niedziela, 2 września 2018

Życie zaczyna się jutro/The Docks of New York (1928)

Film o jednej nocy w życiu degeneratów

Reżyseria: Josef von Sternberg
Kraj: USA
Czas trwania: 1h 15 min.

Występują: George Bancroft, Betty Compson, Olga Bakłanowa, Mitchell Lewis

Nowy Jork, początek XX wieku, czasy parowców napędzanych węglem. Jeden z nich zawija właśnie do portu, a pod jego pokładem palacze, usmoleni i przesiąknięci dymem z pieców oraz palonych w ogromnych ilościach papierosów, już nie mogą się doczekać, kiedy wyjdą na ląd i zaznają rozrywki w portowej spelunie. Ich plany dobrze opisuje wyrysowane kredą na ścianie kotłowni pornograficzne graffiti. Dziesiątki gustujących w marynarzach portowych dziwek ochoczo wyczekują ich wizyty. W takiej oto atmosferze rozgrywa się film Josefa von Sternberga po polsku zatytułowany Życie zaczyna się jutro. Mnie bardziej przypadł do gustu oryginalny tytuł, czyli po prostu Doki Nowego Jorku.

Film opowiada o burzliwej nocy na lądzie. Z pokładu statku schodzi Bill, twardziel, pijak i wykolejeniec, który nie daje sobie w kaszę dmuchać. Po okolicy kręci się też Andy, ponury oficer nadzorujący okrętową kotłownię. Drogi ich obu prowadzą do "Sandbaru", dusznej knajpy pełnej upadłych kobiet. Andy z ponurym zdumieniem rozpoznaje w jednej z nich Lou, swoją żonę, którą porzucił kilka lat temu. Tymczasem Bill ratuje życie niedoszłej samobójczyni, która próbowała utopić się w nabrzeżnych wodach. Okazuje się nią Mae, prostytutka zmęczona swoim bezcelowym życiem. Bill pomaga w reanimacji kobiety i w porywie pijackiej galanterii kradnie dla niej ze sklepu piękną suknię. Po ostentacyjnie szczerej rozmowie na temat swojej przeszłości, Bill i Mae postanawiają się pobrać jeszcze tej nocy. Co jednak ich czeka, kiedy o poranku wytrzeźwieją?

Życie zaczyna się jutro przybliża widzowi środowisko degeneratów - rozczarowanych życiem prostytutek i zapijaczonych robotników okrętowych. Film jest bardzo bezpośredni w portretowaniu swych bohaterów. Nawet sami przed sobą nie tają, że są moralnymi wrakami i powątpiewają w możliwość własnego odkupienia. Najlepszym przykładem jest Bill brawurowo zagrany przez Georgre'a Bancrofta - brutalny alkoholik rozpychający się łokciami i kpiący sobie z wszelkich świętości. Jego okrętowi kompani to również niezgorsza hałastra. Andy jest frustratem wyładowującym swoje niepowodzenia na podwładnych, natomiast najlepszy przyjaciel Billa z okrętowej kotłowni bardzo pilnuje, żeby kompanowi przypadkiem nie wpadło mu do głowy ustatkowanie się. Postacie kobiecie - Mae i Lou - są wyraźnie zmęczone swoim nieuporządkowanym życiem, straciły jednak wiarę, że coś może się dla nich zmienić na lepsze.

Przewodnim motywem filmu jest dylemat, czy tacy bohaterowie są zdolni do miłości? Nie przelotnego uczucia, które kiełkuje i wydaje owoce podczas opływającej w alkohol nocy, ale tego co następuje później, gdy zaczyna się proza życia. Pytanie to szczególnie istotne jest dla Billa i Mae, którzy otrzymują impuls do zastanowienia się nad swoim życiem. Podczas centralnej dla filmu sceny ich ślubu pozostajemy pod wrażeniem, że to wszystko wielki żart mający na celu wyłącznie wykpienie wszelkiej świętości. Dalszy rozwój historii zmusi do ponownego rozważenia tego problemu.

Życie zaczyna się jutro cechuje się ciekawym, mocno nietypowym scenariuszem. Odejście od schematów sprawia, że właściwie do końca filmu trudno przewidzieć, w jakim kierunku zmierza historia. Bardzo dobrze wykreowano bohaterów, którzy w toku fabuły odkrywają przed nami niespodziewane poziomy głębi. Nawet poboczna postać pastora udzielającego dwojga wykolejeńcom ślubu jest interesująca w swoich skrupułach i pewnego rodzaju biernym oporze. Film wyróżnia się również ciekawą pracą kamery, która lubuje się w zbliżeniach, oddaleniach i podążaniem za bohaterami. Reżyser oszczędnie korzysta natomiast z montażu. Do zapadających w pamięć scen oprócz wspomnianego ślubu trzeba zaliczyć wszelkie interakcje byłego małżeństwa Andy'ego i Lou, których łączy bardzo specyficzna relacja. Jest jeszcze niezwykła scena, w której Mae naprawia rozdartą kurtkę Billa, ale tylko zaznaczam jej obecność, żeby nie zdradzać zbyt wiele z fabuły.

Nietrudno się domyślić, że jestem bardzo zadowolony z seansu. Josef von Sternberg ponownie daje się poznać jako twórca zainteresowany trudnymi tematami. Jego wysoce oryginalny film wyróżnia się na tle obfitujących w stereotypy produkcji Hollywood. Dobra gra aktorska i kilka niezwykłych scen dopełnia pozytywnego obrazu. Wystawiam bardzo mocne 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz