad oceną, bo film ma wady i bez wątpienia nie każdemu przypadnie do gustu. Ostatecznie wystawiam bardzo mocne 9 gwiazdek. Było blisko dziesiątki, ale patosu rzeczywiście mogło być odrobinę mniej.

źródło grafiki - www.imdb.com

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Koło udręki/La Roue (1923)

Film o wyjątkowo niezdrowym pożądaniu.

Reżyser: Abel Gance
Kraj: Francja
Czas trwania: 4h 23 min.

Występują: Séverin-Mars, Ivy Close, Gabriel de Gravone, Pierre Magnier, Georges Térof

Pociągi mają w sobie coś, co sprawia, że świetnie się prezentują na ekranie. Koło udręki, straszliwie nużący i mocno pretensjonalny melodramat, zyskuje w każdej scenie, w której pojawiają się żelazne machiny. A jest tych scen dość sporo, ponieważ bohaterami filmu są kolejarze.

Koło udręki opowiada historię Sisifa, francuskiego inżyniera, który ratuje z katastrofy kolejowej dwuletnią dziewczynkę. Ponieważ matka małej Normy zginęła, Sisif przygarnia ją i wychowuje jak własną córkę. Towarzyszem zabaw Normy zostaje Elie, bliski jej wiekiem syn kolejarza. Mija kilkanaście lat. Norma i Elie dorastają, natomiast z umysłem Sisifa zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Mężczyzna tęgo pije, przepuszcza pieniądze na hazard i paskudnie traktuje wesołą i pracowitą przybraną córkę. Wszystko dlatego, że skrywa okropny sekret - zaczął darzyć rozkwitającą Normę miłością wcale nie ojcowską. Tymczasem Elie, domorosły konstruktor skrzypiec, również zaczyna spoglądać na siostrę maślanym wzrokiem. O takim to dziwacznym trójkącie miłosnym opowiada Koło udręki.

Fabuła Koła nie jest moim zdaniem zbyt udana. Ocierające się o kazirodztwo dylematy uczuciowe starego, pijącego jak smok kolejarza nie są tematem, który przeciętny widz może identyfikować z własnymi problemami. Podobnie incestualna miłość brata do siostry. To, że Norma była adoptowana, nie ma tu moim zdaniem nic do rzeczy. Czy naprawdę praca na kolei i dłubanie przy skrzypcach to tak wymagające zajęcia, że panowie nie mogą sobie poszukać kobiet poza własnym domem? Zresztą ich miłość jest chora nie tylko z powodu zaburzenia normalnych relacji rodzinnych. Sisif jest wobec Normy zaborczy, wydaje jej kategoryczne zakazy dotyczące ubioru i kontaktów z mężczyznami. W późniejszej części filmu, kiedy dziewczyna wychodzi za mąż, niezdolny do pogodzenia się z tym ojciec próbuje doprowadzić do wykolejenia pociągu, aby zabić córkę i siebie (i przy okazji innych pasażerów). Później on i Elie zrywają z Normą wszelkie kontakty, wszystko po to, aby trzymać na wodzy własne żądze. Jakby tego było mało, to ją obwiniają za wszelkie nieszczęścia, wywołane w rzeczywistości ich popędami. Tymczasem dziewczyna przez cały czas nie jest świadoma, co się dzieje. Do końca traktuje ojca i brata z normalną serdecznością, nie zrażając się ich obcesowym postępowaniem. Autentycznie było mi jej żal, bo niczym sobie nie zasłużyła na poniżenia z rąk najbliższych.

Koło udręki ciągnie się niemiłosiernie z powodu powolnego tempa narracji. Każde wydarzenie przedstawione jest bardzo dokładnie z kilku ujęć, każdą emocję bohaterów oglądamy przedstawioną na kilka sposobów. Ma to swoje plusy, bo podczas filmu można swobodnie ścierać kurze, prasować, myć zęby i wykonywać inne tego typu czynności, nie tracąc wątku. Aktorstwo jest pełne patosu w niedobrym tego słowa znaczeniu. Séverin-Mars w roli Sisifa chodzi wiecznie umorusany sadzą, na której tle upiornie wyglądają jego wielkie, ruchliwe oczy. Aktor uwielbia przybierać pozę cierpiętnika, wywracać powieki i robić tragikomiczne miny. Sekunduje mu Gabriel de Gravone jako jego pełen afektu synalek, który użala się nad sobą tak, jakby cierpiał co najmniej za miliony. Nie dość, że oglądanie grymasów tej dwójki jest męczące, to jeszcze żenuje w kontekście ich dylematu wywołanego niezdrowym pożądaniem. Ivy Close jako Norma jest zdecydowanie bardziej znośna, chociaż i w jej przypadku można zaobserwować nadmiar gestykulacji i mimiki.

Abel Gance prawdopodobnie uważał swoje dzieło za niebywale ambitne. Gęsto w nim od obrazowych metafor i nawiązań do mitów. Sisif tak jak grecki Syzyf nie może się uwolnić od brzemienia, którym w jego wypadku jest niemożliwa do spełnienia, grzeszna miłość. Tyle tylko, że symbolika ta jest chybiona. Pośmiertny los Syzyfa był karą za sprzeniewierzenie się woli bogów. Udręka filmowego Sisifa jest natomiast owocem jego własnej niedojrzałości i nieumiejętności panowania nad żądzami. Mamy też ślepotę i kazirodztwo - elementy mitu o Edypie, które jednak zostały pozmieniane nie do poznania. W końcowej części filmu Sisif w wyniku wypadku traci wzrok i jest potajemnie pielęgnowany przez córkę, co ostatecznie prowadzi do ich pojednania. Ogólnie rzecz biorąc, trudno mówić o jakimś sensownym przesłaniu tego filmu, chyba że jest nim "ojcowie, nie patrzcie pożądliwie na córki swoje..." Jakoś wydaje mi się, że stopień dotarcia do targetu nie był zbyt duży.

Mimo potężnych zastrzeżeń, znalazłem w filmie Abela Gance'a kilka rzeczy wartościowych. Po pierwsze, wspomniane na początku wpisu pociągi. O ile nawiązania do mitów są niewypałem, dymiące i sapiące lokomotywy jako symbol ludzkiego znoju to pomysł oryginalny i ciekawy. Na przykład rozpad filmowej rodziny połączony został z rozbiciem przez Sisifa ukochanej lokomotywy, a wejście tego ostatniego w etap starości symbolizuje zamiana wielkiego parowozu na skromną kolejkę kursującą z pasażerskim wagonikiem na Mont Blanc. Sceny kolejowe wplecione zostały w film z wielkim wyczuciem. Są pełne dynamizmu, gdy zapowiadają coś wstrząsającego w życiu bohaterów i odwrotnie, powolne i nastrojowe, gdy oglądamy spokojniejszy fragment. Umiejętnie wykorzystane są w tych ujęciach takie elementy jak dym z komina parowozu, łączące się ze sobą i rozdzielające tory, czy też tłoki i koła zamachowe lokomotywy. Trzeba też wspomnieć o oryginalnym wkładzie Gance'a w sztukę montażu, polegającym na składaniu punktów kulminacyjnych filmu ze zmieniających się coraz szybciej, sekundowych lub nawet milisekundowych ujęć.

No i jeszcze wspomnę o miłym akcencie związanym ze zwierzęcymi aktorami. Sisif i jego rodzina trzymają w domu kozę i psa. Zwierzaki są traktowane jak członkowie rodziny i niejednokrotnie odgrywają ważną rolę w budowaniu nastroju lub rozwoju akcji. Sportretowano je z dużym wdziękiem, nadając im indywidualne cechy charakteru i wskazując, że pełnią ważną funkcję w życiu swoich opiekunów. Właściwie można te zwierzaki uznać za pełnoprawnych członków obsady.

Koło udręki to męczący film. Nie sposób odmówić reżyserowi pomysłowości i w pewnych elementach filmu nawet wyrafinowania. Szkoda tylko, że wszystko to kręci się wokół tematyki, która jest po prostu obleśna. Merytorycznie Koło nie wniosło do mojej świadomości absolutnie nic wartościowego, natomiast wrażenia estetyczne były całkiem całkiem. Rzadko kiedy mam tak mieszane uczucia. Może wynika to z jakiejś wewnętrznej potrzeby racjonalizacji, w końcu poświęciłem cztery i pół godziny na obejrzenie filmu o paskudnych ludziach. Polecam wyłącznie pasjonatom historii kina i życzę dużo cierpliwości. Po raz pierwszy moja skala ocen okazuje się niedopasowana do tego, co napotkałem. Koło udręki otrzymuje ode mnie 5 gwiazdek. Nie dlatego, że jest ono filmem przeciętnym. Jest pełnym sprzeczności kuriozum.

źródło grafiki - www.imdb.com