Film o bezprizornych z USA
Reżyseria: William A. Wellman
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 8 min.
Występują: Frankie Darro, Edwin Phillips, Rochelle Hudson, Dorothy Coonan
Wielki Kryzys był w kinie amerykańskim roku 1933 tematem numer jeden. Filmy przybliżające różne aspekty społecznej zapaści wyrastały jak grzyby po deszczu. Jednym z aktywniejszych twórców na tym polu był reżyser William Wellman, który nakręcił dwa "kryzysowe" obrazy. Pierwszym z nich byli Bohaterowie na sprzedaż przybliżający ponure losy weterana wojennego. Drugi - Wild Boys of the Road - skupia się na specyficznej grupie społecznej, jaką była bezdomna młodzież. W tamtych czasach gromady nagle zubożałych młodych ludzi przemierzały Stany Zjednoczone w poszukiwaniu zajęcia. Przeganiani z miasta do miasta, gnieździli się na wysypiskach śmieci, żyli z żebractwa i drobnych kradzieży. Był to niezwykle wstydliwy problem, a jednocześnie pasjonujący temat na film. Nic dziwnego, że Wellman wziął go na tapetę.
Bohaterami filmu jest para przyjaciół - Tommy i Eddie, zamieszkujących bliżej niesprecyzowane miasto w centralnej części USA. Kiedy ich poznajemy, chodzą do szkoły i zajmują się zwykłymi uczniowskimi sprawami. Gdy jednak ojciec Tommy'ego traci pracę, chłopak zaczyna rozważać, w jaki sposób mógłby wspomóc finansowo rodzinę. Zaczyna od sprzedaży swojego samochodu, co jednak wystarcza tylko na krótki czas. W końcu za namową Eddiego Tommy decyduje się rzucić szkołę i razem z przyjacielem wyjechać do Chicago w poszukiwaniu pracy. Chłopcy, podobnie jak wielu im podobnych, podróżują na gapę pociągiem towarowym. Wietrzne Miasto będzie tylko pierwszym przystankiem na ich długiej trasie. Film przedstawia podróż chłopców jako odyseję, podczas której muszą stawić czoła wielu trudom, w tym niechętnym im funkcjonariuszom państwowym.
Przyznam, że główny temat filmu jest poruszający. Młodzi ludzie (w kulminacyjnych momentach filmu ich społeczność liczy sobie setki osób), którzy powinni mieć przed sobą całe życie, wędrują chaotycznie po kraju, nigdzie nie mogąc zagrzać miejsca. Ich podróż przypomina równię pochyłą. Początkowo mają nadzieję, że w wielkim mieście łatwo uda im się wyjść na swoje, szybko jednak się okazuje, że perspektywy są fatalne. Najbardziej szokująca jest postawa państwowych służb, które traktują tych włóczęgów jako wstydliwy problem. Chłopcy (jest też kilka dziewcząt) są albo odsyłani z miasta do miasta, albo otrzymują cichą zgodę na zamieszkanie na wysypiskach śmieci. Jest w filmie kilka drastycznych momentów podkreślających powagę ich sytuacji, w tym gwałt i samosąd na gwałcicielu. Społeczność włóczęgów rządzi się swoimi prawami. Natomiast jedna z kulminacyjnych scen filmu obejmuje brutalną bitwę mieszkańców "śmieciowego miasteczka" z policją. Nie mam wiedzy, jaka była rzeczywista skala tego problemu, ale wygląda na bardzo poważny.
Niestety Wild Boys of the Road nie jest filmem dobrym. Jednym z problemów są sceny humorystyczne, dość prostackie i nieśmieszne. Obiektem żartów staje się na przykład jeden z chłopców pochodzący ze wsi i wykazujący cechy typowego "rednecka" (na przykład ma zwyczaj moczenia nóg w wiadrze z mlekiem). Drodzy scenarzyści, takie żarty to może były śmieszne w podstawówce. Równie nieudana jest prezentacja kultury młodzieżowej w początkowej części filmu. Okazuje się, że życie prywatne uczniów polega na udziale w potańcówkach i bójkach podczas jazdy samochodem. Żadna z tych "śmiesznych" scen nie wnosi nic do fabuły, niemal wszystkie zaś irytują.
Większym jeszcze problemem jest bardzo słabo zawoalowana manipulacja emocjami widza. Podczas podróży bohaterów przez USA nie napotykają oni praktycznie żadnej życzliwej osoby, a każdy ich kontakt ze światem "dorosłych" czy też z "państwem" polega na konflikcie i opresji. Nikt ich nie rozumie, nikt nie pragnie im pomóc. No, poza ciotką prowadzącą burdel, która po chwili zostaje aresztowana. Dopiero w zakończeniu filmu następuje cudowna odmiana losu. Sędzia sądu dla nieletnich okazuje się aniołem resocjalizacji. Obiecuje bohaterom, że wszystko będzie dobrze, że ich rodzice odzyskają pracę i za dotknięciem czarodziejskiej różdżki los się odmieni. Ja rozumiem, że film stanowił rodzaj misji, mającej na celu wsparcie antykryzysowej polityki Franklina Roosevelta, ale czy, do cholery jasnej, nie można było tego zrobić jakoś subtelniej? Wygłaszane w końcowej sekwencji filmu dialogi są tak sztuczne, że chyba lepiej wypadłby zwykły pan z okienka, który wprost przemówiłby do publiczności. Ani krzty w tym artyzmu, za to wiele topornej propagandy.
Wild Boys of the Road nie spełnił moich oczekiwań i nie udźwignął tematu. Zawiera sporo ciekawych scen, ale namolny dydaktyzm psuje całe wrażenie. Także gra młodych aktorów pozostawia sporo do życzenia, przypominając raczej szkolne przedstawienie niż prawdziwy film. Zainteresowanym tematyką Wielkiego Kryzysu polecam raczej poprzedni film Wellmana, dużo lepszych Bohaterów na sprzedaż. Wild Boys of the Road otrzymują ode mnie słabe 6 gwiazdek.
Bohaterami filmu jest para przyjaciół - Tommy i Eddie, zamieszkujących bliżej niesprecyzowane miasto w centralnej części USA. Kiedy ich poznajemy, chodzą do szkoły i zajmują się zwykłymi uczniowskimi sprawami. Gdy jednak ojciec Tommy'ego traci pracę, chłopak zaczyna rozważać, w jaki sposób mógłby wspomóc finansowo rodzinę. Zaczyna od sprzedaży swojego samochodu, co jednak wystarcza tylko na krótki czas. W końcu za namową Eddiego Tommy decyduje się rzucić szkołę i razem z przyjacielem wyjechać do Chicago w poszukiwaniu pracy. Chłopcy, podobnie jak wielu im podobnych, podróżują na gapę pociągiem towarowym. Wietrzne Miasto będzie tylko pierwszym przystankiem na ich długiej trasie. Film przedstawia podróż chłopców jako odyseję, podczas której muszą stawić czoła wielu trudom, w tym niechętnym im funkcjonariuszom państwowym.
Przyznam, że główny temat filmu jest poruszający. Młodzi ludzie (w kulminacyjnych momentach filmu ich społeczność liczy sobie setki osób), którzy powinni mieć przed sobą całe życie, wędrują chaotycznie po kraju, nigdzie nie mogąc zagrzać miejsca. Ich podróż przypomina równię pochyłą. Początkowo mają nadzieję, że w wielkim mieście łatwo uda im się wyjść na swoje, szybko jednak się okazuje, że perspektywy są fatalne. Najbardziej szokująca jest postawa państwowych służb, które traktują tych włóczęgów jako wstydliwy problem. Chłopcy (jest też kilka dziewcząt) są albo odsyłani z miasta do miasta, albo otrzymują cichą zgodę na zamieszkanie na wysypiskach śmieci. Jest w filmie kilka drastycznych momentów podkreślających powagę ich sytuacji, w tym gwałt i samosąd na gwałcicielu. Społeczność włóczęgów rządzi się swoimi prawami. Natomiast jedna z kulminacyjnych scen filmu obejmuje brutalną bitwę mieszkańców "śmieciowego miasteczka" z policją. Nie mam wiedzy, jaka była rzeczywista skala tego problemu, ale wygląda na bardzo poważny.
Niestety Wild Boys of the Road nie jest filmem dobrym. Jednym z problemów są sceny humorystyczne, dość prostackie i nieśmieszne. Obiektem żartów staje się na przykład jeden z chłopców pochodzący ze wsi i wykazujący cechy typowego "rednecka" (na przykład ma zwyczaj moczenia nóg w wiadrze z mlekiem). Drodzy scenarzyści, takie żarty to może były śmieszne w podstawówce. Równie nieudana jest prezentacja kultury młodzieżowej w początkowej części filmu. Okazuje się, że życie prywatne uczniów polega na udziale w potańcówkach i bójkach podczas jazdy samochodem. Żadna z tych "śmiesznych" scen nie wnosi nic do fabuły, niemal wszystkie zaś irytują.
Większym jeszcze problemem jest bardzo słabo zawoalowana manipulacja emocjami widza. Podczas podróży bohaterów przez USA nie napotykają oni praktycznie żadnej życzliwej osoby, a każdy ich kontakt ze światem "dorosłych" czy też z "państwem" polega na konflikcie i opresji. Nikt ich nie rozumie, nikt nie pragnie im pomóc. No, poza ciotką prowadzącą burdel, która po chwili zostaje aresztowana. Dopiero w zakończeniu filmu następuje cudowna odmiana losu. Sędzia sądu dla nieletnich okazuje się aniołem resocjalizacji. Obiecuje bohaterom, że wszystko będzie dobrze, że ich rodzice odzyskają pracę i za dotknięciem czarodziejskiej różdżki los się odmieni. Ja rozumiem, że film stanowił rodzaj misji, mającej na celu wsparcie antykryzysowej polityki Franklina Roosevelta, ale czy, do cholery jasnej, nie można było tego zrobić jakoś subtelniej? Wygłaszane w końcowej sekwencji filmu dialogi są tak sztuczne, że chyba lepiej wypadłby zwykły pan z okienka, który wprost przemówiłby do publiczności. Ani krzty w tym artyzmu, za to wiele topornej propagandy.
Wild Boys of the Road nie spełnił moich oczekiwań i nie udźwignął tematu. Zawiera sporo ciekawych scen, ale namolny dydaktyzm psuje całe wrażenie. Także gra młodych aktorów pozostawia sporo do życzenia, przypominając raczej szkolne przedstawienie niż prawdziwy film. Zainteresowanym tematyką Wielkiego Kryzysu polecam raczej poprzedni film Wellmana, dużo lepszych Bohaterów na sprzedaż. Wild Boys of the Road otrzymują ode mnie słabe 6 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz