Film o przyzwoitym do przesady milionerze
Reżyseria: Ray Enright i Busby Berkeley
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 30 min.
Występują: Dick Powell, Ruby Keeler, Joan Blondell, ZaSu Pitts, Guy Kibbee, Hugh Herbert
Podczas gdy w roku 1933 wytwórnia Warner Bros. uszczęśliwiła widzów aż trzema musicalami, w 1934 poprzestała na jednym. Kobitki można podsumować zwrotem "jeszcze więcej tego samego". Są więc numery choreograficzne Busby'ego Berkeleya, obowiązkowa praca nad przedstawieniem muzycznym, a w rolach głównych stali bywalcy: Powell, Keeler, Blondell i Kibbee. Kobitki różnią się jednak od takich na przykład Nocnych motyli większym naciskiem na humor, umieszczeniem wątku "musicalowego" gdzieś w tle i dużym dystansem do swoich bohaterów. Z jednej strony jest to zaleta, gdyż film jest zdecydowanie lekkostrawny. Z drugiej, trochę brakuje w nim głębi i po bezproblemowym seansie nie pozostaje wiele do przemyślenia.
Fabuła kręci się wokół ekscentrycznego bogacza nazwiskiem Ezra Ounce, który postanawia przepisać część swego majątku dalekim krewnym. Pod warunkiem, że będą żyć moralnie i przyzwoicie. Ezra przybywa do rezydencji państwa Hemingwayów w Nowym Jorku, aby spędzić z nimi trochę czasu i upewnić się co do ich prawomyślności. Horace i jego żona Mathilda mają w związku z tym pewne obawy, gdyż ich córka Barbara prowadza się z niemoralnym kuzynem, który marzy o reżyserowaniu musicali. Horace ma dodatkowo własne kłopoty wywołane przypadkowym spotkaniem z wysoce nieprzyzwoitą tancerką, której nieopatrznie pozostawił swą wizytówkę.
Humor Kobitek polega głównie na naśmiewaniu się z purytańskich nawyków Ezry i starań usiłujących mu się przypodobać Hemingwayów. Bohaterowie usilnie starają się zachować przyzwoitość, choć okoliczności są nieustannie przeciwko nim. Oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku. Ot, trochę zabawnych żartów o delikatnym zabarwieniu erotycznym. Te mocniejsze ponoć nie przeszły przez sito cenzury. Aktorzy grają to, do czego nas już przyzwyczaili w produkcjach Warnerów. Guy Kibbee jest zabawnym świntuchem, Dick Powell pięknie śpiewa i na tym mógłby poprzestać a Ruby Keeler świetnie stepuje i straszy z każdego ujęcia tym samym cielęcym uśmiechem. Zdecydowanie najlepszym członkiem obsady jest wcielający się w Ezrę Hugh Herbert, który z udatnym zdumieniem reaguje na kolejne spotykające go "ekscesy". Wspomnę jeszcze o mistrzu drugiego planu, ochroniarzu milionera, który w każdych okolicznościach potrafi drzemać z otwartymi szeroko ustami.
Numery taneczne zostały przygotowane z mniejszym rozmachem niż w Nocnych motylach, ale dwa z nich zasługują na uwagę. Wykonywana przez Joan Blondell Dziewczyna przy desce do prasowania to absurdalny hymn pracownic pralni, które wysławiają uroki mężczyzn zostawiających im do czyszczenia swe brudne rzeczy. Elementem utworu jest ciekawy technicznie synchroniczny balet piżam suszących się na sznurach. Drugi oryginalny numer to I Have Only Eyes for You będący swego rodzaju wyrazem uwielbienia Busby'ego Berkeleya dla Ruby Keeler. Animowane wstawki z dziesiątkami tańczących głów aktorki przeplatają się ze złożonymi układami choreograficznymi tańczonymi przez tancerki o identycznych twarzach. Wiadomo, czyich. Nie, żebym był jakimś szczególnym wielbicielem talentu czy urody Ruby, ale Berkeley oddał jej tym układem prawdziwy hołd. I wygląda to naprawdę dobrze. Dopóki nie przeczytałem, że do stworzenia układu posłużyły zwykłe maski, byłem przekonany, że zastosowano tu jakiś wyrafinowany trik z użyciem luster.
Kobitki są musicalem w przyzwoitym warnerowskim stylu. Nie ma w nich niczego zaskakującego, nie ma co także liczyć na głębię przekazu. Ale jest miła dla ucha muzyka, nieco sprośny humor, dobry poziom choreografii. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, nie zawiedzie się. Jeżeli nie lubi, ten film na pewno nie przekona go do zmiany zdania. Kobitki otrzymują ode mnie 7 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz