Pokazywanie postów oznaczonych etykietą William A. Wellman. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą William A. Wellman. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 marca 2019

Wild Boys of the Road (1933)

Film o bezprizornych z USA

Reżyseria: William A. Wellman
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 8 min.

Występują: Frankie Darro, Edwin Phillips, Rochelle Hudson, Dorothy Coonan

Wielki Kryzys był w kinie amerykańskim roku 1933 tematem numer jeden. Filmy przybliżające różne aspekty społecznej zapaści wyrastały jak grzyby po deszczu. Jednym z aktywniejszych twórców na tym polu był reżyser William Wellman, który nakręcił dwa "kryzysowe" obrazy. Pierwszym z nich byli Bohaterowie na sprzedaż przybliżający ponure losy weterana wojennego. Drugi - Wild Boys of the Road - skupia się na specyficznej grupie społecznej, jaką była bezdomna młodzież. W tamtych czasach gromady nagle zubożałych młodych ludzi przemierzały Stany Zjednoczone w poszukiwaniu zajęcia. Przeganiani z miasta do miasta, gnieździli się na wysypiskach śmieci, żyli z żebractwa i drobnych kradzieży. Był to niezwykle wstydliwy problem, a jednocześnie pasjonujący temat na film. Nic dziwnego, że Wellman wziął go na tapetę.

Bohaterami filmu jest para przyjaciół - Tommy i Eddie, zamieszkujących bliżej niesprecyzowane miasto w centralnej części USA. Kiedy ich poznajemy, chodzą do szkoły i zajmują się zwykłymi uczniowskimi sprawami. Gdy jednak ojciec Tommy'ego traci pracę, chłopak zaczyna rozważać, w jaki sposób mógłby wspomóc finansowo rodzinę. Zaczyna od sprzedaży swojego samochodu, co jednak wystarcza tylko na krótki czas. W końcu za namową Eddiego Tommy decyduje się rzucić szkołę i razem z przyjacielem wyjechać do Chicago w poszukiwaniu pracy. Chłopcy, podobnie jak wielu im podobnych, podróżują na gapę pociągiem towarowym. Wietrzne Miasto będzie tylko pierwszym przystankiem na ich długiej trasie. Film przedstawia podróż chłopców jako odyseję, podczas której muszą stawić czoła wielu trudom, w tym niechętnym im funkcjonariuszom państwowym.

Przyznam, że główny temat filmu jest poruszający. Młodzi ludzie (w kulminacyjnych momentach filmu ich społeczność liczy sobie setki osób), którzy powinni mieć przed sobą całe życie, wędrują chaotycznie po kraju, nigdzie nie mogąc zagrzać miejsca. Ich podróż przypomina równię pochyłą. Początkowo mają nadzieję, że w wielkim mieście łatwo uda im się wyjść na swoje, szybko jednak się okazuje, że perspektywy są fatalne. Najbardziej szokująca jest postawa państwowych służb, które traktują tych włóczęgów jako wstydliwy problem. Chłopcy (jest też kilka dziewcząt) są albo odsyłani z miasta do miasta, albo otrzymują cichą zgodę na zamieszkanie na wysypiskach śmieci. Jest w filmie kilka drastycznych momentów podkreślających powagę ich sytuacji, w tym gwałt i samosąd na gwałcicielu. Społeczność włóczęgów rządzi się swoimi prawami.  Natomiast jedna z kulminacyjnych scen filmu obejmuje brutalną bitwę mieszkańców "śmieciowego miasteczka" z policją. Nie mam wiedzy, jaka była rzeczywista skala tego problemu, ale wygląda na bardzo poważny.

Niestety Wild Boys of the Road nie jest filmem dobrym. Jednym z problemów są sceny humorystyczne, dość prostackie i nieśmieszne. Obiektem żartów staje się na przykład jeden z chłopców pochodzący ze wsi i wykazujący cechy typowego "rednecka" (na przykład ma zwyczaj moczenia nóg w wiadrze z mlekiem). Drodzy scenarzyści, takie żarty to może były śmieszne w podstawówce. Równie nieudana jest prezentacja kultury młodzieżowej w początkowej części filmu. Okazuje się, że życie prywatne uczniów polega na udziale w potańcówkach i bójkach podczas jazdy samochodem. Żadna z tych "śmiesznych" scen nie wnosi nic do fabuły, niemal wszystkie zaś irytują.

Większym jeszcze problemem jest bardzo słabo zawoalowana manipulacja emocjami widza. Podczas podróży bohaterów przez USA nie napotykają oni praktycznie żadnej życzliwej osoby, a każdy ich kontakt ze światem "dorosłych" czy też z "państwem" polega na konflikcie i opresji. Nikt ich nie rozumie, nikt nie pragnie im pomóc. No, poza ciotką prowadzącą burdel, która po chwili zostaje aresztowana. Dopiero w zakończeniu filmu następuje cudowna odmiana losu. Sędzia sądu dla nieletnich okazuje się aniołem resocjalizacji. Obiecuje bohaterom, że wszystko będzie dobrze, że ich rodzice odzyskają pracę i za dotknięciem czarodziejskiej różdżki los się odmieni. Ja rozumiem, że film stanowił rodzaj misji, mającej na celu wsparcie antykryzysowej polityki Franklina Roosevelta, ale czy, do cholery jasnej, nie można było tego zrobić jakoś subtelniej? Wygłaszane w końcowej sekwencji filmu dialogi są tak sztuczne, że chyba lepiej wypadłby zwykły pan z okienka, który wprost przemówiłby do publiczności. Ani krzty w tym artyzmu, za to wiele topornej propagandy.

Wild Boys of the Road nie spełnił moich oczekiwań i nie udźwignął tematu. Zawiera sporo ciekawych scen, ale namolny dydaktyzm psuje całe wrażenie. Także gra młodych aktorów pozostawia sporo do życzenia, przypominając raczej szkolne przedstawienie niż prawdziwy film. Zainteresowanym tematyką Wielkiego Kryzysu polecam raczej poprzedni film Wellmana, dużo lepszych Bohaterów na sprzedaż. Wild Boys of the Road otrzymują ode mnie słabe 6 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

wtorek, 5 lutego 2019

Bohaterowie na sprzedaż/Heroes for Sale (1933)

Film o uczciwym Amerykaninie

Reżyseria: William A. Wellmann
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 11 min.

Występują: Richard Barthelmess, Aline MacMahon, Loretta Young, Gordon Westcott, Robert Barrat

Kontynuując przegląd kina powstałego pod wpływem Wielkiego Kryzysu, obejrzałem film Williama Wellmana zatytułowany Bohaterowie na sprzedaż. Podczas gdy omawiany wczoraj Jak w siódmym niebie miał charakter "okruchów życia" i skupiał się na punkcie kulminacyjnym społecznej zapaści, dzieło Wellmana to fikcyjna biografia. Główną postacią jest weteran I Wojny Światowej, który podobnie jak James Allen z Jestem zbiegiem został pognębiony i odrzucony przez społeczeństwo. Bohaterowie na sprzedaż stawiają sobie za cel umoralnianie widza. Podczas gdy Allen był zgnębioną ofiarą systemu, grany przez Richarda Barthelmessa Thomas Holmes jest prawdziwym wzorem do naśladowania, zachowującym osobistą godność i niezłomną postawę nawet w najgorszych chwilach. Dzięki aktywnej postawie i osobistym wyrzeczeniom rzeczywiście udaje mu się poprawić los innych. Zaangażowana politycznie wytwórnia Warner Bros wykonała tu delikatny ukłon w stronę prezydenta Roosevelta, który w czasach premiery filmu właśnie uruchamiał swój New Deal - słynny program reform antykryzysowych.

Zanim film dociera do lat Wielkiego Kryzysu, dzieje się w nim bardzo wiele. Poznajemy Thomasa Holmesa około roku 1918, kiedy jest żołnierzem na froncie niemiecko-francuskim. Wysłany na misję zwiadowczą, zostaje ranny i dostaje się do niewoli. Podczas gdy jego przyjaciel Roger zbiera niezasłużone honory za wykonanie zadania, Holmes zostaje prowizorycznie poskładany do kupy przez niemieckich lekarzy. Po zakończeniu wojny wraca do kraju i niebawem zostaje zatrudniony w banku. Niestety boryka się z uzależnieniem od morfiny, którą przyjmował jako środek przeciwbólowy. Kiedy jego nałóg wychodzi na jaw, bohater wylatuje z pracy i trafia na przymusowe leczenie odwykowe. Po wyjściu ze szpitala Thomas próbuje odbudować swoje życie. Przeprowadza się do Chicago, gdzie wynajmuje tani apartament. Wkrótce zatrudnia się jako kierowca w pralni i rozpoczyna związek z mieszkającą po sąsiedzku Ruth. Dzięki swej sumienności i pomysłowości zaczyna odnosić sukcesy w pracy. Wygląda na to, że los w końcu się uśmiechnął do pechowego weterana. Na horyzoncie pojawia się jednak kryzys gospodarczy, który wystawi go na potężną próbę.

Co by o Bohaterach na sprzedaż nie mówić, historia Thomasa Holmesa jest wciągająca i ciekawa. Wzorowo zagrany przez Barthelmessa, jest facetem naprawdę nieoszczędzanym przez życie. Na jego przykładzie możemy śledzić losy przeciętnego Amerykanina z lat dwudziestych. Brak perspektyw po powrocie z wojny i bezduszność otoczenia w obliczu jego problemów zdrowotnych. Powolny powrót do normalności i stopniowe dorabianie się. Rozmaite perspektywy zbicia majątku, z których Holmes zawsze stara się wybierać te najuczciwsze. W końcówce filmu obserwujemy natomiast mroczne oblicze kryzysu gospodarczego - spekulacje finansowe, upadek zakładów pracy, zamieszki, sądy kapturowe. Holmes znajduje się w samym środku tych zawirowań i do końca pozostaje wierny swoim zasadom, czym zdecydowanie wyróżnia się z otoczenia.

Głównemu bohaterowi towarzyszą ciekawe postacie drugoplanowe. Jedną z nich jest grana przez Aline MacMahon gospodyni potajemnie zakochana w Thomasie. Jak zwykle w przypadku kreacji tej aktorki mamy do czynienia z kobietą o silnym charakterze i specyficznym poczuciu humoru. Najbardziej jednak podobał mi się sąsiad Thomasa Max Brinker - mówiący z chropowatym niemieckim akcentem wynalazca, który początkowo jest zagorzałym komunistą, kiedy jednak wzbogaca się dzięki dochodom z patentów, staje się równie zapiekłym kapitalistycznym krwiopijcą. Oglądanie jego przemiany było zabawne. Postać ta zapewnia również odpowiedni kontrast dla trwającego przy swoich zasadach głównego bohatera.

Bohaterowie na sprzedaż to film interesujący, ma jednak pewne dość drażniące wady. William Wellman za bardzo stara się moralizować. Niektóre monologi wygłaszane przez głównego bohatera, a także protestujących robotników, brzmią strasznie sztucznie, niczym deklamacje ideowe, a nie wypowiedzi wzburzonych ludzi. Również reżyseria scen grupowych jest trochę nienaturalna - zamieszki wyglądają raczej jak taniec, w którym poszczególne walczące grupki usuwają się, żeby zrobić miejsce kamerze lub wyłaniającym się z tyłu innym postaciom. Zdecydowanie można to było zrobić lepiej. Po raz kolejny nie przekonuje mnie także młodziutka Loretta Young grająca żonę Thomasa. Być może nabierze jeszcze doświadczenia. Na razie jej głównym walorem jest ładna buzia, natomiast w ekspresji aktorskiej bardzo dużo jej brakuje choćby do świetnej Aline MacMahon.

Chociaż Bohaterowie na sprzedaż nie do końca mnie przekonali, muszę przyznać, że była to  interesująca przygoda. Film przedstawił w bardzo przystępny sposób kawał historii społecznej USA, a Richard Barthelmess wydaje się wprost stworzony do ról twardych, bohaterskich protagonistów. Gdyby tylko trochę pohamować ten tani dydaktyzm. Górnolotna prawomyślność w takiej czy innej konwencji będzie stałym elementem hollywoodzkiego stylu. Ale czy nie można było subtelniej, panie Wellmann? A tak, chociaż dobrze się bawiłem, wystawiam tylko 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

niedziela, 23 grudnia 2018

Nocna pielęgniarka/Night Nurse (1931)

Film o cieniach i blaskach pielęgniarstwa

Reżyseria: William A. Wellman
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 11 min.

Występują: Barbara Stanwyck, Ben Lyon, Joan Blondell, Clark Gable

Po sukcesie Wroga publicznego nr 1 William A. Wellman nie oparł się pokusie kontynuacji jazdy po obyczajowej bandzie. Nocna pielęgniarka to film zawierający sporo mniejszych i większych prowokacji oraz wystąpień przeciw panującym normom. W tym również normom jedności akcji. Jego pierwsza połowa służy bardzo obszernemu przedstawieniu głównej bohaterki i przybliżeniu rozterek pielęgniarskiego życia. W drugiej części ma miejsce zaskakujący zwrot akcji, po którym mamy do czynienia z czymś na kształt czarnego kryminału.

Tytułowa postać to Lora Hart, którą poznajemy jako pełną ideałów szpitalną stażystkę zdeterminowaną, by zdobyć upragniony dyplom pielęgniarski. Podczas praktyki Lora poznaje ciemne strony zawodu - apodyktyczne przełożone, złośliwych lekarzy stażystów, trudy związane z opieką nad różnego rodzaju pacjentami. Jej przyjaciółką zostaje inna praktykantka, luźno podchodząca do życia Malloney. Lora poznaje także przyjaznego bimbrownika rannego w jakichś gangsterskich porachunkach i zaskarbia sobie jego wdzięczność, nie zgłaszając policji rany postrzałowej. Po zakończeniu praktyki Lora zostaje zatrudniona przez doktora Rangera, lekarza o szemranej reputacji. Jej pierwszymi pacjentkami są dwie cierpiące na anemię dziewczynki. Ich matką jest bogata wdowa, która zamieszkuje ze swym brutalnym szoferem, nieustannie wyprawia huczne przyjęcia i nigdy nie trzeźwieje. Pielęgniarka zaczyna podejrzewać, że za chorobą dzieci kryje się jakaś głębsza tajemnica.

Dziwny to film, ciekawy ze względu na swą nietypowość, a jednocześnie wyraźnie niedopracowany. Zacznijmy od tego, co w nim dobre. Nocna pielęgniarka zawiera sporo pomysłowych scen z życia szpitala. Są tu zarówno wydarzenia poważne jak asysta przy trudnej operacji czy oporządzanie grupy noworodków, jak i humorystyczne, na przykład podrzucenie bohaterce kościotrupa do łóżka. Praca pielęgniarek pokazana została bez lukru, a ideały młodej stażystki od początku są wystawione na ciężką próbę. Lora została przekonywająco sportretowana przez sympatyczną Barbarę Stanwyck. Miło się kibicuje tej idealistce, która nie chce się poddać i zobojętnieć na otaczające ją zło. Dobre role zaliczają też Joan Blondell w roli jej nieco samolubnej przyjaciółki czy Vera Lewis jako surowa siostra oddziałowa. Bardziej kontrowersyjne są kreacje Charlotte Meriam jako niepoprawnej pijaczki i wyrodnej matki czy zwłaszcza Clarka Gable'a wcielającego się w demonicznego szofera. Ten ostatni ma nawet okazję znokautować główną bohaterkę soczystym podbródkowym.

William Wellman prawdopodobnie celowo umieścił w filmie masę prowokacyjnych wątków, sprawdzając, na jak wiele może sobie pozwolić. Są to zarówno kwestie poważne, jak konflikt pomiędzy etyką a solidarnością zawodową czy alkoholizm, jak i typowe "prezenty dla widzów" w postaci przebieranek Stanwyck i Blondell. Panie kilka razy prezentują się widzom w samej bieliźnie, a kamera chętnie eksponuje ich uwodzicielskie pozy. Kontrowersje budzi także zakończenie, z jednej strony satysfakcjonujące, z drugiej wątpliwe moralnie.

Są też w Nocnej pielęgniarce dwie kwestie, które uznać należy za oczywiste niedociągnięcia. Pierwszą z nich jest sprawa tajemniczej choroby dzieci. Nie zdradzając zbyt wiele, doprowadzenie dziewczynek do takiego stanu w sposób opisany w filmie wymagałoby zupełnej ślepoty i obojętności całego ich otoczenia. Po głębszym zastanowieniu intryga po prostu nie trzyma się kupy. Drugi problem to niezbyt umiejętnie nakręcona i zmontowana końcowa konfrontacja, w której główny filmowy złoczyńca jest zbyt potulny i nieefektywny, biorąc pod uwagę, co mu grozi. Zdecydowanie można było ten finał lepiej dopracować.
Nocna pielęgniarka jest filmem ciekawym i pobudzającym do myślenia. Chropowatość scenariusza jest pewną wadą, ale nie jest na tyle źle, żebym po seansie czuł jakiś niedosyt. To tak jak z niedoskonałym uzębieniem Barbary Stanwyck, które nawet dodaje jej uroku. No, chyba że komuś bardzo takie detale przeszkadzają. Wtedy lepiej nie oglądać. Film otrzymuje ode mnie 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

wtorek, 4 grudnia 2018

Wróg publiczny nr 1/The Public Enemy (1931)

Film o oddziaływaniu gangstera na otoczenie

Reżyseria: William A. Wellman
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 25 min.

Występują: James Cagney, Edward Woods, Donald Cook, Beryl Mercer, Robert Emmett O'Connor, Jean Harlow

Tematyka mafijna zdecydowanie zyskała na znaczeniu w kinie amerykańskim czasów Wielkiego Kryzysu. Specjalizująca się w produkcji i handlu alkoholem przestępczość zorganizowana była realnym problemem, który znalazł swoje odbicie w świecie filmu. Wróg publiczny nr 1 to kolejny obok Małego Cezara film przybliżający losy nikczemnego protagonisty, który przebywa drogę od złodziejaszka małego kalibru do bezlitosnego gangstera. Obraz ten znany jest również z tego, że wypromował na wielką gwiazdę jasnowłosego Jamesa Cagneya.

Bohaterami filmu jest para chicagowskich opryszków - Tom Powers i Matt Doyle. Panowie przyjaźnią się od dzieciństwa i mają za sobą długą historię wybryków. Prowodyrem i liderem tego duetu jest Tom, natomiast Matt podąża za nim jak cień. Obaj już jako nastolatkowie zaczynają pracować dla pasera Putty Nose'a, który skupuje owoce ich kradzieży. Współpraca kończy się po nieudanym skoku, w trakcie którego ginie policjant. Paser bez słowa wyjeżdża z miasta, pozostawiając młodzieży zatuszowanie zbrodni. Wkrótce Tom i Matt przechodzą na usługi bimbrownika Paddy'ego Ryana, który pokazuje im możliwości, jakie otworzyła przed zorganizowaną przestępczością ustawa o prohibicji. 

Obok przestępczych perypetii naszych antybohaterów, film przybliża też relacje Toma z jego matką i bratem. Pani Powers jest zapatrzona w przynoszącego do domu pieniądze syna jak w obrazek i nie dopuszcza do siebie myśli, że ten mógł zejść na drogę zbrodni. Mike Powers jest byłym żołnierzem i człowiekiem honoru, który próbuje zawrócić brata ze złej drogi. Prowadzi to do poważnego konfliktu pomiędzy nimi. Innym z wątków pobocznych jest życie miłosne dwójki gangsterów. Tutaj nacisk położony jest na wybryki Toma, który przedmiotowo traktuje swe kolejne partnerki. Trzeba w tym miejscu wspomnieć o słynnej scenie, w której wkurzony Tom ucisza rozżaloną kochankę, rozgniatając jej na twarzy połówkę grejpfruta. Mimo wszystko wątki miłosne nie stanowią atutu filmu, robiąc wrażenie doklejonych trochę na siłę.

Najmocniejszą stroną Wroga publicznego nr 1 jest aktorstwo. Przede wszystkim James Cagney w swojej przełomowej roli. Jego Tom jest zadziorny, impulsywny, momentami zwierzęcy. Cagney niesamowicie włada mową ciała, każdym gestem sugerując, że z jego bohaterem lepiej nie zadzierać. Tom Powers rzeczywiście jest zdolny do wszystkiego i budzi niepokój, nawet kiedy obrywa. Jego bójka na pięści z bratem oraz końcowa scena zemsty w strugach deszczu należą do najlepszych fragmentów filmu. Cagneyowi dzielnie sekunduje Donald Cook jako jego brat Mike, a także Beryl Mercer w roli matki. Słabiej wypada Edward Woods grający Matta Doyle - został po prostu przyćmiony przez bardzo wyrazistego Cagneya. Oryginalnymi postaciami drugoplanowymi są także paser Putty Nose i bimbrownik Pady. Mocno zawodzi Jean Harlow w roli jednej z kochanek głównego bohatera. Wymieniona na drugim miejscu na liście płac, występuje bodajże w dwóch scenach i nie wyróżnia się niczym interesującym. Ot, taki ozdobnik mający przyciągać widzów nazwiskiem.

Historia opowiadana we Wrogu publicznym nr 1 właściwie nie jest szczególnie oryginalna. Tym, co wyróżnia fabułę, jest rozbudowany obraz relacji pomiędzy przestępczym światkiem a jego otoczeniem. Widzimy bliskich Toma i Matta, których gryzie sumienie, bądź przeciwnie, wolą przymykać oczy i cieszyć się bogactwem o podejrzanym pochodzeniu. Widzimy kobiety wymieniane przez mafiozów jak rękawiczki i traktowane jak dobro o krótkim terminie przydatności do spożycia. Ukazanie, jak przestępca oddziałuje na swoją rodzinę i bliskich, to spojrzenie niemal socjologiczne. Próba uchwycenia tych niuansów, chociaż nie w pełni udana, zasługuje na dużą pochwałę.

Wróg publiczny nr 1 to film godny uwagi przede wszystkim ze względu na aktorstwo Jamesa Cagneya i ambitną próbę szerszego spojrzenia na problem przestępczości. Ten sprawnie wyreżyserowany obrazek jest przykładem wczesnego talkie, który pozostaje w dalszym ciągu atrakcyjny dla współczesnego widza. Warto się z nim zapoznać. Wystawiam 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

niedziela, 15 lipca 2018

Skrzydła/Wings (1927)

Film o wspaniałych mężczyznach w latających maszynach

Reżyseria: William A. Wellman
Kraj: USA
Czas trwania: 2h 18 min.

Występują: Charles "Buddy" Rogers, Richard Arlen, Clara Bow, Gary Cooper, Jobyna Ralston

Gigantyczna produkcja z nowatorskimi efektami specjalnymi, niespotykanymi wcześniej technikami filmowania, masą statystów i dekoracji. I do tego konwencjonalny do bólu scenariusz bardzo pilnujący, żeby przypadkiem nie przekazać niczego ciekawego o młodych i pięknych bohaterach filmu. Skąd my to znamy. Skrzydła są modelowym przykładem blockbustera nakręconego całkowicie pod oczekiwania masowego odbiorcy. A jednak można się w nich doszukać drugiego dna, które nieco urozmaica seans. O tym jednak za chwilę.

Skrzydła przybliżają nam losy dwóch amerykańskich lotników walczących po stronie Aliantów podczas I Wojny Światowej. O ile żołnierz piechoty stanowił na wojnie pozycyjnej anonimowe mięso armatnie, as lotnictwa był jego całkowitym przeciwieństwem. Nie korzystający z łączności radiowej, w dużej mierze zdani na improwizację lotnicy byli prawdziwymi herosami. Działali w małych grupach, tocząc indywidualne, honorowe pojedynki z pilotami przeciwnika. A przynajmniej taki ich obraz przedstawia film Williama Wellmana, który sam był wojskowym pilotem. Bohaterowie filmu, Jack i David, są świeżo upieczonymi pilotami wysłanymi na front we Francji. Bohaterowie pochodzą z jednego miasteczka i rywalizują o względy tej samej dziewczyny, Sylvii. Z tego powodu początkowo serdecznie się nie cierpią, wkrótce jednak zaczyna ich łączyć prawdziwa męska przyjaźń. Trzecią główną postacią jest Mary Preston, dziewczyna z sąsiedztwa zakochana w nieświadomym tego faktu Jacku. Ona również zaciąga się na ochotnika do wojska i przybywa do Europy jako kierowca wojskowego ambulansu. Ścieżki Mary i Jacka przetną się podczas przepustkowej balangi w Paryżu, jednak nie wszystko potoczy się po jej myśli.

Jak napisałem na wstępie, fabuła Skrzydeł jest nudnawa i mało inspirująca. Rywalizacja dwóch lotników o kobietę dzieje się gdzieś w tle i jest tylko pretekstem do kilku kłótni, które szybko idą w niepamięć w obliczu wspólnych podniebnych przeżyć. Również niefortunnie poszukująca Jacka Mary zostaje potraktowana po macoszemu. Nierozpoznana przez pijanego w sztok przyjaciela i skompromitowana podejrzeniem o romans z żołnierzem, musi prędko wracać do Stanów. Wojna to zabawa tylko dla mężczyzn, zdają się mówić twórcy. Świadomie lub nie, tworzą silne homoerotyczne napięcie pomiędzy dwójką męskich bohaterów. W miarę rozwoju fabuły staje się coraz bardziej jasne, że najważniejsza jest dla nich piękna, przeżywana wspólnie przygoda. Potwierdza to jedna z ostatnich scen filmu, kiedy jeden z nich wyznaje drugiemu, że nic na świecie nie jest dla niego ważniejsze od ich przyjaźni. Jeśli dodać do tego, że w Skrzydłach ma miejsce pierwszy w amerykańskim filmie pocałunek między mężczyznami (oczywiście braterski), wszystko staje się jasne. Naśmiewam się trochę, bo prawie na pewno wszystkie te podteksty był niezamierzone, ale oglądany w tym kontekście scenariusz nabiera jakiejś atrakcyjności. Brany całkiem na serio jest nudną do bólu sztampą. Sztampowe jest także aktorstwo, które przesadną emocjonalnością dostosowane jest do poziomu fabuły. Jeszcze ciekawostka - Skrzydła to również pierwszy amerykański film, w którym odtwórczyni głównej roli pokazuje na chwilę piersi. Mam nadzieję, że nikt z zaskoczonych widzów nie przypłacił tego atakiem serca.

Skrzydła zyskują bardzo na scenach batalistycznych, które obejmują większą część filmu. Podniebne pojedynki asów lotnictwa zostały świetnie sfilmowane. Samoloty obserwujemy zarówno z oddali, jak i z kamer zamontowanych na samych maszynach, dzięki czemu widoki są naprawdę niesamowite. Teksaskie plenery bardzo ładnie naśladują francuskie równiny, a w powietrzu Wellman zastosował sprytny zabieg, wiele walk filmując tuż nad chmurami, które zapewniają dobry punkt odniesienia. Do tego dodać należy masę efektów specjalnych obejmujących różnego typu wybuchy i katastrofy lotnicze, od zderzenia samolotów w powietrzu, poprzez kraksy, eksplozje i inne pomysły. Jest też trochę scen z walki w okopach oraz z rozmachem przedstawiony szturm Aliantów podczas Bitwy pod Saint-Mihiel, w którym biorą udział czołgi i artyleria. Podobno detonowaniem ładunków wybuchowych zajmował się osobiście reżyser. Od tej wojennej strony Skrzydła są po prostu znakomite. W szczególności sceny w powietrzu pozwalają na wczucie się w sytuację zdanych na własną pomysłowość pilotów odważnie patrolujących teatr działań wojennych i toczących ze sobą śmiertelne pojedynki.

Skrzydła są filmem niemal doskonałym technicznie i mocno ubogim fabularnie. Poradziłem sobie jakoś z tym ubóstwem, dopatrując się zabawnych dwuznaczności i koncentrując uwagę na scenach batalistycznych. Wystawiam 7 gwiazdek, bowiem osiągnięcia filmu na polu przedstawienia walki powietrznej są naprawdę nie do przecenienia.

źródło grafiki - www.imdb.com