niedziela, 6 stycznia 2019

Ja i moja dziewczyna/Me and My Gal (1932)

Film o facecie, jego dziewczynie, jej siostrze i chłopaku siostry

Reżyseria: Raoul Walsh
Kraj: USA
Czas trwania: 1 h 19 min.

Występują: Spencer Tracy, Joan Bennett, Marion Burns, George Walsh

Wszelkiego rodzaju "listy najlepszych filmów" mają to do siebie, że czasem trafia się na nich jakaś pozycja przypadkowa. Zapewne autor listy potrafiłby umotywować swoje decyzje, ale bywają sytuacje, że widzowi trudno się domyślić, co właściwie zdecydowało o wyróżnieniu danego filmu. Chociaż przez Chronofilmotekę przewinęło się już kilka bardzo nisko ocenionych pozycji, tym razem stanąłem przed przypadkiem chyba najbardziej zagadkowym. Nie mam pojęcia, dlaczego Ja i moja dziewczyna miałby być jednym ze "1001 filmów, które powinienem zobaczyć przed śmiercią". Nie tylko nie widzę w nim żadnej wybitności. Właściwie trudno mi dostrzec w tym hollywoodzkim produkcyjniaku cokolwiek, co wyróżniałoby go z szarej przeciętności.

Wyreżyserowany przez Raoula Walsha film jest komedią z wątkiem romantycznym i kryminalnym. Głównym bohaterem jest grany przez Spencera Tracy bostoński policjant Dan, zajmujący się patrolowaniem portu. Do jego codziennych obowiązków należy ratowanie tonących piesków, neutralizacja pijaków i uspokajanie zbyt hucznych imprez. Dan flirtuje też z pracującą w portowej jadłodajni kelnerką Helen, wygadaną dziewuchą, która nieustannie żuje gumę. Siostra Helen - Kate - przygotowuje się właśnie do ślubu z prostodusznym marynarzem. Jej poprzedni chłopak, gangster Duke, siedzi w więzieniu, ma jednak w planie przypomnieć jeszcze Kate o swoim istnieniu.

Czemu film Ja i moja dziewczyna nie przypadł mi do gustu? Przede wszystkim nie jest zabawny. Nie podobały mi się wtórne gagi z zataczającymi się pijaczkami, ludźmi powtarzającymi po sobie wypowiedzi i ostentacyjnym żuciem gumy. Lista dialogowa jest nad wyraz rozbudowana, ale ma to głównie taki efekt, że nieliczne błyskotliwe wypowiedzi giną w zalewie bezbarwnego słowotoku. Pierwsza połowa filmu jest przez to właściwie stracona. Wątek romantyczny pomiędzy Danem a Helen jest... taki sobie. Jakaś chemia między nimi panuje, chociaż nie na tyle wyrazista, żeby ten romans zapadał jakoś w pamięć. Ot, przekomarzają się, czasem kłócą, a ostatecznie wszystko schodzi na drugi plan. W każdym razie dziewczyna wyrzuca na prośbę Dana gumę do żucia, co jest jakimś osiągnięciem dla komfortu estetycznego.

Jedynym w miarę ciekawym elementem filmu jest wątek kryminalny, który związany jest z ukrywaniem się poszukiwanego gangstera na strychu mieszkania Kate. Ptaszek jest niebezpiecznym i dość sprytnym przeciwnikiem dla dzielnych funkcjonariuszy. Mamy też ciekawie przeprowadzony napad na bank i oryginalną postać sparaliżowanego teścia komunikującego się poprzez "wymrugiwanie" alfabetu Morse'a. Coś jak jeden z bohaterów Hrabiego Monte Christo. Jeżeli chodzi o aktorstwo, można o nim powiedzieć, że jest. I to poprawne. Proszę o wybaczenie, ale na nic więcej w tym temacie się nie zdobędę. Bohaterowie filmu są zdecydowanie nie z mojej bajki, więc i na aktorów patrzyłem ze średnią przyjemnością.

Właściwie niewiele więcej mam do dodania na temat Mnie i mojej dziewczyny. To film tak mało charakterystyczny, przegadany i bezbarwny, że zapewne za tydzień będę miał problemy z przypomnieniem sobie czegokolwiek na jego temat. Ta podręcznikowa definicja przeciętności otrzymuje ode mnie przewidziane specjalnie na taką okazję 5 gwiazdek.

źródło grafiki - www.imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz