piątek, 25 stycznia 2019

Złote sidła/Trouble in Paradise (1932)

Film o oszustach

Reżyseria: Ernst Lubitsch
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 22 min.

Występują: Herbert Mashall, Miriam Hopkins, Kay Francis, Edward Everett Horton, Charlie Ruggles, C. Aubrey Smith

Kilkakrotnie w swoich tekstach wspominałem o "dotyku Lubitscha" - określeniu odnoszącym się do charakterystycznego stylu reżyserskiego Ernsta Lubitscha. "Dotyk" polegał z jednej strony na lekkości, frywolności i delikatności przekazu, z drugiej natomiast na dużej ilości aluzji, podtekstów i niedopowiedzeń, nierzadko o charakterze erotycznym. Przyznam się do pewnego nadużycia. Otóż "dotyk Lubitscha" wymyślono dopiero przy okazji premiery Złotych sideł, filmu realizującego wszystkie wymienione elementy tego stylu. Choć obecny również w jego wcześniejszych filmach, "dotyk" nie był jeszcze wówczas w ten sposób nazwany. Są więc Złote sidła pewnego rodzaju kamieniem milowym w karierze tego ciekawego reżysera. Ponadto jest to film dowodzący jego dystansu do siebie. Osadzony w podobnym otoczeniu co poprzednie dzieła (wyższe sfery i ich miłosne dylematy), film otwarcie drwi z oczekiwań widzów, przedstawiając historię całkiem odmienną i nowatorską.

Dwójka bohaterów, wokół których kręci się fabuła, specjalizuje się w grze pozorów. Gaston i Lily poznają się w luksusowym hotelu w Wenecji. On przedstawia się jako baron, ona jako hrabina. Znudzeni, otwarcie poszukujący przygód arystokraci rozpoczynają grę uwodzenia. Tymczasem inni hotelowi goście orientują się, że zostali okradzeni. Podczas romantycznej kolacji "arystokraci" odkrywają przed sobą karty. Oboje są oszustami, którzy udają salonowych bywalców, aby łupić naiwnych bogaczy. Na zakończenie wieczoru na klamce do pokoju Gastona zostaje zawieszona tabliczka "nie przeszkadzać". Taki jest początek pełnego namiętności partnerstwa oszustów. Wkrótce Gaston i Lily przenoszą się do Paryża, gdzie jako kolejną ofiarę upatrują sobie Mariette Colet, wdowę i właścicielkę firmy produkującej drogie perfumy. Mają zamiar oskubać ją z pieniędzy, chociaż na przeszkodzie mogą im stanąć inni oszuści oraz nieprzewidziane skrupuły.

Złote sidła posiadają wszystkie cechy dobrej komedii. Jest to film lekki, dynamiczny, z inteligentnie napisanymi dialogami i dobrym aktorstwem. Głównym źródłem humoru jest relacja pary oszustów, tak dobrych w swoim fachu, że początkowo zwodzą nawet siebie nawzajem. Między odtwórcami głównych ról, Herbertem Marshallem i Miriam Hopkins, panuje niewątpliwa chemia. Przyjemnie się słucha ich rozmów, a bezczelne ale utrzymane w dobrym tonie machinacje nieuchronnie bawią. Szczególnie przypadła mi do gustu drobna Hopkins, która z równą powagą odgrywa w kolejnych scenach znudzoną hrabinę, zalotną kokietkę, pokorną i zahukaną asystentkę, czy też po prostu spryciarę o łobuzerskim spojrzeniu. Świetna aktorka grająca świetną aktorkę dała kreację pozbawioną słabych punktów. Nieco w cieniu Hopkins pozostaje Kay Francis grająca Mariette. Jej postać jest bardziej wyważona, nieco dystyngowana i z uwagi na statyczny charakter roli nie ma tylu okazji, żeby się wykazać. Nieznany mi wcześniej Herbert Marshall jako Gaston przekonująco kreuje złodzieja dżentelmena, chociaż nie posuwałbym się w jego przypadku do superlatyw.

A co z "dotykiem Lubitscha"? Jest go sporo. Pierwszy akt filmu obejmuje wzajemne badanie się i flirt pary oszustów. Są w tym tak frywolni, zaczepni i sugestywni, że łatwo uwierzyć w ich miłość od pierwszego wejrzenia. (Ha, jednak można coś takiego przedstawić jak należy). Późniejsze działania bohaterów skupiają się na wodzeniu naiwniaków na pokuszenie, ale wszystko utrzymane jest w dobrym tonie. Gaston i Lily są ludźmi wysokiej kultury i dobrego smaku. Bo kto inny zamówiłby dla oszukanej kobiety pożegnalny bukiet z tysiąca róż na jej koszt? Na biedną nie trafiło, zdaje się puszczać oko do widza Gaston. Film posiada także świetną oprawę dźwiękową aktywnie włączającą się w opowiadanie historii. Skomponował ją W. Franke Harling, który jeszcze nieraz zaistnieje jako znaczący hollywoodzki kompozytor.

Złote sidła to wciągająca, pomysłowa komedia romantyczno-łotrzykowska. Dobry scenariusz, wysoki poziom realizacyjny i wprawna reżyseria czynią z nich jedną z lepszych pozycji z roku 1932. Myślę, że film ten spodobałby się także współczesnemu widzowi. W każdym razie ja przyznaję mu 8 gwiazdek i polecam każdemu, kto lubi dobre kino.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz