Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Howard Hawks. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Howard Hawks. Pokaż wszystkie posty

sobota, 6 lipca 2019

Prawo młodości/Come and Get It (1936)

Film o drwalach

Reżyseria: Howard Hawks i William Wyler
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 39 min.

Występują: Edward Arnold, Frances Farmer, Walter Brennan, Joel McCrea

Pomysł na film opowiadający o amerykańskim duchu pionierstwa, który doprowadził do rabunkowej eksploatacji złóż natury, poddała Samuelowi Goldwynowi zaangażowana powieść Edny Farber. Szef MGM-u nabył prawa do ekranizacji książki i wyznaczył na reżysera Howarda Hawksa. Ponieważ niebawem ciężko zachorował, zmuszony był pozostawić reżyserowi wolną rękę. Hawks nakręcił film po swojemu, zmieniając go z dramatu ekologicznego w sztampowy melodramat. Kiedy Goldwyn wrócił do zdrowia, rozgniewany zmianami sprzecznymi z jego wizją zwolnił reżysera, zastępując go Williamem Wylerem. Ten ostatni nie był jednak szczególnie chętny do wchodzenia w buty poprzednika. Dokończył Prawo młodości na zasadzie prowizorki, nie wkładając w nie zbyt wiele serca. Ze sprzecznych wizji trzech ludzi powstał film, w którym widoczne są tylko strzępki zmarnowanego potencjału.

Akcja rozpoczyna się w obozie drwali w położonej na północy stanu Wisconsin puszczy sosnowej. Dzielni robotnicy wycinają wielkie połacie lasu, magazynują ścięte pnie, a po wiosennych roztopach spławiają je w ogromnych ilościach w dół rzeki, do tartaków. Na czele walki o zasoby natury stoi Barney Glasgow, niezłomny nadzorca, który ma ambicję zgromadzić największy urobek spośród wszystkich obozów, ożenić się z córką swojego pracodawcy i zostać najbogatszym człowiekiem z Wisconsin. Najlepszym przyjacielem Barneya jest chudy jak szczapa, prostoduszny brygadzista Swan. Po ciężkiej harówce mężczyźni oraz ich podwładni dopinają swego i osiągają rekordowy wynik w wycince drewna. Sukces postanawiają oblać w podrzędnej knajpie. Tam poznają Lottę, piękną śpiewaczkę, której serce prędko skrada Barney. Gorący romans nie trwa długo i kończy się, kiedy drwal otrzymuje z dawna oczekiwaną propozycję ślubu z córką swego szefa. Porzuconą Lottę przygarnia pod swe skrzydła litościwy Swan. Mija kilkanaście lat. Owdowiały Swan jest biedującym robotnikiem z dorosłą córką na utrzymaniu. Barney odnawia z nim kontakt po długiej rozłące. Kiedy okazuje się, że młoda Lotta jest kropla w kroplę podobna do swojej zmarłej matki, Barney postanawia zdobyć ją dla siebie.

Film pomyślany jako krytyka gwałtu na naturze, a później przemieniony znienacka w historię miłosną, nie mógł się udać. W fabule widoczne są cięcia i wolty niezdecydowanych twórców. Nakręcone w plenerach sceny przedstawiające pracę drwali przy karczowaniu lasu i spławianiu drewna należą do najpiękniej nakręconych, jakie było mi dane oglądać. Zewsząd przebija pionierski triumfalizm, ale widoczny jest także trud i mozół drwali. Uwagę przyciągają szczegóły techniczne, na przykład gigantyczne rynny do wodowania pni. Są to niepowtarzalne widoki, które po zakończeniu filmowego prologu niestety nie wracają już na ekran. Do końca seansu zmuszeni będziemy zajmować się Barneyem, Swanem i ich miłosnymi dylematami.

Dwóch przyjaciół prezentujących odmienne systemy wartości zostało nakreślonych grubą kreską. Postawiony w centrum wagi Barney to bezwzględny brutal, który przyzwyczajony jest brać to, na co ma ochotę. Nieco nieokrzesany, potrafi być wspaniałym przyjacielem i strasznym wrogiem. Niestety nie udało mi się wykrzesać choćby odrobiny sympatii dla tej chciwej i antypatycznej postaci. Pomysł z uwodzeniem córki przyjaciela wyglądającej identycznie jak jej zmarła matka (nosi także to samo imię i gra ją ta sama aktorka) jest co najmniej niesmaczny. Sytuacji nie poprawia sama Lotta, którą można określić jako karykaturę femme fatale, najpierw sugestywnie odpowiadającą na zaloty Barneya, później natomiast zaskoczoną jego uczuciami. Jest jeszcze syn Barneya, który bardzo pragnie produkować "niegroźne dla natury" plastikowe kubki i w ten sposób wyprzeć się niszczycielskiego dziedzictwa ojca. I oczywiście rywalizuje z nim o względy dziewczyny, co nie jest ani trochę angażujące, ponieważ jest postacią mydłkowatą i nieciekawą. Ostatnia ważna postać to Swan, stereotyp porządnego i nieskomplikowanego robotnika preferującego proste życie. Grający go Walter Brennan otrzymał nominację do Oscara. Prawdopodobnie wyróżniono go za liczne manieryzmy postaci, które mnie jednak raczej irytowały niż zachwycały.

Zasmuca zaprzepaszczony potencjał Praw młodości. Reżyserzy i scenarzyści wyeksponowali dokładnie te wątki, które powinny pozostać na drugim planie. Nie mam pojęcia, komu potrzebna była kolejna historia miłosna z drewnianymi, niesympatycznymi postaciami i szablonowymi zwrotami akcji. Zamiast tego o rozwinięcie prosiły się kwestie dotyczące drewnianego biznesu i pokoleniowy konflikt postaw, który symbolizuje sprzeczny stosunek ojca i syna do prezydenta Theodora Roosevelta (twórcy parków narodowych). Szkoda, że dla Howarda Hawksa ciekawsza była niesmaczna historyjka o chuci i wybujałym ego starszego pana. Z całego filmu warto obejrzeć tylko początkowe sceny efektownie prezentujące wyrąb lasu. Wystawiam 6 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

piątek, 29 marca 2019

Napoleon na Broadwayu/Twentieth Century (1934)

Film o szalonym mistrzu i jego muzie

Reżyseria: Howard Hawks
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 31 min.

Występują: John Barrymore, Carole Lombard, Walter Connolly, Roscoe Karns

W roku 1934 powstały dwa filmy, które są uważane za pierwowzory "screwball comedy" - podgatunku skupiającego się na ekscentrycznych romansach połączonych z wojną płci. Pierwszym z nich były pełne świetnych pomysłów Ich noce Franka Capry. Drugi to Napoleon na Broadwayu wyreżyserowany przez innego hollywoodzkiego tytana Howarda Hawksa. W tym miejscu wyjaśnię mylący oryginalny tytuł filmu, który nie odnosi się do żadnych motywów historycznych czy obyczajowych, tylko do nazwy popularnej linii kolejowej łączącej Chicago z Nowym Jorkiem. W pociągu linii 20th Century Limited rozgrywa się bowiem znaczna część akcji filmu. A tytuł polski? On z kolei pochodzi od sztuki teatralnej, która stała się podstawą scenariusza.

Fabuła Napoleona przypomina nieco historię Pigmaliona. Ekscentryczny reżyser teatralny Oscar Jaffe obsadza w głównej roli swej najnowszej sztuki nikomu nieznaną amatorkę. Mimo wątpliwości współpracowników Oscar bierze Mildred pod swoją pieczę. Dzięki intensywnym treningom dziewczyna odnosi sukces i wkrótce staje się gwiazdą teatru. Zostaje też praktycznie ubezwłasnowolniona przez swojego mistrza. Oscar kontroluje każdy aspekt jej życia, zmuszając ją nawet do używania wymyślonego przez siebie pseudonimu artystycznego "Lily Garland". Po długim okresie owocnej artystycznie i krępującej emocjonalnie współpracy Mildred/Lily ma dość. Zrywa kontakt ze swoim nadopiekuńczym mentorem i wyjeżdża robić karierę w Hollywood. Choć Oscar początkowo jest załamany, nie ma on zamiaru tak łatwo rezygnować ze swojej pupilki.

Humor filmu opiera się na interakcjach pomiędzy postaciami, przede wszystkim poprzez dialogi. Można go z grubsza podzielić na potyczki pary głównych bohaterów oraz działania postaci drugoplanowych. W relacji Oscar-Mildred stroną hiperaktywną jest odgrywany przez Johna Barrymore'a reżyser. Jest to obłąkany dyktator pałający żądzą kontrowania każdego kroku swojej podopiecznej. Barrymore odgrywa swoją postać jako szaleńczo gestykulującego kabotyna z rozwianą fryzurą, u którego samozachwyt przeplata się z napadami przygnębienia. Mildred/Lily jest nie tyle jego muzą, co tworzywem, które siłą woli przekształcił w gwiazdę. Oscar nie może znieść myśli, że podopieczna mogłaby funkcjonować niezależnie od niego. Reprezentuje w ten sposób ponury archetyp maskulinistycznego pana i władcy. Ona z kolei początkowo jest nieśmiałą i potulną wykonawczynią poleceń, później natomiast zaczyna pragnąć niezależności. Prawdę jednak mówiąc, jest to bohaterka dość bezbarwna. Przedstawiona w filmie relacja mistrza i jego uczennicy jest absolutnie toksyczna i nie ogląda się jej z rozbawieniem. Przeszarżowany Barrymore momentami jest żenujący ze swoją zamaszystą gestykulacją. Ma kilka niezłych monologów (miedzy innymi fantazje o obsadzeniu Mildred jako Marii Magdaleny), ale toną w zalewie słowotoku. Najgorsze jest to, że od pewnego momentu Oscar i Mildred komunikują się wyłącznie za pomocą wrzasku, który szybko staje się nie do zniesienia. Jednym słowem, przesada w każdym aspekcie.

Postacie drugoplanowe to bardzo nierówna gromadka. Zabawny jest grany przez Waltera Connolly'ego księgowy, który w obliczu obłędu Oscara stara się zachować zdrowy rozsądek, jest jednak przez niego notorycznie zwalniany. Dużo gorzej wypada nieustannie podchmielony asystent reżysera reprezentujący pijacki slapstick. Z bardziej wyrazistych postaci mamy jeszcze uciekiniera z zakładu psychiatrycznego, który niezwykle przekonująco udaje milionera. Do tego kilka bezbarwnych osobistości krzątających się gdzieś na zapleczu. Obsada układa się więc w kratkę.

Napoleon na Broadwayu wybitnie mi nie podszedł. Nie polubiłem głównych bohaterów, którzy okazali się parą zaabsorbowanych własną karierą egoistów. Znużenie nieustanną gadaniną zniechęciło mnie do wyłapywania zdarzających się tu i ówdzie dowcipnych dialogów. Wizualnie film wykonany jest solidnie, ale nie zauważyłem żadnej wyróżniającej się kompozycyjnie sceny. Im dalej w głąb fabuły, tym bardziej byłem senny i tylko nieznośne przekrzykiwanie się bohaterów uchroniło mnie przed zaśnięciem. Być może w realiach kulturowych lat trzydziestych Napooleon na Broadwayu był dowcipną satyrą na nierównoprawne relacje damsko-męskie. Obecnie jest nużącym i nieśmiesznym filmem o mało sympatycznych ludziach. Nie polecam. Wystawiam 5 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

sobota, 12 stycznia 2019

Scarface/Człowiek z blizną (1932)

Film o konsumpcji

Reżyseria: Howard Hawks
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 29 min.

Występują: Paul Muni, Ann Dvorak, Karen Morley, Osgood Perkins, George Raft, Boris Karloff

Plotka głosi, że kiedy Howard Hawks kręcił Człowieka z blizną, Al Capone wysłał swoich ludzi na plan filmowy, żeby sprawdzili, czy bohater filmu za mocno go nie przypomina. Inna anegdota, tym razem potwierdzona, mówi o znacznej aktywności instytucji cenzorskiej kierowanej przez Williama Haysa. Strażnicy moralności zarzucili filmowi gloryfikację przemocy i "psucie młodzieży". Z tego powodu dołożono na jego początku plansze tekstowe utwierdzające widzów w przekonaniu, że przestępcy są źli i należy ich zwalczać oraz dokręcono alternatywne zakończenie, bardziej "prawomyślne" od pierwotnego. (Obecnie dostępne są wersje zarówno z zakończeniem pierwotnym, jak i "cenzorskim"). Nawet po tej ingerencji film otrzymał w niektórych stanach zakaz wyświetlania. Problemy z cenzurą towarzyszyły mu jeszcze wielokrotnie. W końcu rozgoryczony producent Howard Hughes wycofał go z obiegu i zamknął w swoim skarbcu [sic!]. Film znaleziono tam po śmierci Hughesa pod koniec lat siedemdziesiątych, w samą porę, aby Brian De Palma mógł przystąpić do realizacji słynnego remake'u z Alem Pacino w roli głównej.

Człowiek z blizną wpisuje się w nurt kina gangsterskiego, podobnie jak wypuszczone rok wcześniej Mały cezar i Wróg publiczny nr 1. Nawet na ich tle ten wyprodukowany bez wsparcia wielkich wytwórni film wyróżnia się brutalnością, będąc właściwie półtoragodzinną orgią przemocy. Śledzimy w nim historię gangstera Tony'ego Camonte pnącego się na sam szczyt mafijnej piramidy w Chicago. Jego biografię niczym kamienie milowe wyznaczają kolejne zabójstwa prezentowane na ekranie z niezwykłą  pomysłowością. To z ich powodu Człowiek z blizną był w latach trzydziestych zjawiskiem niesłychanym. Nigdy wcześniej nie było filmu tak wypełnionego przemocą. Wielka różnorodność owych scen jest świadectwem niezwykłego talentu Howarda Hawksa. Reżyser skrupulatnie pilnuje, aby widz nie znudził się zabijaniem. Zaczynamy od morderstwa konkurencyjnego bossa podczas śniadania w restauracji. W kolejnych scenach obserwujemy zdobywanie terenu przez gang szefa Tony'ego -  Johnny'ego Lovo. Odbywa się to między innymi poprzez morderstwo w kwiaciarni czy też strzelaninę w kręgielni. Człowiek z blizną może się szczycić tytułem jedynego filmu, w którym postać grana przez Borisa Karloffa zostaje zastrzelona podczas wykonywania doskonałego rzutu kulą do kręgli. Przyjemnie jest też oglądać dziecięcą radość na twarzy głównego bohatera, kiedy odkrywa on właściwości najnowszego cudu techniki - pistoletu maszynowego. Gdy gang osiąga pełnię władzy, Tony zmienia podejście. Od tej chwili zaczyna zabijać niedawnych współpracowników i przyjaciół. Jego żądza mordu (i władzy) wydaje się nie mieć granic, chociaż zaspokaja ją (przy pomocy reżysera) na wciąż nowe sposoby. Ewolucja brutalnego bandziora w ociekającego bogactwem i posoką, wrzeszczącego i strzelającego do wszystkich psychopatę jest epopeją iście przerażającą. Ten facet nie boi się śmierci, nie liczy się z nikim i chce zdobyć WSZYSTKO. Zgodnie z jego mottem życiowym wywiedzionym z neonu reklamowego, który codziennie ogląda z okna mieszkania. "Świat należy do ciebie". Piękny przykład Amerykańskiego Snu ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Człowiek z blizną jest zawoalowaną kpiną z amerykańskiego stylu życia, z maksymalizmu i megalomanii towarzyszących promocji konsumpcjonizmu. Los Tony'ego zdaje się sugerować, że w krańcowej, pozbawionej ograniczeń wersji tego podejścia zaczynamy pożerać samych siebie.

Wielką rolę w sukcesie (?) filmu odgrywa przytłaczająca wręcz kreacja Paula Muniego jako Tony'ego. Muni, jeden z pierwszych aktorów metodycznych w historii kina, całkowicie wchodzi w rolę prymitywnego, nienasyconego psychopaty. Jego Tony przeraża zarówno podczas scen wypełnionych agresją, jak również w czasie metodycznych, pozornie spokojnych rozmów, takich jak ta na posterunku policji (kiedy przekonuje gliniarzy, że on nie skończy w rynsztoku tak jak ci, którzy byli przed nim) czy podczas konfrontacji z partnerem, którego podejrzewa o zamach na swoje życie. Niezwykłe napięcie towarzyszy także jego relacjom z dwiema istotnymi dla fabuły kobietami. Pierwszą jest interesująca, wyrachowana Poppy, która pierwotnie jest dziewczyną szefa Tony'ego i chętnie przyjmuje rolę trofeum w prowadzonej między nimi rywalizacji. Drugą ważną relacją jest dziwny, niepokojący związek głównego bohatera z jego siostrą Cescą. Tony traktuje dziewczynę jak swoją własność i wściekłą zazdrością reaguje na jej kontakty z jakimikolwiek innym mężczyzną.  Cesca usiłuje się uwolnić spod jego wpływu, ale jest to trudniejsze, niż sądziła. Ich niezdrowa relacja wzburza równie mocno jak niejedno zabójstwo.

Drugim (obok gry aktorskiej Muniego) ważnym elementem artystycznym filmu są zdjęcia, w przeważającej większości realizowane w nocy. Operator Lee Garmes chętnie korzysta z kontrastów światłocienia. Liczne atrakcje w postaci strzelanin i pościgów są ciekawie przedstawione, na przykład jedną z egzekucji oglądamy jako odbicia cieni na ścianie uzupełnione dźwiękami spoza kadru. Warto też wspomnieć o scenie w restauracji, podczas której wnętrze lokalu zostaje dosłownie rozbite w drobny mak ogniem z broni maszynowej. Wymagało to ciekawych zabiegów aranżacyjnych i przyniosło imponujący efekt.

Człowiek z blizną stanowi precedens w wykorzystaniu śmierci jako głównego instrumentu narracyjnego. Może się to podobać albo nie, ale nie można zaprzeczyć, że wielu twórców kina sensacyjnego wzorowało się właśnie na dziele Hawksa. To chyba nie przypadek, że era kina akcji lat 80. rozpoczęła się niedługo po ponownym odkryciu tego filmu. Pomijając jego wysokie, choć kontrowersyjne walory estetyczne, jest to ciekawa opowieść o facecie, który dał się ponieść. Śmiem twierdzić, że oparta na tym samym schemacie, nawet pozbawiona przemocy, historia o maklerze giełdowym, mistrzu kuchni czy baletnicy mogłaby być podobnie miażdżąca. Dlatego nie można patrzeć na Człowieka z blizną wyłącznie przez pryzmat jego spektakularnej nekromanii. Chociaż wyparcie z myśli terkotu pistoletów maszynowych wymaga pewnej samodyscypliny. Tak czy inaczej, jest to film ważny, wartościowy i niezwykły. I zdecydowanie nie powinny go oglądać dzieci oraz osoby wrażliwe. Wystawiam 10 gwiazdek. Ratatatatat!

źródło grafiki - www.imdb.com

czwartek, 18 października 2018

Patrol bohaterów/The Dawn Patrol (1930)

Film o facetach w samolotach

Reżyseria: Howard Hawks
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 47 min.

Występują: Richard Barthelmess, Douglas Fairbanks Jr., Neil Hamilton

Zmagania pilotów walczących w I Wojnie Światowej to wyjątkowo wdzięczny temat na film. Podczas gdy ich koledzy w okopach byli anonimowymi mrówkami liczącymi się tylko jako masa, lotnicy jawią się jako herosi. Podniebna rywalizacja asów pilotażu przynosiła im sławę zarówno we własnych szeregach, jak i pośród żołnierzy wroga. Pierwszym głośnym filmem poruszającym ten temat były Skrzydła Williama Wellmana, obraz częściowo tylko udany ze względu na mdły scenariusz. W roku 1930 na ekranach kin pojawiły się dwa znaczące obrazy o lotnikach nakręcone przez rywalizujących ze sobą reżyserów. Pierwszym z nich był Patrol bohaterów (później rozpowszechniany pod tytułem Flight Commander), przełomowe dzieło w reżyserskiej karierze Howarda Hawksa. Między innymi dzięki sukcesowi tego filmu Hawks stał się filarem Hollywood i jednym z pierwszych, który mógł przebierać w scenariuszach i ofertach rywalizujących ze sobą wytwórni. Drugi film to Aniołowie piekieł, o którym napiszę za kilka dni.

Patrol bohaterów wpisuje się w antywojenny nurt zapoczątkowany przez Na zachodzie bez zmian. Nie ma tutaj żadnych zbędnych wątków miłosnych, naiwnego melodramatyzmu, który tak irytował w Skrzydłach. Jest tylko bezlitosna wojna. Tytułowymi bohaterami są członkowie działającej we Francji eskadry brytyjskich sił powietrznych. Piloci wykonują głównie trudne misje zwiadowcze i dywersyjne, ponosząc duże straty. Zdarza się, że z patrolu nie powraca nawet połowa samolotów. Najlepszymi pilotami są Dick Courtney i Douglas Scott, przyjaciele i weterani będący wzorem dla żółtodziobów. Obaj pozostają w cichym konflikcie z dowódcą eskadry, majorem Brandem. Nieuczestniczący w lotach Brand traktowany jest przez podwładnych jak drań wysyłający ludzi na śmierć. Przyjaźń dwóch asów myśliwskich zostaje wystawiona na próbę, kiedy major zostaje powołany na wyższe stanowisko. By odpłacić Courtneyowi za nieustającą krytykę i oskarżenia, mianuje go swoim następcą.

Patrol bohaterów dużo miejsca poświęca stresowi towarzyszącemu ciągłym potyczkom ze śmiercią. Piloci są żołnierzami o znakomitym wyszkoleniu i reputacji, a jednocześnie żyją ze świadomością, że każdy lot może być ich ostatnim. Większość skrywa niepewność pod maską optymizmu, bądź też drwi sobie ze śmierci. Animuszu dodaje im obficie konsumowany alkohol. Emocje wychodzą jednak na wierzch, kiedy przychodzi czas pożegnać towarzyszy. Zmiany kadrowe zapisywane są na tablicy za pomocą kredy. Wymazywanie nazwisk poległych nie jest więc trudne. Wśród pilotów panuje koleżeńska atmosfera. Nowi członkowie eskadry są przyjmowani serdecznie i bez zbędnego formalizmu. Interesujące jest także honorowe podejście do lotników wroga. Wzięty do niewoli nieprzyjacielski pilot traktowany jest jako kolega do kieliszka, a zestrzelony przez Niemca po długim pojedynku członek eskadry salutuje mu na pożegnanie.

Hawks poświęca dużo miejsca napięciom, jakie przeżywa dowódca wysyłający ludzi na śmierć. Major Brand jest w pozycji nie do pozazdroszczenia. Ze strony podwładnych spotyka go ostracyzm, niemal wrogość. Nad sobą ma przełożonych ze sztabu, którzy kontaktują się tylko przez telefon, skąpią mu zasobów i oczekują rezultatów. A rozkaz to rozkaz. Wyrzuty sumienia sprawiają, że pijący jak smok Brand wydaje się nieustannie bliski załamania. Jedyną osobą rozumiejącą, pod jaką presją działa major, jest jego adiutant. Kiedy Courtney zajmuje miejsce Branda jako dowódca, szybko przekonuje się, jak przytłaczająca to odpowiedzialność. Pamięć niedawnych kolegów jest krótka, ich osąd surowy, a sztab wymaga rezultatów. Hawks osiągnął dobre rezultaty, umieszczając w drugiej części filmu kilka scen poświęconych dowodzeniu podobnych do tych z części pierwszej. Zmienia się tylko osoba dowódcy. Rozkazy i problemy pozostają podobne.

Dobremu przedstawieniu psychologii dowodzenia sprzyja dobre aktorstwo. Wyróżnia się zwłaszcza Richard Barthelmess jako niezwykle spokojny, a zarazem wewnętrznie wrażliwy Courtney. Podoba mi się dojrzałe wcielenie tego aktora, który dziewięć lat wcześniej zagrał młodego chłopaka w Tchórzu.

Oprócz wątków psychologicznych Patrol bohaterów zawiera też znakomite sceny akcji. Jest wśród nich kilka pojedynków Anglików z niemieckimi lotnikami (wśród nich zakamuflowany pod lekko zmienionym nazwiskiem Czerwony Baron Manfred von Richthofen), bombardowanie niemieckiej bazy lotniczej oraz samotny lot dywersyjny na kompleks przemysłowy. Piloci nie latają na oryginalnych modelach samolotów używanych w czasie I Wojny Światowej. Twórcy podjęli decyzję, o wyposażeniu ich w odrobinę nowocześniejsze (i bezpieczniejsze) maszyny. Nie wszystkie sceny zostały sfilmowane w naturalny sposób. W przypadku części bombardowań i podniebnych manewrów widoczne jest, że tło zostało podstawione w studiu montażowym. Rekompensuje to znakomity montaż powietrznych walk i dobre efekty specjalne w scenach wybuchów. Nie ma mowy o nudzie. Dużo wysiłku włożono także w przedstawienie przygotowań do lotu, starań obsługi naziemnej i budowę interesujących wnętrz bazy lotników.

Patrol bohaterów jest znakomitym filmem wojennym umiejętnie łączącym starannie wyreżyserowane sceny akcji z głębią psychologiczną. Poruszają zarówno powietrzne pojedynki, jak i wewnętrzne dylematy pilotów i ich dowódców. Mimo nieco przestarzałych efektów specjalnych film ten powinien spodobać się także współczesnemu widzowi gustującemu w dobrym kinie wojennym. Otrzymuje ode mnie 9 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com