Film o znudzonych dygnitarzach
Reżyseria: Ernst Lubitsch
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 27 min.
Występują: Marlene Dietrich, Herbert Marshall, Melvyn Douglas
Kiedy Ernst Lubitsch został kierownikiem produkcji wytwórni Paramount, z powodu nadmiaru obowiązków na pewien czas porzucił reżyserski stołek. Nawet po rezygnacji z tej funkcji długo nie mógł wrócić do formy. Eskapada była jego pierwszym filmem od 1934 roku, w dodatku nadzorowanym także ze stanowiska producenta. Nie był to triumfalny powrót. Nakręcony dość minimalistycznie film sprawia wrażenie, jakby Lubitsch próbował przypomnieć sobie wypróbowane wcześniej rozwiązania, z nie do końca udanym skutkiem. Wrażenie to potęguje Marlene Dietrich obsadzona w roli seksbomby, ale jakże odległa od swoich znakomitych ról u Josefa von Sternberga. Wydawać by się mogło, że akurat Lubitsch zdoła ją odpowiednio ułożyć i poprowadzić. Chociaż nie poniósł zupełnej klęski, równie daleko było mu do sukcesu.
Film opowiada o miłosnym trójkącie, w którego centrum znajduje się uwodzicielska Maria Baker, grana przez Dietrich. Przebywając incognito w Paryżu, przypadkiem poznaje tam Anthony'ego Haltona, byłego wojskowego, który właśnie powrócił z Indii. Oboje spędzają razem upojny wieczór, po którym rozstają się, nie poznając swoich imion, ani adresów. Maria powraca do Londynu, gdzie mieszka ze swoim mężem Frederickiem - brytyjskim dyplomatą. Romans z Anthonym miał być tylko przelotną rozrywką znudzonej żony, której mąż poświęca za mało czasu. Wszystko się zmienia, kiedy nieświadomy niczego Anthony również przybywa do Londynu. Mężczyzna przypadkowo zaprzyjaźnia się z Frederickiem i zostaje przedstawiony Marii. Pomiędzy niedawnymi kochankami rozpoczyna się gra pozorów.
Scenariusz Eskapady ma bardzo ścisłą, trzyaktową strukturę. Najpierw jesteśmy świadkami przelotnego romansu pomiędzy Marią a Anthonym w Paryżu. Później poznajemy męża kobiety i dowiadujemy się nieco więcej na temat ich relacji. Ostatecznie następuje konfrontacja, podczas której każdy z członków trójkąta udaje przed pozostałymi ignorancję, pragnąć ugrać jak najwięcej dla siebie. Mąż i kochanek zostali przedstawieni jako nienaganni dżentelmeni darzący się nawzajem szacunkiem i sympatią. Tylko niefortunny zbieg okoliczności sprawił, że muszą rywalizować o tę samą kobietę. Herbert Marshall i Melvyn Douglas posiadają duży urok osobisty, grają jednak ostrożnie, preferując angielską powściągliwość i wyraźnie starając się nie wejść w paradę Dietrich. Najwyraźniej byli przekonani, że to miał być jej film. Niestety efekt jest taki, że najlepszą sceną Eskapady jest konwersacja kamerdynerów, którzy oceniają stan emocjonalny Barkerów i ich gościa po resztkach pozostawionych przez nich na talerzach. To jedyny w filmie moment, który można nazwać błyskotliwym.
Eskapadzie brakuje zawadiackiego uroku, jaki Lubitsch potrafił nadać Sztuce życia czy Złotym sidłom. Rozmowy bohaterów zawierają sporo aluzji i dwuznaczności, ale nie są lekkie ani dowcipne. Najbardziej zawodzi Dietrich, która bez pomysłowego oświetlenia Sternberga nie wygląda już tak uwodzicielsko, zahaczając momentami o autoparodię. Najgorsze jest jednak to, że jej postać odgrywa w fabule rolę przedmiotową. To nie jest niezależna agentka wywiadu o kryptonimie X-27 ani femme fatale manipulująca kochankami jak marionetkami. Zredukowano ją do roli znudzonej żony, dla której szczytem marzeń jest wyjazd z mężem na wakacje. Nic dziwnego, że obaj rywalizujący o nią panowie zachowują emocje na wodzy. Nie było cię czym ekscytować. To tylko salonowa gierka jakich wiele.
Eskapada nie jest filmem złym. Rzecz w tym, że zawodzi oczekiwania i nie reprezentuje poziomu, do którego przyzwyczaili widzów reżyser i jego gwiazda. To przeciętny melodramat, za mało zabawny, za mało pikantny i tylko z przebłyskami dobrych pomysłów. Niczym nie odstręcza, ale zdecydowanie można go sobie darować. Wystawiam 6 gwiazdek.
Film opowiada o miłosnym trójkącie, w którego centrum znajduje się uwodzicielska Maria Baker, grana przez Dietrich. Przebywając incognito w Paryżu, przypadkiem poznaje tam Anthony'ego Haltona, byłego wojskowego, który właśnie powrócił z Indii. Oboje spędzają razem upojny wieczór, po którym rozstają się, nie poznając swoich imion, ani adresów. Maria powraca do Londynu, gdzie mieszka ze swoim mężem Frederickiem - brytyjskim dyplomatą. Romans z Anthonym miał być tylko przelotną rozrywką znudzonej żony, której mąż poświęca za mało czasu. Wszystko się zmienia, kiedy nieświadomy niczego Anthony również przybywa do Londynu. Mężczyzna przypadkowo zaprzyjaźnia się z Frederickiem i zostaje przedstawiony Marii. Pomiędzy niedawnymi kochankami rozpoczyna się gra pozorów.
Scenariusz Eskapady ma bardzo ścisłą, trzyaktową strukturę. Najpierw jesteśmy świadkami przelotnego romansu pomiędzy Marią a Anthonym w Paryżu. Później poznajemy męża kobiety i dowiadujemy się nieco więcej na temat ich relacji. Ostatecznie następuje konfrontacja, podczas której każdy z członków trójkąta udaje przed pozostałymi ignorancję, pragnąć ugrać jak najwięcej dla siebie. Mąż i kochanek zostali przedstawieni jako nienaganni dżentelmeni darzący się nawzajem szacunkiem i sympatią. Tylko niefortunny zbieg okoliczności sprawił, że muszą rywalizować o tę samą kobietę. Herbert Marshall i Melvyn Douglas posiadają duży urok osobisty, grają jednak ostrożnie, preferując angielską powściągliwość i wyraźnie starając się nie wejść w paradę Dietrich. Najwyraźniej byli przekonani, że to miał być jej film. Niestety efekt jest taki, że najlepszą sceną Eskapady jest konwersacja kamerdynerów, którzy oceniają stan emocjonalny Barkerów i ich gościa po resztkach pozostawionych przez nich na talerzach. To jedyny w filmie moment, który można nazwać błyskotliwym.
Eskapadzie brakuje zawadiackiego uroku, jaki Lubitsch potrafił nadać Sztuce życia czy Złotym sidłom. Rozmowy bohaterów zawierają sporo aluzji i dwuznaczności, ale nie są lekkie ani dowcipne. Najbardziej zawodzi Dietrich, która bez pomysłowego oświetlenia Sternberga nie wygląda już tak uwodzicielsko, zahaczając momentami o autoparodię. Najgorsze jest jednak to, że jej postać odgrywa w fabule rolę przedmiotową. To nie jest niezależna agentka wywiadu o kryptonimie X-27 ani femme fatale manipulująca kochankami jak marionetkami. Zredukowano ją do roli znudzonej żony, dla której szczytem marzeń jest wyjazd z mężem na wakacje. Nic dziwnego, że obaj rywalizujący o nią panowie zachowują emocje na wodzy. Nie było cię czym ekscytować. To tylko salonowa gierka jakich wiele.
Eskapada nie jest filmem złym. Rzecz w tym, że zawodzi oczekiwania i nie reprezentuje poziomu, do którego przyzwyczaili widzów reżyser i jego gwiazda. To przeciętny melodramat, za mało zabawny, za mało pikantny i tylko z przebłyskami dobrych pomysłów. Niczym nie odstręcza, ale zdecydowanie można go sobie darować. Wystawiam 6 gwiazdek.
źródło grafiki - www.imdb.com