piątek, 17 sierpnia 2018

Burza nad Azją/Potomok Czyngizchana (1928)

Film o uśpionym gniewie mongolskiego ludu

Reżyseria: Wsiewołod Pudowkin
Kraj: ZSRR
Czas trwania: 1h 32 min.

Występują: Walerij Inkiżinow, Wiktor Coppi, Aleksandr Czistakow, I. Denincew, Fiodor Iwanow

Stepy Azji Środkowej. Pustkowia usiane gdzieniegdzie jurtami koczowniczych pasterzy. Mieszkają w nich prości ludzie prowadzący spokojne życie. Akurat cała grupa wybiera się do miasteczka na targ. Jeden z gospodarzy jest chory i zamiast niego pojedzie syn. Tymczasem nad słabującym odprawia modły sprowadzony z klasztoru buddyjski mnich. Kapłan bierze za uzdrawiające obrzędy co łaska, lecz łaska gospodarzy jest dla niego za skromna. Postanawia przywłaszczyć sobie jedną z przeznaczonych na handel zwierzęcych skórek. Wybucha bójka i chciwy mnich bierze nogi za pas, po drodze gubiąc magiczny amulet. Przedmiot przywłaszcza sobie syn gospodarza. Nie wie, że to niepozorne cacko zadecyduje kiedyś o jego losie.

Burza nad Azją Wsiewołoda Pudowkina przybliża mało znane wydarzenia z syberyjskiego frontu rosyjskiej wojny domowej. Film jest propagandówką skierowaną przeciwko dwóm siłom ciemiężącym mieszkańców Azji (głównie azjatyckiej Rosji i Mongolii). Pierwszą są buddyjscy kapłani, klasa wykpiona znacznie brutalniej, niż w podobnych filmach czyniono to z Cerkwią. Druga wroga grupa to brytyjski korpus interwencyjny, który był w roku 1920 zaangażowany w okupację Syberii. Wymienione grupy reprezentują dwie przeszkody stojące na drodze modernizacji azjatyckich pustkowi. Wewnętrzną są zacofane wierzenia, zewnętrzną - rasizm. Spotkałem się z opiniami, że fakty zostały przez twórców filmu mocno przeinaczone. W szczególności za problemem rasizmu nie stali obecni w Rosji tylko incydentalnie Brytyjczycy, ale europejscy Rosjanie. Nie wgłębiałem się jednak mocniej w kontekst historyczny. Istotniejsze było dla mnie to, co Wsiewołod Pudowkin ma do powiedzenia o potomkach Czyngis Chana.

Film przybliża losy młodego Mongoła, który za pobicie białego handlarza futer zostaje wygnany z rodzimej społeczności. Chłopak przyłącza się do walczących w tajdze komunistycznych partyzantów, a następnie zostaje pojmany przez brytyjskie wojsko. Jego dalsze losy są doprawdy zaskakujące i wiążą się z amuletem, który wskazuje, że jego posiadacz jest w prostej linii potomkiem słynnego władcy mongolskich hord.

Współcześni Mongołowie są w Burzy nad Azją przedstawieni jako wierzący w zabobony słudzy władającej nimi kasty buddyjskich mnichów. Gniew ludu kumuluje się jednak i wybuch rewolucji jest już bliski. Film bardzo dużo czasu poświęca przybliżeniu buddyjskich obrzędów. Oglądamy tańce mnichów odzianych w rytualne maski, skomplikowane rytuały i modły. Kiedy dochodzimy do audiencji brytyjskich oficerów u niemowlęcego wcielenia jakiegoś buddyjskiego proroka, jasnym staje się, że celem twórców jest wykpienie buddystów jako wyznawców prymitywnych i niedorzecznych obyczajów. Zgodnie z marksistowskim hasłem, że religia jest opium dla mas.

Brytyjscy najeźdźcy nie są lepsi. Częścią ich orszaku są chciwi kapitaliści. Reprezentuje ich handlarz futer. Mężczyzna popala cygaro i z pogardą rzuca grosiwo nędzarzom, sprzedającym mu za bezcen upolowane skórki. Oficerowie są natomiast twarzą imperializmu. Z pełną powagą łykają niedorzeczne buddyjskie przesądy, ponieważ odpowiada to ich celom. Anglicy bez skrupułów rozstrzeliwują szlachetnych komunistów, a nawet postanawiają stworzyć na Syberii własne marionetkowe państwo, które pozwoli im jeszcze skuteczniej drenować Azję z jej bogactw.

Myślę, że powyższe opisy dają wystarczający wgląd w przekaz tego świetnego technicznie i dobijającego intelektualnie filmu. Propaganda jest tu pozbawiona wszelkiej subtelności i sprawia wrażenie, jakby twórcy uważali swoich widzów za ludzi mało wyrafinowanych. Jest to tym bardziej rażące, że maestria techniczna Burzy nad Azją jest niewątpliwa. Montaż i suspens takich scen, jak przygotowania do rozstrzelania młodego Mongoła albo wspomniana audiencja u niemowlaka, przywołują na myśl najlepsze dzieła kina radzieckiego. Całość kręcona była w azjatyckich plenerach i wykorzystuje bardzo bogatą scenografię. Buddyjskie obrzędy ukazane są z rozmachem godnym filmu dokumentalnego. Zaraz potem zostają jednak ze szczętem zdezawuowane szyderczym komentarzem. Bohaterowie zostali zagrani przez świetnych aktorów charakterystycznych, ale wskutek czarno-białej wizji świata postacie te jawią się jako karykatury. A wszystko wieńczy plansza tekstowa zamykająca film. "Śmierć psom łańcuchowym imperializmu!" Zaprawdę.

Burza nad Azją mocno zawiodła moje oczekiwania. To film antyintelektualny, wręcz prostacki w swej wymowie. Szkoda talentu takich twórców jak Pudowkin na podobne "dzieła". Wystawiam 5 gwiazdek. Zdecydowanie można sobie darować.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz