sobota, 16 marca 2019

Hrabia Monte Christo/The Count of Monte Cristo (1934)

Film o zemście na chłodno

Reżyseria: Rowland V. Lee
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 52 min.

Występują: Robert Donat, Elissa Landi, Luois Calhern, Sidney Blackmer, Raymond Walburn

Z kinowymi adaptacjami książek, które dobrze znamy, jest ten problem, że trudno spojrzeć na film jako dzieło odrębne od pierwowzoru. Tak było w moim przypadku z Hrabią Monte Christo. Lubię i cenię książkę Alexandre Dumasa, dlatego do filmu Rowlanda Lee podchodziłem z pewnym niepokojem. Obawiałem się, jak twórcom pójdzie upchnięcie obszernej i wielowątkowej opowieści w niespełna dwugodzinnym filmie. Drugim problemem była kwestia ukazania na ekranie tego, co w powieści Dumasa było najciekawsze, czyli przemiany osobowości głównego bohatera. Chociaż obraz Lee jest daleki od ideału, z każdym z tych problemów poradził sobie całkiem nieźle.

Film opowiada historię francuskiego marynarza nazwiskiem Edmond Dantes, który zostaje nieświadomie wplątany w spisek związany z powrotem Napoleona z wygnania na Elbie. Fałszywie oskarżony przez Fernanda Mondego dybiącego na jego narzeczoną i Danglarsa zazdroszczącego mu stanowiska, zostaje z rozkazu prokuratora Villeforta osadzony w więzieniu i skazany na zapomnienie. Dantes spędza w celi kilkanaście lat. W końcu ucieka dzięki pomocy zaprzyjaźnionego więźnia, który zdradza mu również miejsce ukrycia bezcennego skarbu. Przybrawszy tożsamość "hrabiego Monte Christo", Dantes powraca do Francji, aby wymierzyć sprawiedliwość trójce ludzi, którzy zniszczyli mu życie.

Wracając do moich obaw, Hrabia Monte Christo okazał się filmem, który dość swobodnie potraktował szczegóły książkowego pierwowzoru, zachowując przy tym jego ducha. Ze scenariusza wycięto wszystkie wątki poboczne i część mniej istotnych postaci. Powstała historia prosta i czytelna, oparta na osi zdrada-uwięzienie-zemsta. Była to chyba jedyna możliwość adaptacji Hrabiego w film o standardowym czasie projekcji. Choć opowieść została zubożona, postawione przez nią pytanie o wpływ żądzy zemsty na umysł mściciela jest niezwykle wyraźne. I film odpowiada na nie nieco inaczej niż książka. Dantes umarł, niech żyje Monte Christo. No, nie do końca.

Narracja Hrabiego jest czytelna i wzorowana na książkowej. Wydarzenia oglądamy z perspektywy Dantesa/Monte Christo, co eliminuje jakiekolwiek fabularne niejasności. Skutek uboczny jest taki, że w filmie trochę brakuje emocji. Robert Donat gra tytułowego bohatera powściągliwie, oszczędnie używając aktorskich środków wyrazu. Efektem jest postać zimna, z którą trudno się zidentyfikować. Trójka jego antagonistów jest mało wyrazista, bo też każdy otrzymał tylko tyle czasu ekranowego, aby rozwiązać dotyczący go wątek. Najciekawszą postacią jest była narzeczona Dantesa - Mercedes, w którą wcieliła się Elissa Landi. Wrażliwa ale nie przeszarżowana, jest najbardziej wyrazistą i ludzką z bohaterów filmu. Rezygnacja z wątków pobocznych zrodziła pewien problem dotyczący postaci drugoplanowych, jakimi są bliscy wrogów hrabiego. Otóż od pewnego momentu osoby te zaczynają kibicować Monte Christo w jego wendecie. W książce miało to swoje uzasadnienie, natomiast w filmie zabrakło podbudowy, która wyjaśniałaby ich postawę.

Jeżeli chodzi o kwestie realizacyjne, Hrabia Monte Christo jest przedstawicielem klasycznego stylu hollywoodzkiego. Kompozycje wizualne są przejrzyste, ale brak jakichś szczególnie zapadających w pamięć scen. Scenografia nawiązuje do Francji epoki Restauracji. Została starannie przygotowana, ale w większości nie powala na kolana. Z dwoma wyjątkami. Pięknie obmyślono rysunki na ścianach celi więziennego sąsiada Dantesa. Scenografowie naprawdę puścili tu wodze fantazji. Ciekawa jest także sala sądowa z ruchomym podestem dla świadków (co pozwala na "obwożenie" ich po planie zdjęciowym) i gigantycznym krzyżem umieszczonym za krzesłem sędziego. Francja po upadku Napoleona usiłowała powrócić do pozycji kraju katolickiego i najwyraźniej okazywała to dość ostentacyjnie.

Hrabia Monte Christo jest przyzwoicie zrealizowanym filmem, który przeniósł na ekran to, co w powieści Dumasa najważniejsze. Zabrakło mu jednak "pazura", który uczyniłby go filmem bardzo dobrym - nieco lepszego aktorstwa, paru bardziej pomysłowych scen. Była to przyjemna przygoda, lecz bez rewelacji. Wystawiam 7 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz