Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Norman Z. McLeod. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Norman Z. McLeod. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 lipca 2019

Niewidzialne małżeństwo/Topper (1937)

Film o widmowych sybarytach

Reżyseria: Norman Z. McLeod
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 37 min.

Występują: Constance Bennett, Cary Grant, Roland Young, Billie Burke

Akademia Filmowa po raz pierwszy wprowadziła Oscary za najlepsze role drugoplanowe w 1937 roku. Rok później nominację w tej kategorii uzyskał Roland Young za tytułową rolę w filmie Topper (po polsku Niewidzialne małżeństwo). Ta decyzja pokazała, że członkowie Akademii nie byli jeszcze zdecydowani, co dokładnie rozumieć przez rolę drugoplanową. Young został na filmowych plakatach umieszczony pod dwójką głównych gwiazd filmu - Constance Bennett i Carym Grantem, chociaż jego postać w fabule odgrywa równie ważną rolę, co tamci. Obiektywnie patrząc, cała trójka zagrała w Niewidzialnym małżeństwie role główne. Kim jednak był tatusiowaty, nieco dziwaczny Young w porównaniu z Grantem - bożyszczem kobiet, któremu rola w Niewidzialnym małżeństwie miała otworzyć drzwi do występów w innych popularnych komediach. Bennett natomiast od wielu lat cieszyła się statusem gwiazdy, bardziej cenionej za urodę i barwne życie towarzyskie niż za aktorstwo. Pocieszny facet w średnim wieku nie był widać godny stanięcia z tą dwójką w jednym szeregu. Odkładając na bok nierówne traktowanie aktorów, muszę przyznać, że cała trójka przyczyniła się do powstania bardzo udanej komedii. Film sprawdził się pomimo dość niecodziennego pomysłu na scenariusz. Jest to bowiem rzecz... o duchach.

Tytułowym małżeństwem są George i Marion, ludzie obrzydliwie bogaci, zadowoleni z życia i chętnie korzystający z jego uroków. Pewnego dnia rozbijają się na drzewie swoim sportowym samochodem i odkrywają, że... stoją przy swoich martwych ciałach. Zginęli. Ponieważ nie odnajdują żadnej drogi w zaświaty, domyślają się, że najpierw muszą załatwić zaległości na Ziemi. W ciągu swojego hulaszczego życia George i Marion nie uczynili nikomu nic złego, ale nie zrobili też niczego dobrego. Postanawiają to nadrobić, naprawiając życie swojego znajomego Cosmo Toppera - dyrektora banku, pantoflarza i sztywniaka niezdolnego do cieszenia się swoim bogactwem i możliwościami.

Komizm Niewidzialnego małżeństwa opiera się głównie na zestawieniu pary bon vivantów z całkiem niespontanicznym Topperem, którego usiłują zreformować. Jego dotychczasowe życie prowadzone było według ścisłego, co do minuty ustalonego przez żonę terminarza. Bankier jest nawet chętny na zmiany, nie bardzo jednak wie, jak się do tego zabrać. George i Marion są jego przeciwieństwem - uwielbiają śpiewać, tańczyć, pić i szybko jeździć samochodem. Prędko też odkrywają zalety bycia duchami - niewidzialność na życzenie i możliwość płatania innym bezkarnych figli. Kiedy biorą Cosmo pod swoją pieczę, wspólnie fundują obsłudze luksusowego hotelu wieczór, którego prędko nie zapomną. Cała aktorska trójca - Young, Grant i Bennett - demonstruje duży talent komediowy połączony z dystansem do swoich ról. Dzięki temu ani przez moment nie zapominamy, że wszystko należy traktować z przymrużeniem oka. W przeciwnym wypadku trudno byłoby przełknąć rozmaite niedorzeczne zachowania i decyzje bohaterów. Są oni bowiem piewcami nieodpowiedzialności, rozrzutności i mocno egoistycznego podejścia do życia.

Film posiada niezłe efekty specjalne wiarygodnie symulujące działania duchów. W powietrzu unoszą się rozmaite przedmioty i wielkie psy, a samochód dziarsko mknie bez kierowcy, wywołując konsternację hotelowego detektywa. Na potrzeby filmu przygotowano także absolutny hit międzywojennej motoryzacji - sportowego Lincolna K produkowanego tylko na zamówienie. Dziwi jednak podejście bohaterów filmu do bezpieczeństwa drogowego. Wszyscy prowadzą jak wariaci, a George i Marion jako ofiary wypadku komunikacyjnego nie przejawiają żadnej refleksji nad swoim postępowaniem. Kilkakrotnie wracają nawet na miejsce własnej śmierci i doprowadzają do powtórnego rozbicia wozu. W połączeniu z niezbyt wiarygodnymi ujęciami bohaterów kręcących szaleńczo kierownicą daje to niezbyt rozsądny zestaw drogowych stereotypów. W tym jednym miejscu dystans filmu od rzeczywistości wydaje mi się niezdrowy.

Niewidzialne małżeństwo zdobyło sobie dużą popularność wśród amerykańskich widzów i także dzisiaj zapewnia niezłą rozrywkę. Grant i Bennett są absolutnie wiarygodni jako małżonkowie przesiadujący w knajpach do ich zamknięcia i wyśpiewujący wraz z pianistą standardy jazzowe. Young okazał się równie dobry jako stłamszony człowieczek szukający utraconej wolności. Byle tylko nie brać przykładu z tych dwóch skrajności. Film stara się nie bazować za bardzo na dialogach, preferując raczej uniwersalny humor sytuacyjny. W efekcie bawi, nie nuży i pozostawia po sobie dobre wrażenie, nie zmuszając do wysiłku umysłowego. Wystawiam 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

It's a Gift (1934)

Film o złośliwości rzeczy martwych

Reżyseria: Norman Z. McLeod
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 8 min.

Występują: W.C. Fields, Jean Rouverol, Kathleen Howard, Tom Bupp, Baby LeRoy

W.C. Fields to kolejny z grupy filmowych komików, którzy zdobyli sobie dużą popularność w latach trzydziestych. Zaczynał od występów w przedstawieniach wodewilowych, później pojawił się na scenach Broadwayu. Pierwsze role filmowe zaliczył jeszcze w filmach niemych, a gwiazdą komedii stał się po podpisaniu kontraktu z wytwórnią Paramount w roku 1932. Cechami rozpoznawczymi jego komediowego alter ego był charakterystyczny czerwony nos i mizantropijny stosunek do życia. It's a Gift jest jednym z  najpopularniejszych filmów w dorobku Fieldsa i podobno stanowi dobrą próbkę jego komediowego stylu. 

Bohaterami It's a Gift są członkowie mieszkającej w New Jersey rodziny Bissonette. Pan domu Harold (w tej roli W.C. Fields) prowadzi sklep z artykułami gospodarstwa domowego, skrycie marzy jednak o przeprowadzce do Kalifornii i założeniu tam plantacji pomarańczy. Jego żona Amelia ma wysokie aspiracje (przejawiają się w wymawianiu rodzinnego nazwiska z francuskim akcentem), a poza tym zajmuje się głównie gderaniem i strofowaniem wszystkich wokoło. Jest jeszcze dwójka dzieci - córka zainteresowana spędzaniem czasu ze swoim chłopakiem i syn jeżdżący wszędzie na wrotkach. Film przedstawia ich codzienne perypetie oraz starania w kierunku przeprowadzki do Kalifornii.

Humor It's a Gift ma dwa źródła - rodzinne sprzeczki Bissonettów oraz slapstickowe gagi. Ten pierwszy aspekt obejmuje przede wszystkim popisy Amelii, która nieustannie poucza męża i ustawia do pionu dzieci. Nie jest to szczególnie śmieszne, ale przynajmniej nie zrobiono z tej postaci karykatury. Jest marudna, surowa i dokuczliwa, ale mimo wszystko w granicach rozsądku - sfrustrowana gospodyni domowa, a nie tyran z wałkiem. A może właśnie dlatego, że nie poszła a całość, nie jest zabawna? W każdym razie do atutów filmu tej postaci nie zaliczam. Kilka gderliwych scen zalicza także Fields, między innymi stawiający do pionu swojego pracownika, ale w jego wypadku są to sprawy poboczne. Ważne jest zupełnie co innego.

Slapstick Fieldsa jest bardzo dobry, śmiem nawet twierdzić, że porównywalny z mistrzami tego nurtu z lat dwudziestych. Groteskowe potyczki głównego bohatera i jego znajomych z przedmiotami martwymi są bardzo rozbudowane i pomysłowe. Jest więc golenie się Fieldsa brzytwą przy użyciu dyndającego na sznurku lusterka. Jest niewidomy, któremu protagonista bezskutecznie usiłuje przeszkodzić w zdemolowaniu stosu żarówek. Później Fields odbywa pościg po swoim sklepie za niesfornym bobasem, który sprowadza nań prawdziwy kataklizm. Jest wreszcie długa scena, w której główny bohater próbuje zdrzemnąć się na balkonie, ale nieustannie coś mu w tym przeszkadza. Wszystkie te sekwencje są przemyślane, ciekawe technicznie i choć balansują momentami na granicy dobrego smaku, nie przekraczają jej. Zdecydowanie wysoka klasa humoru. A jak na tle tego wszystkiego wypada główna gwiazda filmu? Fields prezentuje typ flegmatycznego marudy nieustannie przyciągającego różne przeciwności losu. Na wzór mistrzów slapsticku znosi je z ledwie widocznym grymasem znużenia, trwając niczym brzuchaty heros w obliczu niedoskonałości świata. Polubiłem go.

It's a Gift to klasyk w filmografii W.C. Fieldsa, ale nie klasyk filmowy w ogóle. O ile dopracowane slapstickowe gagi są wysokiej próby, otoczka fabularna nie jest tak dobra. Film jako całość nie stanowi spójnej opowieści i nie ma niczego szczególnego do przekazania. To niestety częsta cecha starych groteskowych komedii. Wystawiam 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

sobota, 19 stycznia 2019

Końskie pióra/Horse Feathers (1932)

Film o mało szlachetnej rywalizacji

Reżyseria: Norman Z. McLeod
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 6 min.

Występują: Groucho Marx, Chico Marx, Harpo Marx, Zeppo Marx, Thelma Todd

W roku 1932 bracia Marx płynęli na fali popularności, którą przyniosły im poprzednie produkcje kinowe. Chociaż osobiście nie byłem usatysfakcjonowany Małpim interesem, film ten, wraz ze świetnymi Sucharkami w kształcie zwierząt, był dla wywodzących się ze scen Broadwayu komików dużym sukcesem. Końskie pióra kontynuują charakterystyczny absurdalny styl grupy i jednocześnie wskazują na jej powrót do wysokiej formy artystycznej. Jest tu wszystko, czego brakowało Małpiemu interesowi - spójna linia fabularna i bohaterowie, którzy są kimś więcej niż przedłużeniem scenicznych person Marxów. Niby niewiele, ale w moim przypadku te czynniki były istotne.

Akcja filmu rozgrywa się w kampusie fikcyjnego Uniwersytetu Huxley. Władzę na uczelni przejmuje właśnie nowy rektor, profesor Wagstaff. Magnificencja jako swój główny cel stawia podniesienie jakości gry uczelnianej drużyny futbolowej. W tym celu wynajmuje lokalnego meliniarza i jego przyjaciela hycla, żeby porwali kilku zawodowych futbolistów, którzy mają wzmocnić zespół. Tymczasem rektor konkurencyjnego Uniwersytetu Darwina podejmuje kroki, aby za pomocą swojej córki wyłudzić od Wagstaffa sekrety taktyki zespołu z Huxley i rozgromić ich w najbliższym meczu. 

Humor Końskich piór w przeważającej części opiera się na typowym dla Marxów absurdzie i grach słownych. Bracia wplatają także w film dyskretną krytykę społeczną. Filmowe uczelnie są przesadnie skupione na osiągnięciach sportowych, a studenci zajmują się głównie imprezowaniem i podbojami erotycznymi. Jak widać, przed 90-ciu laty istniały na ten temat stereotypy bardzo podobne od dzisiejszych. Wcielający się w Wagstaffa Groucho Marx jest obcesowy do granicy wulgarności. Bezlitośnie pokpiwa sobie z grona profesorskiego oraz nie szczędzi okrutnych docinków swojemu synowi - słabemu studentowi i zapalonemu sportowcowi (w tej roli Zeppo Marx). W jednej z najbardziej niedorzecznych scen Wagstaff przerywa lekcję anatomii i kontynuuje wykład w swoim stylu, na przykład zastępując przekrój człowieka końskim.

Obok humoru "studenckiego" mamy w Końskich piórach także "meliniarski" związany z wyczynami Chico i Harpo. Dzięki nim poznajemy między innymi absurdalne sposoby konspiracyjnego zakupu alkoholu (obowiązuje prohibicja). Harpo wcielający się w niemego hycla, ma przywarę dosłownego rozumienia idiomów. Na przykład, słysząc "cut the cards" (potasuj karty), rozcina talię na pół za pomocą maczety. Film kończy absolutnie niesłychana sekwencja meczu futbolowego, podczas którego do gry wchodzi między innymi zaprzężony w konie rydwan. Nie ma chyba potrzeby wymieniać kolejnych udanych gagów i scen. Powiem tylko, że jest ich bardzo wiele. Zwraca przy tym uwagę stosunkowo ostry jak na Hollywood humor Marxów, którzy są nierzadko brutalni, a w swoje żarty wplatają sporo podtekstów seksualnych. Odpowiednio zawoalowanych, ale nietrudnych  do wychwycenia. Jak zwykle sporo jest także satyrycznych piosenek, a Chico i Harpo urozmaicają seans solowymi numerami na pianinie i harfie.

Końskie pióra to najbardziej udany z dotychczas przeze mnie oglądanych filmów braci Marx. Abstrakcyjny humor połączyli z kpinami o charakterze kabaretowym, prześmiewczym. Mocno przypominają w tym komików z grupy Monty Pythona, dla których zapewne stanowili ważną inspirację. Jednym słowem, dla fanów absurdalnego humoru Końskie pióra są pozycją zdecydowanie godna uwagi. Wystawiam 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

środa, 19 grudnia 2018

Małpi interes/Monkey Business (1931)

Film o gapowiczach na statku

Reżyseria: Norman Z. McLeod
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 14 min.

Występują: Groucho Marx, Chico Marx, Harpo Marx, Zeppo Marx, Rockliffe Fellowes, Harry Woods, Thelma Todd

Małpi interes był trzecim filmem kinowym braci Marx, ale pierwszym, do którego scenariusz został napisany stricte pod potrzeby filmu, nie będąc adaptacją jednego z ich przedstawień teatralnych. Zaowocowało to większym rozmachem w realizacji, ale także większym chaosem na ekranie. O ile Sucharki w kształcie zwierząt trzymały się w całości dzięki pewnej jedności akcji, Małpi interes jest zbieraniną gagów z iluzoryczną rolą fabuły.

Bracia Marx rozpoczynają film jako pasażerowie na gapę na luksusowym statku wycieczkowym. Początkowo ukrywają się w beczkach w ładowni, kiedy jednak zostają odkryci przez załogę, zaczyna się szalona gonitwa po pokładzie połączona z zabawą w chowanego. W końcu rozdzieleni gapowicze trafiają do kajut dwóch rywalizujących ze sobą gangsterów i stają się pionkami w toczącej się pomiędzy nimi rozgrywce.

Marxowie wcielają się na ekranie w swoje standardowe sceniczne alter ego. Groucho jest elokwentnym mitomanem, Harpo niemym włóczęgą i muzykiem, Chico cwaniaczkiem i oszustem, Zeppo natomiast elegantem i dżentelmenem. Humor jest podobny do tego z Sucharków i składa się z obficie podlanych absurdem dialogów oraz humoru sytuacyjnego przejawiającego się we wspomnianych pościgach i podchodach oraz niedorzecznych zachowaniach bohaterów. Jedna z ciekawszych scen w klimacie komedii omyłek związana jest z ukrywaniem się Harpo w teatrzyku kukiełkowym. Wśród absurdów zapamiętałem szczególnie zgolenie śpiącemu kapitanowi statku wąsów oraz spontaniczne wrzucenie przez braci otrzymanych od gangstera pistoletów do wiadra z wodą.

Mocnym elementem filmu są wykonywane przez grupę żartobliwe utwory muzyczne. W ucho wpada zwłaszcza parodia wykonywanej przez Maurice'a Chevaliera piosenki "You Brought a New Kind of Love to Me" połączona z wcieleniem się po kolei każdego z braci w jego postać. Dla wyjaśnienia dodam, że Chevalier to popularna wówczas gwiazda musicali specjalizująca się w rolach wymuskanych amantów (tak jak w Uśmiechniętym poruczniku). 

Mimo niewątpliwych zalet, Małpi interes nieszczególnie przypadł mi do gustu. Jest to obraz zbyt chaotyczny, za bardzo bazujący na gagach. Jak na scenariusz pisany specjalnie pod film zabrakło w nim ciągłości. To zbiór bardziej i mniej udanych scenek. Większość z nich jest rzeczywiście zabawna, ale z czasem zaczynają być męczące. Nie dostrzegłem także ewolucji artystycznej braci Marx w porównaniu do ich poprzedniego filmu. To są dokładnie te same wypracowane persony sceniczne i gagi oparte na tych samych pomysłach. Mamy tu do czynienia bardziej z grupą kabaretową niż aktorską. Ciekawe, w jakim kierunku pójdzie ich dalszy rozwój. Małpi interes otrzymuje ode mnie 7 gwiazdek, prawdę mówiąc przyznanych dość hojną ręką.

źródło grafiki - www.imdb.com