sobota, 22 września 2018

U wrót śmierci/Thunderbolt (1929)

Film o gangsterskim honorze

Reżyseria: Josef von Sternberg
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 29 min.

Występują: George Bancroft, Fay Wray, Richard Arlen, Tully Marshall, Eugenie Besserer

Początki filmu dźwiękowego były trudne. Reżyserzy stąpali po niepewnym gruncie, testując nowe rozwiązania narracyjne trochę na chybił-trafił. Jeszcze trudniej mieli aktorzy, którzy dotychczas bazowali na mimice i gestykulacji, nie musząc przejmować się takimi kwestiami jak emisja i modulacja głosu. W efekcie pierwsze produkcje dźwiękowe bywały dość toporne. A jednak zgrany duet Josefa von Sternberga i George'a Bancrofta stworzył dźwiękówkę z prawdziwego zdarzenia - produkcję zatytułowaną po polsku U wrót śmierci. Przejście tych dwóch ważnych postaci kina niemego w świat dźwięku dokonało się właściwie bezboleśnie.

Film rozgrywa się w chętnie wykorzystywanym przez von Sternberga środowisku półświatka. Motywem przewodnim jest specyficzna moralność podobno cechująca gangsterów. Poszukiwany za napad na bank i zabójstwo Jim "Thunderbolt" Lang znany jest z tego, że jednym celnym ciosem potrafi położyć każdego przeciwnika. Obecnie ukrywa się przed policją, ale nie przeszkadza mu to spotykać się ze swoją dziewczyną Ritzy. Ta jednak ma już dość życia na granicy prawa i zrywa z nim. Thunderbolt słusznie podejrzewa, że został porzucony dla innego mężczyzny. Jest nim Bob Moran, dobrze się prowadzący pracownik banku. Takiej zniewagi nie może puścić Thunderbolt płazem. Gangster w morderczych zamiarach próbuje zakraść się do mieszkania rywala, ale wpada w zasadzkę zastawioną przez Ritzy i policję. Po szybkim procesie Thunderbolt ląduje w celi śmierci. Nie ma jednak zamiaru pójść na egzekucję, nie zemściwszy się wpierw na człowieku, który ukradł mu kobietę.

Fabuła U wrót śmierci kręci się wokół Thunderbolta granego przez George'a Bancrofta. Aktor całkowicie dominuje na ekranie, a jego spokojny, pewny siebie głos dodaje mu jeszcze charyzmy. Jest to postać opanowana i cechująca się niezwykłą odwagą. Kiedy po przybyciu na blok skazańców ląduje w celi numer trzy, z niezwykłą pewnością siebie oznajmia, że jest numerem jeden. I nie ma wątpliwości, że nie są to czcze przechwałki. Bancroftowy Thunderbolt jest bezwzględnym przestępcą, a jednak kryją się w nim głębokie pokłady człowieczeństwa. Dla swojej dziewczyny jest do końca dżentelmenem, nawiązuje też przyjaźń z przygarniętym bezpańskim psem. A jednocześnie z arogancką kpiną traktuje tych, których nie szanuje.  Znakomita to kreacja, która przyćmiewa dobrą rolę Fay Wray jako Ritzy i przeciętną Richarda Arlena jako Boba.

Reżyseria Josefa von Sternberga skupia się przede wszystkim na stwarzaniu Bancroftowi miejsca. Narracja jest przejrzysta, kamera unika ryzykownych ruchów. Królują zbliżenia. Obok scen poważnych reżyser nie unika też humoru. Świetna jest scena, gdy Thunderbolt skradający się na czworakach korytarzem próbuje obłaskawić zainteresowanego nim psa. Film wykorzystuje realistyczny podkład muzyczny, który pojawia się tylko w miejscach uzasadnionych scenariuszem. Bohaterowie odbywają kilka rozmów w lokalach z orkiestrą, a w celi śmierci jeden ze skazańców ma od naczelnika zezwolenie na grę na pianinie (to drugie może się wydawać sztuczne, ale sprawdza się dość dobrze). Numery muzyczne są dobrane odpowiednio do klimatu poszczególnych scen, momentami nawet ironicznie je komentując.

U wrót śmierci było niezwykle przyjemnym doświadczeniem filmowym. Niecierpliwie czekam na kolejne role Bancrofta, który stał się jednym z moich ulubionych aktorów. Film wydaje mi się swoistą antycypacją kina noir, które podbiło Hollywood jakieś dziesięć lat po jego premierze. Zapomniany klejnocik, z którym zdecydowanie warto się zapoznać. Wystawiam mu 8 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz