poniedziałek, 4 marca 2019

Gorzka herbata generała Yen/The Bitter Tea of General Yen (1933)

Film o dyskursie międzykulturowym (pomiędzy porywaczem i jego branką)

Reżyseria: Frank Capra
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 27 min.

Występują: Barbara Stanwyck, Nils Asther, Walter Connolly, Toshia Mori, Gavin Gordon

Dość oryginalnie zatytułowana Gorzka herbata generała Yen to film, który nie przypadł do gustu wielu osobom. Konserwatywnym Amerykanom w latach trzydziestych nie podobały się prezentowane na ekranie związki międzyrasowe i mało pochlebny portret działań Europejczyków w Chinach. Chiński ambasador protestował przeciwko rzekomo kłamliwym obrazom brutalności jego rodaków. Bardziej współcześni krytycy zarzucali filmowi rasizm (bo tytułowego bohatera zagrał biały aktor) oraz nierealistyczne przedstawienie chińskiej kultury. Wpływając na tak burzliwe wody jak dialog międzykulturowy, zwłaszcza odnoszący się do wrażliwej kwestii "kolonizacji" Chin przez mocarstwa europejskie, trudno byłoby nie oczekiwać kłopotów. Czy medium takie jak film, nieuchronnie skazane na uproszczenia, mogło w ogóle wyjść z podobnego tematu zwycięsko?  Otóż moim zdaniem nie tylko było to możliwe, ale film Franka Capry w dużej mierze tego dokonał.

Akcja filmu rozgrywa się w Szanghaju w czasie wojny domowej lat dwudziestych. Podczas gdy w chińskiej części miasta trwają brutalne walki uliczne, mieszkańcy dzielnicy europejskiej zajmują się swoimi sprawami. Starszy wiekiem misjonarz snuje plany ewangelizacji chińskich barbarzyńców, natomiast jego młody asystent Robert oczekuje na przybycie z USA Megan, swojej narzeczonej, z którą ma wziąć ślub. Niespodziewanie okazuje się, że ceremonia musi zostać odłożona, ponieważ sieroty z ogarniętej zamieszkami części miasta czekają na ewakuację. Megan postanawia towarzyszyć narzeczonemu w tej misji. Podczas wyprawy para zostaje zaatakowana i rozdzielona. Uderzona w głowę Megan traci przytomność. Budzi się w pociągu należącym do generała Yen, jednego z watażków biorących udział w wojnie. Generał zabiera Megan do swojej siedziby, obiecując odstawić ją do Szanghaju, kiedy sytuacja się uspokoi. Jednak w rzeczywistości Chińczyk pragnie uczynić z niej swoją konkubinę.

Jak zatem wygląda dyskurs międzykulturowy w ogarniętych wojną Chinach według Franka Capry? Przede wszystkim wypada pochwalić wybór formy narracji. Przez cały film z wyjątkiem prologu oglądamy Państwo Środka oczami Megan, dziewczyny świeżo przybyłej do tego kraju i niewiele o nim wiedzącej. Jest to siłą rzeczy spojrzenie mocno subiektywne, ale prezentujące złożony i zniuansowany punkt widzenia. Pierwsze obrazy Chin, jakich doświadcza bohaterka, są dla niej szokujące. Szanghaj jest prawdziwą strefą wojny, w której oszalałe bojówki ostrzeliwują się na oślep z broni maszynowej i zastawiają na siebie rozmaite zasadzki. Cywile się nie liczą, zresztą życie ludzkie jest tu w ogóle niewiele warte. Później Megan głębiej poznaje chińską kulturę, przebywając z generałem Yen oraz jego dworem. Watażka został przedstawiony jako osoba łącząca w sobie brutalność i subtelność. Potrafi bez zmrużenia oka wydać rozkaz egzekucji, po czym oddać się wspólnie z Megan kontemplacji piękna natury. Ma przy tym specyficzne poczucie humoru, którego dowodem jest wydana europejskiemu misjonarzowi bardzo specyficzna przepustka napisana po chińsku. Kolejnym szczeblem filmowego "dyskursu" jest osobista relacja bohaterki z generałem. Watażka de facto jest jej porywaczem, ale ich związek dryfuje na ciekawe, niejednoznaczne wody. Jest tu wzajemna fascynacja z podtekstem erotycznym, ale także budujący się powoli obustronny szacunek. Co istotne, twórcy ustami generała Yen wprost oświadczają, że bohaterowie nie są w stanie nawiązać równorzędnego dialogu. "Jak możecie nas zrozumieć, skoro nie potraficie czytać w naszym języku, jeżeli nie pojmujecie naszego malarstwa" - pyta. Rzeczywiście, to trudne. A jednak w zakończeniu bohaterowie w dziwny sposób nawiązują porozumienie na poziomie wręcz elementarnym.

Aktorzy stają w Gorzkiej herbacie na wysokości zadania. Barbara Stanwyck ma do odegrania znacznie bierniejszą rolę niż w pamiętnym Baby Face. Przeważnie reaguje na działania innych postaci. Udało się jej jednak nadać Megan delikatność połączoną z ciekawością świata. W generała Yen wcielił się ucharakteryzowany na Chińczyka szwedzki aktor Nils Asther, który zrobił to na tyle dobrze, że nie doświadczyłem żadnego dysonansu poznawczego. Ciekawie prezentują się także postacie drugoplanowe - zagrana przez Japonkę Toshię Mori zagadkowa Mah-Li - konkubina generała - oraz wyrazisty Walter Connolly jako jego europejski doradca. Film wyróżnia się stroną wizualną. Duże wrażenie robią walki uliczne z wykorzystaniem czołgów i dużej liczby statystów. Miasto jako strefa wojenna to motyw bardzo filmowy i twórcy wykorzystali go do maksimum. Z drugiej strony liczne orientalne rekwizyty nadają filmowi oryginalny, egzotyczny klimat. Chodzi mi tu zarówno ubiór domowników generała, jak i ozdobne wyposażenie oraz malownicze otoczenie jego domu. Być może elementy te odbiegają od prawdy historycznej, ale trudno było mi to ocenić. Tak czy inaczej, stopień dopracowania wizualnego filmu jest naprawdę wysoki.

Nie będę dłużej ukrywał, że Gorzka herbata generała Yen mocno przypadła mi do gustu. Podobała mi się subiektywna narracja i odstąpienie przez twórców od jednoznacznej oceny sytuacji pozwalające na wyciągnięcie własnych wniosków. Mocną stroną filmu są bohaterowie - skomplikowani charakterologicznie i dalecy od stereotypizacji. Gorzka herbata przekonuje jako złożona wizualna opowieść o oryginalnym, dającym do myślenia zakończeniu. Nie zaprzeczając pewnym słabościom, uważam ów obraz za jedno z ciekawszych osiągnięć okresu "przedkodeksowego" w kinie amerykańskim. Wystawiam 9 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz