Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Alfred Hitchcock. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Alfred Hitchcock. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 lipca 2019

Tajny agent/Sabotage (1936)

Film o fajtłapowatych szpiegach

Reżyseria: Alfred Hitchcock
Kraj: Wielka Brytania
Czas trwania: 1 h 16 min.

Występują: Sylvia Sidney, Oskar Homolka, Desmond Tester, John Loder

Zachęcony popularnością 39 kroków Alfred Hitchcock kontynuował "szpiegowsko-dywersyjny" etap swojej kariery. Materiał na kolejny film odnalazł w Tajnym agencie, powieści Josepha Conrada opowiadającej o działaniach komórki anarchistycznych terrorystów. Opowieść została przez scenarzystę nieco uwspółcześniona i "ufilmowiona", tym niemniej zasadnicze zręby fabuły pozostały takie jak w oryginale. Jednocześnie Hitchcock poddał w Tajnym agencie testom nowy rodzaj suspensu. Od samego początku filmu znamy tożsamość konspiratorów oraz ich plany. Główną zagadką pozostaje kwestia, czy się powiodą i jakie będą ich konsekwencje.

Akcja filmu toczy się w Londynie. W mieście ma miejsce niespodziewana awaria elektrowni wywołana aktem sabotażu. Dywersant, Karl Verloc, wkrada się tylnym wejściem do swego domu i kładzie do łóżka, aby udawać przed żoną, że nigdzie nie wychodził. Kobieta nie ma za bardzo czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ jest zajęta reklamacjami rozczarowanych klientów. Verlokowie prowadzą bowiem niewielkie, połączone z mieszkaniem kino, które wskutek braku prądu było zmuszone odwołać seans. Z małżeństwem mieszka jeszcze nastoletni brat pani Verloc, wesoły i pełen energii dzieciak. Ani on, ani jego siostra nie mają pojęcia o przestępczej działalności pana domu. Następnego dnia po awarii pan Verloc spotyka się ze swoim kontaktem z organizacji terrorystycznej. Wspólnie planują krwawy zamach bombowy. Verloc nie wie jednak, że tropi go agent Scotland Yardu działający pod przykrywką ulicznego sprzedawcy warzyw.

Tajny agent trzyma w napięciu od początku do końca, a jego katalizatorem pozostają dwie niezwykle niepokojące kwestie. Pierwszą jest zamach bombowy planowany do przeprowadzenia za pomocą bomby z zapalnikiem czasowym. Hitchcock niespiesznie popycha fabułę do przodu, ukazując pozyskanie niebezpiecznego pakunku, a później przygotowania i działania w celu podrzucenia go na miejsce zamachu. Wykorzystano tu technikę budowania napięcia poprzez stopniowanie tempa montażu. Im bliżej punktu docelowego, tym szybciej zmieniają się i migają kolejne kadry, na których często pojawiają się mijane po drodze zegary. Burza emocji zostaje rozpętana w sposób prostyl lecz skuteczny. Przeciwieństwem tej sekwencji jest miażdżąca scena konfrontacji pani Verloc ze swoim mężem. Rozegrana powoli, w całkowitym milczeniu, wykorzystuje wyłącznie o mimikę aktorów i wymowne ujęcia na pewne istotne dla sceny rekwizyty. W obu przypadkach oddziaływanie na emocje jest piorunujące, choć zostaje osiągnięte przy użyciu całkowicie innych środków. Miło obserwować, jak mistrz suspensu rozwija swój warsztat.

W tym miejscu warto wspomnieć o zastosowanym przez Hitchcocka oryginalnym zabiegu "metanarracji". Umiejscowienie mieszkania Verloców na tyłach kina pozwoliło wpleść w film kilka niby przypadkowych dialogów i scen filmowych, które stanowią swego rodzaju komentarz do głównej linii fabuły. Najważniejszą z dygresji jest kreskówka Walta Disneya parodiująca gwiazdy Hollywood, a fabułą nawiązująca do wydarzeń z finału filmu.
 
Jeżeli chodzi o inne wyróżniające się elementy Tajnego agenta, wskazałbym przede wszystkim na humor. Głównym jego obiektem są agenci Scotland Yardu - nieporadni, momentami błądzący jak dzieci we mgle i wyraźnie pozbawieni pomysłu na poradzenie sobie z terrorystami. Już sama przykrywka sprzedawcy warzyw wydaje się paradna, a dalej nie jest lepiej. Kiedy jeden z tajniaków podsłuchuje zza okna naradę spiskowców, jest na tyle gapowaty, że wystawia na widok swoją dłoń, głupio się dekonspirując. Tak naprawdę największym zagrożeniem dla szajki pozostaje pani Verloc, która powoli uświadamia sobie, w co wplątał się jej mąż i staje przed poważnym dylematem. Postać ta przedstawiona została jako cicha, osamotniona osóbka, która jednak broni się, by nie zostać ofiarą. Jest taka już od pierwszych scen, kiedy pozbawiona pomocy męża usiłuje okiełznać tłum rozzłoszczonych klientów. Sylvia Sidney włożyła w swoją rolę dużo dyskretnych środków wyrazu, bazując na spojrzeniu i mowie ciała, aby stworzyć postać cichą, ale o pewnej wewnętrznej sile.

Tajny agent to tak naprawdę film o przeciętniakach. Zaprezentowani na ekranie terroryści i agenci Scotland Yardu są ludźmi bardzo pospolitymi, popełniającymi błędy i niepewnymi swoich celów. Właściwie u każdej z postaci następuje w pewnym momencie załamanie wywołane własnymi potknięciami lub działaniami innych. Nie ma tutaj herosów, nie ma złoczyńców, są tylko pogubieni ludzie, którzy nie potrafią się wyplątać z fatalnej sytuacji, w którą zostali uwikłani. Co więcej, kiedy mają okazję, brną jeszcze głębiej. To bardzo zaskakujące podejście, które początkowo może wywołać nawet uczucie zagubienia. Mam wrażenie, że Hitchcock nie chciał, żebyśmy komukolwiek w Tajnym agencie kibicowali. Bo też odczucia po seansie mogą być tylko ponure i pesymistyczne. Nie powinno to jednak rzutować na ocenę tego przygotowanego z wielkim profesjonalizmem obrazu. Wystawiam 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

piątek, 17 maja 2019

39 kroków/The 39 Steps (1935)

Film o zwykłym facecie wplątanym w niezwykłą intrygę

Reżyseria: Alfred Hitchcock
Kraj: Wielka Brytania
Czas trwania: 1 h 26 min.

Występują: Robert Donat, Madeleine Carroll, Lucie Mannheim, Godfrey Tearle, Peggy Ashcroft, John Laurie

Alfred Hitchcock powiedział o Człowieku, który wiedział za dużo, że był dziełem utalentowanego amatora.  Może nieco przesadził ze skromnością, ale rzeczywiście jego specyficzny styl reżyserski dopiero się kształtował. Ewolucja ta jest dobrze widoczna przy porównaniu Człowieka z jego następnym dziełem - 39 krokami. Ten drugi wolny jest od błędów poprzednika, zachowując przy tym jego zalety. Przede wszystkim nastąpiła duża poprawa jakości scenariusza, nad którym Hitchcock pracował wspólnie z Charlesem Bennettem i Ianem Hayem. Fabuła jest spójna, pozbawiona większych nielogiczności i zbędnych wątków. Poza tym reżyser coraz odważniej wprowadzał do filmu elementy, które są dziś kojarzone z jego dziełami - czarny humor i niejednoznaczne postacie kobiece. Efektem pracy rozkręcającego się Hitchcocka był wartki thriller będący wzorem dla przyszłych filmów akcji.

Bohaterem filmu jest londyńczyk Richard Hannay, który zostaje przypadkowo wplątany w intrygę szpiegowską. Richard uczestniczy w występie mentalisty, w czasie którego ma miejsce dziwna strzelanina. Podczas ewakuacji widzów w ramionach mężczyzny chroni się przerażona kobieta - Annabella Smith, która prosi, żeby udzielił jej schronienia w swoim mieszkaniu. Tam wyjaśnia Hannayowi, że jest szpiegiem i odkryła spisek mający na celu wykradzenie ważnych brytyjskich tajemnic wojskowych. W nocy Annabella zostaje zamordowana, a podejrzenie pada na Richarda. Dysponując tylko mglistymi wskazówkami pozostawionymi przez kobietę, Hannay wyrusza do Szkocji, gdzie ma nadzieję znaleźć wyjaśnienie zagadki  i oczyścić się z zarzutów. Po piętach depczą mu zarówno policja, jak i przestępcy.
Tym, co najbardziej zwraca w 39 krokach uwagę, jest niesamowite tempo akcji. Film rozpoczyna strzelanina, chwilę później następuje morderstwo i już do samego końca trwa ucieczka głównego bohatera, urozmaicona rozmaitymi zwrotami akcji. Jeśli fabuła przystaje na krótką chwilę dla nabrania oddechu, to tylko po to, żeby za moment uderzyć ze zdwojoną siłą. Jednocześnie nie ma mowy o monotonii. Hitchcock przygotował wiele cieszących oko scen, w tle których mamy okazję oglądać nocne ulice Londynu, słynny Most Forth, a także malownicze plenery szkockich Highlands. Na ich tle główny bohater wymyśla kolejne sposoby na zmylenie pościgu, wpada w pułapki i odkrywa kolejne sekrety. Nie brak także specyficznego humoru, którego dobrym przykładem jest próba przekonania mleczarza, żeby pomógł Richardowi w wymknięciu się zabójcom. Mężczyzna nie chce uwierzyć w historię o morderstwie, ale chętnie wyciąga pomocną dłoń, kiedy bohater zmyśla, że musi się ukryć przed mężem fikcyjnej kochanki.

39 kroków jest filmem skupionym na rozwoju fabuły i trochę po macoszemu traktuje bohaterów. Richard Hannay jest właściwie czystą kartą. Nie wiemy o nim nic poza tym, że jest zwykłym facetem wplątanym wbrew własnej woli w szpiegowską intrygę. Jednocześnie jest to człowiek zdeterminowany i przedsiębiorczy. Przy braku cech charakterystycznych przeciętnemu widzowi łatwo się z nim identyfikować, co zapewne było zamysłem twórców. Podczas swej przygody Richard spotyka sporo oryginalnych postaci drugoplanowych. Najbardziej wyraziste są chłodne blondynki - przebiegła Annabella, która jednak ginie już na początku filmu oraz Pamela, którą bohater spotyka podczas podroży pociągiem i zupełnie przypadkowo wciąga w swoje kłopoty. Grana przez Madeleine Carroll Pamela jest żeńskim odpowiednikiem Richarda - atrakcyjna (niezła scena z suszeniem rajstop), sceptyczna (oryginalna scena wprowadzająca w pociągu), przedsiębiorcza (bardzo dobra scena z uwalnianiem się z kajdanek), a resztę każdy może sobie wypełnić wedle gustu. Na drugim planie mamy głównego złoczyńcę granego przez Godfreya Tearle, który nie jest tak ciekawy, jak Peter Lorre - jasny punkt poprzedniego filmu Hitchcocka. Wyróżnia się za to łasy na pieniądze, nieufny szkocki wieśniak fenomenalnie zagrany przez Johna Laurie.

Hitchcock nie osiągnął jeszcze w 39 krokach poziomu filmowej ekstraklasy. Nakręcił bardzo dobry film akcji, który nie przynosi żadnych przełomów narracyjnych czy fabularnych. Tym niemniej Kroki wciągają, bawią i momentami zaskakują również współczesnego, obznajomionego z rozmaitymi ekranowymi trikami widza. Wystawiam 8 gwiazdek i polecam.

źródło grafiki - www.imdb.com

piątek, 15 marca 2019

Człowiek, który wiedział za dużo/The Man Who Knew Too Much (1934)

Film o spisku ludzi mówiących z niemieckim akcentem

Reżyseria: Alfred Hitchcock
Kraj: Wielka Brytania
Czas trwania: 1 h 16 min.

Występują: Leslie Banks, Edna Best, Peter Lorre, Frank Vosper, Nova Pilbeam

Przed swoim reżyserskim debiutem w latach 20. Alfred Hitchcock spędził nieco czasu w Niemczech, gdzie podpatrywał pracę tamtejszych filmowców. Wpływ ekspresjonizmu jest mocno widoczny w jego wczesnych filmach (na przykład Lokator czy Szantaż), głównie poprzez charakterystyczną grę światłem i rozmaite techniki zdjęciowe. Również Człowiek, który widział za dużo czerpie z dorobku niemieckich mistrzów, będąc w szczególności hołdem dla kryminałów Fritza Langa. Dodatkowo w filmie wystąpił znany z kontrowersyjnej tytułowej roli w Mordercy Peter Lorre, który właśnie wyemigrował z opanowanych przez nazistów Niemiec. Co ciekawe, mówiący z zachwycającym niemieckim akcentem aktor nie znał wówczas angielskiego i wszystkie swoje kwestie opanował fonetycznie. Wracając do Hitchcocka, chociaż nie wahał się on czerpać ze sprawdzonych wzorców, w Człowieku można już dostrzec zalążki jego własnego stylu, który nabierze wyraźnego kształtu w ciągu kilku następnych lat.

Film przedstawia historię angielskiej rodziny, która zostaje przypadkiem wplątana w intrygę szpiegowską. Bob i Jill Lawrence podczas pobytu w szwajcarskim kurorcie są świadkami zamachu na agenta brytyjskiego wywiadu. Przed śmiercią szpieg przekazuje małżonkom sekretną wiadomość dotyczącą planów szajki terrorystów. Aby zmusić Lawrenców do milczenia, przestępcy porywają ich córkę. Bob i Jill wracają do Londynu, gdzie z pomocą agenta Secret Service rozpoczynają prywatne śledztwo w celu rozpracowania terrorystów i uwolnienia dziewczyny.

Człowiek, który wiedział za dużo jest filmem barwnym i pełnym oryginalnych pomysłów. Takie sceny jak zamach podczas potańcówki w pensjonacie czy bijatyka na krzesła w świątyni jakiegoś dziwnego kultu, a z miejsc - kryjówka przestępców na zapleczu gabinetu dentystycznego - od razu zapadają w pamięć i zaskakują swoją oryginalnością. Hitchcock stara się budować atmosferę zagrożenia, a jednocześnie ucieka od śmiertelnej powagi, pokazując na przykład przestępców częstujących swego więźnia obfitym obiadem. Sprytnie korzysta także ze sztuczek z oświetleniem (lampa mająca oślepić nadchodzących przeciwników) czy dźwiękiem (odgłosy bijatyki celowo zagłuszone dźwiękami organów). Wzorując się na dziełach Langa, film sporo miejsca poświęca antagonistom. Bandyci otrzymują dużo czasu ekranowego i są bardziej charakterystyczni od postaci pozytywnych. Rozkoszny jest zwłaszcza niezwykle uprzejmy, uśmiechnięty, odpalający jednego papierosa od drugiego przywódca szajki grany przez Petera Lorre. Postać ta niemal wprost puszcza oko do widowni.

Mimo licznych zalet, nie mamy do czynienia z filmowym ideałem. Scenariuszowi przydałoby się więcej szlifu, bo nieefektywność przestępców i niechęć do realizacji przez nich swoich gróźb w pewnym momencie zaczyna razić. Trudno do końca filmu tkwić w napięciu, kiedy złoczyńcy popełniają szkolne błędy. Słabo wypada także końcowa konfrontacja, wzorowana na finałowej strzelaninie z Doktora Mabuse, która została przeciągnięta w czasie i pozbawiona dynamizmu. Skoro się czepiam, to wspomnę jeszcze o tekturowych Alpach w tle "szwajcarskiego kurortu", które rażą sztucznością na kilometr.

Mimo powyższych zastrzeżeń Człowiek, który wiedział za dużo jest przyjemnym w odbiorze dreszczowcem ze sporą liczbą ciekawych rozwiązań. Hitchcock dopiero rozpoczynał wypracowywanie swego autorskiego stylu, ale wiele jego elementów (w tym humor) jest już widocznych. Co ciekawe, ponad dwadzieścia lat później reżyser nakręcił remake tego filmu. Poproszony o porównanie ze sobą obu wersji, tę z roku 1934 nazwał "produkcją utalentowanego amatora". I to chyba jest najlepsze podsumowanie Człowieka, który wiedział za dużo, któremu wystawiam 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

piątek, 5 października 2018

Szantaż/Blackmail (1929)

Film o insynuacjach

Reżyser: Alfred Hitchcock
Kraj: Wielka Brytania
Czas trwania: 1 h 24 min.

Występują: Anny Ondra, John Longden, Donald Calthrop, Cyril Ritchard

Większość filmowców miała poważnie problemy z przejściem od filmu niemego do dźwiękowego. Dowodem niech będą moje narzekania na poziom Hollywood w przejściowym roku 1929. Były jednak chlubne wyjątki. Młody angielski reżyser Alfred Hitchcock został rzucony na głęboką wodę. Kiedy przystępował do kręcenia Szantażu, miał to być film niemy. Już w trakcie zdjęć producenci oznajmili mu o zmianie koncepcji. Hitchcock nie okazał strachu. Wręcz przeciwnie, w świecie dźwięku poczuł się jak ryba w wodzie. W efekcie powstał obraz łączący najlepsze cechy filmu niemego z efektywnym, przemyślanym wykorzystaniem dźwięku. Nazwanie Szantażu pierwszym brytyjskim talkie nie jest do końca precyzyjne, ale z pewnością jest to jeden z pierwszych jasnych punktów w nowym etapie historii medium.

Szantaż opowiada historię Alice White, młodej londynki spotykającej się z detektywem Scotland Yardu Frankiem Webberem. Po nieudanej randce z Frankiem Alice przyjmuje towarzystwo pana Crewe, pozornie sympatycznego, choć bliżej jej nieznanego artysty malarza. Spędzają wieczór na mieście, po czym Crewe namawia Alice na wizytę w jego mieszkaniu. Tam podejmuje próbę zaciągnięcia jej do łóżka. Próba gwałtu kończy się dla niego tragicznie. Zszokowanej niespodziewanym rozwojem wypadków Alice udaje się zatrzeć większość śladów swej bytności i niepostrzeżenie opuścić mieszkanie. Następnego ranka okazuje się jednak, że na jej trop wpadł oddelegowany do śledztwa Frank oraz tajemniczy mężczyzna nazwiskiem Tracy.

W film wprowadza nas kilkuminutowa bezdźwięczna sekwencja przybliżająca pracę detektywów Scotland Yardu. Jest to prawdziwe mistrzostwo opowiadania obrazem. Kamera podąża za plecami detektywów, krąży po pomieszczeniach, zwraca uwagę na istotne szczegóły. Jack E. Cox posługuje się tym urządzeniem z niebywałą zręcznością, zawsze wybierając najbardziej interesującą perspektywę widzenia. To jednak tylko wstęp do ciekawej intrygi.

O sile filmu decydują dwie intensywne i rozbudowane sceny. Pierwszą jest kontynuacja randki Alice i Crewe'a w mieszkaniu tego drugiego. Hitchcock demonstruje tu swoje umiejętności budowania napięcia. Z pozoru oglądamy normalną rozmowę dwojga poznających się ludzi. Crewe pokazuje Alice swoje obrazy, opowiada o technikach malarskich, gra na pianinie. Jednak pewne zachowania sympatycznego mężczyzny wskazują na jego nieczyste intencje. W końcu nie każdy na pierwszej randce prosi kobietę, aby założyła specjalnie przygotowaną suknię modelki. Artysta malarz popisuje się też swoim kunsztem, do niezdarnie namalowanej przez Alice na płótnie twarzy dorysowując smukłe kobiece kształty. Z każdą minutą staje się jaśniejsze, że coś temu facetowi chodzi po głowie, chociaż Alice ma pełne prawo być pod jego urokiem.

O ile scena w mieszkaniu Crewe'a pełna jest sugestii wizualnych, rozmowy z szantażystą stanowią okazję do wykorzystania siły dialogów. Tracy porozumiewa się  bohaterami za pomocą półsłówek, metafor i sugestii, usiłując uchodzić za sprytniejszego, niż jest w istocie. Triumfalny uśmieszek nie schodzi mu z twarzy. Cała ta gra zostaje w odpowiednim momencie zwieńczona satysfakcjonującą konkluzją. Hitchcock zadbał o efektowny finał, który został nakręcony w charakterystycznych budynkach Muzeum Brytyjskiego.

Szantaż nie byłby tak wciągającym thrillerem, gdyby nie dobre aktorstwo. Przede wszystkim błyszczy Anny Ondra, wcielająca się kolejno w cieszącą się życiem dziewczynę, zszokowaną niedoszłą ofiarę gwałtu, a następnie nękana strachem i wyrzutami sumienia podejrzaną. W każdym z tych wcieleń jest odpowiednio subtelna i przekonująca. Świetna jest zwłaszcza jej gra wzrokiem. Co ciekawe, głos Alice został podłożony przez inną aktorkę Joan Barry, ponieważ Ondra nie potrafiła się pozbyć swego czeskiego akcentu. Szkoda, bo chyba tylko z tego powodu nie udało się jej zrobić znaczącej kariery. Ondra jest godnie uzupełniana przez dominującego Cyrila Ritcharda w roli Crewe'a i śliskiego Donalda Calthropa jako Tracy'ego. Najsłabszy w tym gronie jest  odtwarzający Franka Webbera John Longden, którego występ jest nieco drewniany.

Szantaż to dowód na to, że już w młodości Hitchcock potrafił robić bardzo dobre filmy. Ciekawie zbudowany scenariusz (bomba w połowie filmu, a później rozwijanie jej konsekwencji), dobrze dobrani aktorzy, świetny montaż i praca kamery, wszystko to czyni z Szantażu jeden z najlepszych obrazów roku 1929 i chyba najlepszy w tym gronie spośród dźwiękówek. Film broni się również dzisiaj i śmiało można się z nim zapoznać. Otrzymuje 9 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

piątek, 6 lipca 2018

Lokator/Lodger: A Story of the London Fog (1927)

Film o paranoi.

Reżyseria: Alfred Hitchcock
Kraj: Wielka Brytania
Czas trwania: 1h 30 min.

Występują: Ivor Novello, June Tripp, Malcolm Keen, Marie Ault, Arthur Chesney

Pierwszy recenzowany przeze mnie film Alfreda Hitchcocka jest zarazem trzecim przez niego wyreżyserowanym. Hitchcock był jeszcze młodym reżyserem i widać, że dopiero testował rozwiązania, które później staną się jego wizytówką. Lokatorowi przypisuje się, że jest pierwszym dziełem Anglika, w którym widoczne są zalążki jego charakterystycznego stylu opartego na suspensie. Jest też jednym z pierwszych filmów, które można określić mianem thrillera.

Fabuła kręci się wokół tajemniczego mordercy grasującego po ulicach Londynu. Zabójca uderza tylko we wtorkowe noce, morduje blondynki i zostawia na miejscu zbrodni kartki z podpisem "Mściciel". Policja póki co jest bezradna. Tymczasem do kamienicy państwa Buntingów wprowadza się nieco dziwny sublokator nazwiskiem Jonathan Drew. Mężczyzna jest bardzo skryty i powściągliwy. Na dzień dobry prosi gospodynię o zabranie z jego pokoju ozdobnych kobiecych portretów. Wkrótce z Jonathanem zaprzyjaźnia się Daisy, córka państwa Blunting pracująca jako modelka. Zazdrosny o konkurenta do względów dziewczyny policjant Joe Chandler zaczyna podejrzewać, że tajemniczy lokator może mieć związek z morderstwami.

Lokator cechuj się nowatorskimi rozwiązaniami narracyjnymi. Reżyser bardziej niż opowiadaną historią zainteresowany jest zabawą z widzem. Tworzona przez niego intryga od samego początku jest dwuznaczna. Podejrzenia rzucane na Jonathana pochodzą nie tylko od bohaterów filmu, ale dzięki staraniom reżysera narastają również u widza. Trudno nie zastanawiać się nad motywami człowieka, który w samotności spaceruje nerwowo po pokoju i przechowuje w zamkniętej szafie tajemniczą skórzaną torbę. Uczucie nieadekwatności wzmacnia styl gry Ivora Novello, który jako Jonathan jest jakby nieobecny i wyalienowany od otoczenia. Mimo że podglądamy jego prywatne życie, nie jest nam dane poznać, co siedzi w głowie tego człowieka aż do wyjaśniającego zagadkę finału filmu. Jest to oryginalne i wciągające rozwiązanie reżyserskie, jednak Hitchcockowi na tym etapie kariery brakuje nieco subtelności. Od początku jest jasne, że narracja ma na celu przede wszystkim trzymanie widza w niepewności. Cierpią na tym trochę postacie, będące niczym więcej jak pionkami na reżyserskiej szachownicy. Nie do końca mi takie rozwiązanie odpowiada. Na szczęście Hitchcock będzie miał jeszcze wiele lat, żeby się rozwinąć.

O ile rozwiązania fabularne pozostawiają nieco do życzenia, Lokator cechuje się bardzo sprawną kinematografią. Hitchcock chętnie gra oświetleniem, szczególnie że większość scen rozgrywa się w nocy. W użyciu są cienie, rozmaite sposoby rozmycia światła oraz charakterystyczne zbliżenia na wykrzywione grozą twarze ofiar mordercy. Widać tu inspirację kinem niemieckim, z którym Hitchcock miał się okazję zapoznać podczas niedawno zakończonego pobytu w Berlinie. W filmie występują też interesujące efekty specjalne związane z wykorzystaniem neonów oraz oryginalne metody wkomponowania w film tekstu (maszynopis).

Lokator to ciekawy protothriller z wciągająca fabułą. Chociaż głębia postaci pozostawia sporo do życzenia, w dużej mierze rekompensuje to ciekawa kinematografia i innowacyjność fabuły. W dzisiejszych czasach tego typu zagadki kryminalne nieco się już przejadły, trzeba jednak pamiętać, że w swoich czasach Hitchcock był niemal zupełnym pionierem. W związku z pewną chropowatością realizacji Lokator otrzymuje 7 gwiazdek. Czekam z zainteresowaniem na następne filmy pana Alfreda.

źródło grafiki - www.imdb.com